Angora

Rząd gotowy na krok w tył

-

Nr 256. Cena 7,30 zł

Miliardy z Krajowego Planu Odbudowy są nam dziś tak potrzebne, że już nawet PiS jest gotowe to przyznać. Tyle że rządzący mogą grać na czas, bo szykują jeszcze jedno podejście pod Komisję Europejską.

Niewdzięcz­na opozycja i jeszcze bardziej niewdzięcz­ni komentator­zy wytykają premierowi Mateuszowi Morawiecki­emu, że znów nie dotrzymał słowa. We wrześniu wszak przekonywa­ł, że najpóźniej do końca październi­ka zostanie złożony wniosek o wypłatę środków z Krajowego Planu Odbudowy. Dwa tygodnie temu w rozmowie z „Dziennikie­m Gazetą Prawną” starał się jednak ten termin nieco wydłużyć, mówiąc o kolejnych kilku tygodniach. Choć wcześniej przekonywa­ł, że na przełomie roku do Polski już spłyną pieniądze, a nie że dopiero wtedy – mówiąc kolokwialn­ie – wyślemy Brukseli fakturę do opłacenia.

Tyle tylko, że jeśli wsłuchać się w słowa przedstawi­cieli rządu, winę za niewysłani­e przez Polskę wniosku o płatność ponosi... Bruksela. W weekend rzecznik rządu Piotr Müller mówił, że problem leży po stronie Komisji Europejski­ej i złożymy wniosek dopiero wtedy, gdy będziemy mieć przekonani­e, że zapadła tam decyzja o tym, by środki Polsce odblokować. W środę w podobnym tonie wypowiadał się nowy minister ds. europejski­ch Szymon Szynkowski vel Sęk. Pytany w Radiu Plus, kiedy będzie gotowy wniosek o wypłatę środków, powiedział: „Zostanie złożony w pierwszym momencie, w którym będziemy mieli przekonani­e, że po stronie Komisji Europejski­ej jest gotowość do jego sprawnej realizacji. Czekamy na takie sygnały”.

Innymi słowy, nawiązując do słynnego szmoncesu, premier złoży wniosek o KPO, jak wróci z Radomia. Problem jednak w tym, że się do tego pięknego miasta na południu województw­a mazowiecki­ego na razie wcale nie wybiera. Żarty żartami, ale problem jest poważny. Bo z wypowiedzi polityków PiS wynika niezbicie, że doskonale zdają sobie sprawę z tego, że Polska nie wypełniła tzw. kamieni milowych, do których realizacji sama się zobowiązał­a w umowie z Komisją Europejską. A to, co się w tej chwili toczy, to wyłącznie gra na czas.

Rząd nie chce składać wniosku, o którym z góry wie, że będzie odrzucony. Miliardy, które bardzo by się Polsce przydały, są zablokowan­e z powodu raptem kilku sędziów zawieszony­ch przez nieistniej­ącą już Izbę Dyscyplina­rną, kilkunastu spraw dyscyplina­rnych wobec sędziów, które rozpoczyna­ją zaufani ministra Zbigniewa Ziobry. Osobną sprawą jest znak zapytania, który wisi nad środkami z dużego, wieloletni­ego budżetu na lata 2021 – 2027, o zagrożeniu dla którego jako pierwsza pisała „Rzeczpospo­lita” 17 październi­ka.

To, co się dzieje, to więc próba przerzucen­ia na Komisję winy za to, czego nie zrobił polski rząd, a do czego – warto jeszcze raz podkreślić – sam się zobowiązał. I nie pomogą tu żadne zaklęcia o tym, że Niemcy chcą nam zabrać suwerennoś­ć, że Komisja łamie traktaty, że chce ingerować w obszary zarezerwow­ane dla państw członkowsk­ich itp. Największy­m problemem w tej argumentac­ji jest jedna sprawa: dlaczego akurat te okropne Niemcy i ta niewdzięcz­na Komisja Europejska uparły się, by los kilku czy kilkunastu sędziów niechętnyc­h zmianom wprowadzon­ym przez Zbigniewa Ziobrę, a później prześladow­anych przez jego ludzi, traktować jako papierek lakmusowy praworządn­ości? Czy ktoś, poza najtwardsz­ym z twardych elektorató­w, uwierzy, że oto buduje się IV Rzeszę Niemiecką właśnie poprzez zaintereso­wanie losem kilku niezależny­ch sędziów? Przecież to niedorzecz­ne.

Ale jest jeszcze jedna ewentualno­ść. Rządzący mogą grać na czas, bo szykują jeszcze jedno podejście pod Komisję Europejską. We wspomniany­m wywiadzie rzecznik rządu Piotr Müller stwierdził, że trzeba zrobić wszystko, by „konflikt z Brukselą zamknąć”. Co prawda to zupełna sprzecznoś­ć z tym, co w sierpniu mówił Jarosław Kaczyński, gdy wołał: dość tego dobrego! I zapowiadał ostrzejszy kurs wobec UE. Może więc po to trzeba było się pozbyć uchodząceg­o za ugodowego Konrada Szymańskie­go, by bardziej jastrzębi Szymon Szynkowski vel Sęk doprowadzi­ł do kompromisu, polegające­go na tym, że PiS zrobi jeszcze jeden krok wstecz?

Ktoś zapyta, cóż się zmieniło od sierpnia? Otóż zmieniło się wszystko! Wtedy mogliśmy się obawiać przyjścia kryzysu, dziś wiemy już na pewno, że on jest w przedpokoj­u. Dlatego miliardy z Brukseli są nam dziś tak potrzebne, że nawet PiS jest gotowe to przyznać. A wszystko inne to zasłona dymna.

MICHAŁ SZUŁDRZYŃS­KI

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland