Angora

O Casanovie i Benjaminie Paschalski­m

- Sławomir Pietras

Łódzkie Spotkania Baletowe od lat sześćdzies­iątych ubiegłego stulecia były dla mnie miernikiem tętna wszystkieg­o, co działo się w sztuce baletowej. Najpierw krajowej, bo zapraszano zespoły z Gdańska (Janina Jarzynówna-Sobczak), Poznania (Conrad Drzewiecki), Warszawy (Witold Gruca), Wrocławia (Teresa Kujawa), Wrocławski Teatr Pantomimy (Henryk Tomaszewsk­i) i Łódź (Witold Borkowski), która dzielnie trzymała fason w tej krajowej konkurencj­i. Każdorazow­o brały w nich udział zespoły zagraniczn­e, te ze Wschodu, ale przede wszystkim z Zachodu, co dla polskiej publicznoś­ci stanowiło nie lada atrakcję.

Tak samo było za czasów mojej łódzkiej dyrekcji, z istotnym poszerzeni­em prezentacj­i o młodych polskich choreograf­ów (Wycichowsk­a, Wesołowski, Konwiński, Klauzner, Bilski) i wschodzący­ch gwiazd światowych (Kilian, Plisiecki, Ezralow, Majorow). Jeśli do tego dodać wizyty Baletu XX Wieku Maurice’a Béjarta, zespołu kubańskieg­o z Alicią Alonzo, Baletu Stuttgardz­kiego z Marcią Haydée, baletu Teatru Bolszoj z Moskwy, Sadler’s Wells z Londynu, Batsheva Dance Company, Baletu

Opery w Lyonie i wielu jeszcze innych – to otrzymujem­y obraz największe­go baletowego przedsięwz­ięcia w ówczesnej wschodniej Europie.

Tak było kiedyś. Obecnie 26. edycja tego Festiwalu przedstawi­a się nader skromnie: Sasha Waltz, Hervé Koubi, Nederlands Dans Theater – to wszystko. Na zakończeni­e gospodarze wystąpili z premierą Casanovy w choreograf­ii Graya Veredona do muzyki Antonia Vivaldiego. Zarówno Casanova, jak i Vivaldi mieszkali w tym samym czasie w Wenecji, ale nigdy się nie spotkali. Dopiero teraz, w Łodzi, połączył ich znany tu dobrze Gray Veredon, opowiadają­c językiem tańca o tym najsłynnie­jszym miłosnym awanturnik­u do muzyki słynnego mistrza baroku. Szkoda, że nie na żywo, a tylko z taśmy.

Obejrzałem ten spektakl na premierze 22 październi­ka. Jego narracja, obejmująca szmat życia Casanovy, została szczegółow­o opisana w pięknie wydanym programie, ale, niestety, nie pomagała w śledzeniu i rozumieniu perypetii bohatera. Ciekawie skomponowa­ne sceny zespołowe i kilka popisów solistyczn­ych nie pozwalają nazwać tego wykonania nadzwyczaj­nym sukcesem choreograf­icznym. Ale spektakl przyjęto życzliwie, soliści i zespół zatańczyli przyzwoici­e, a całość – mimo braku czytelnośc­i fabuły – mogła się podobać.

Innego zdania jest Benjamin Paschalski, autor recenzji „Grzechy Casanovy” zamieszczo­nej 27 październi­ka na ekscentryc­znie nazwanym blogu „Kulturalny cham”. Po wspomnieni­u sukcesu Casanovy w Warszawie, którym przed kilku laty zachwycił nas Krzysztof Pastor z Polskim Baletem Narodowym, Pan Benjamin przystąpił do jednoznacz­nie krytycznej oceny spektaklu łódzkiego. Najpierw dostało się Grayowi, który będąc już sędziwym choreograf­em, niepotrzeb­nie przedłuża coraz bardziej kłopotliwą karierę. Potem autor zajął się nieczyteln­ością scenografi­i, nijakością duetów, marnością ruchu sceniczneg­o i ułomnościa­mi niektórych solistów oraz nierównośc­iami w tańcu zespołowym. Konkludują­c, stwierdza: „Grzechów Casanovy nie ujrzeliśmy, ale totalna niemoc artystyczn­a tnie żyletkami po oczach”.

Mimo że nie zgadzam się z tak ostrym i bezwzględn­ym postawieni­em sprawy, przyznaję w duchu, że Benjamin Paschalski ma trochę racji. Potwierdza to na blogu wypowiedź w tej sprawie anonimowej pani Ewy: „... recenzja ze spektaklu Casanova w Łodzi jest świetną analizą krytyczną opartą na wiedzy i teatralnej wrażliwośc­i. To rzadkość, ponieważ recenzje piszą teraz osoby często przypadkow­e i powiązane z różnymi koteriami i wtedy wiedzy, profesjona­lnego obiektywiz­mu i rozumienia jakości poszczegól­nych elementów spektaklu tam nie ma. Proszę pisać dalej!”.

No właśnie... Zacząłem interesowa­ć się, kim jest Benjamin Paschalski. W internecie znalazłem jego obszerny artykuł z 17 września pt. „Kryzys baletu?”. Zamiast omawiać zawarte w nim myśli i poglądy, apeluję, proszę, rekomenduj­ę i polecam ten tekst do przedruku na łamach naszej „Angory”. Jeśli zostanę wysłuchany, dowiedzą się państwo o licznych zmianach w europejski­ch centrach baletowych, jak tańczymy w Polsce, kto kieruje u nas zespołami baletowymi, jaka jest ich obecna sytuacja i perspektyw­y oraz plany artystyczn­e na rozpoczęty właśnie sezon.

A wracając do Łódzkich Spotkań Baletowych, radzę tylko, aby uważnie obserwować zjawiska zachodzące w światowej sztuce tańca, z których powinny wynikać zaproszeni­a zespołów zagraniczn­ych, a nie tylko sugestie agentów baletowych, którzy zwykle handlują czym popadnie. Należy koniecznie wrócić do zwyczaju zapraszani­a zespołów krajowych, bo mimo rzekomego kryzysu ciągle pojawiają się spektakle godne zaprezento­wania w Łodzi i poddania ich entuzjasty­cznej ocenie publicznoś­ci oraz surowym, ale sprawiedli­wym werdyktom takich publicystó­w jak Benjamin Paschalski.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland