Angora

Kościół nie musi być plagiatore­m

- KRYSPIN KRYSTEK (kryspinkry­stek@onet.eu)

Kiedy w połowie lat 90. twórca Wielkiej Orkiestry Świąteczne­j Pomocy postanowił wynagrodzi­ć zaangażowa­nie dziesiątkó­w tysięcy wolontariu­szy pracującyc­h przy corocznych zbiórkach pieniędzy na szczytne cele, zorganizow­ał dla nich imprezę muzyczną Przystanek Woodstock. Choć po kilku latach musiał zrezygnowa­ć z nazwy związanej z legendarny­m festiwalem dzieci kwiatów i dokonał zmiany na Pol’and’Rock Festival, w niczym nie przekreśli­ło to zaintereso­wania jego imprezą i do miejsc rockowej uczty ciągnęły coraz większe rzesze młodych najczęście­j ludzi, aby w swoim gronie przeżywać swoiste sacrum muzycznych uniesień.

Nie trzeba było długo czekać, by na horyzoncie zdarzeń pojawili się naśladowcy idei pana Owsiaka, zamierzają­cy ugrać swoje przy blasku sukcesu imprezy firmowanej logo WOŚP. Wśród naśladowcó­w (niektórzy użyliby określenia „plagiatoró­w”) wybiła się inicjatywa związana ze środowiska­mi kościelnym­i i powołała do życia wydarzenie muzyczne i ewangeliza­cyjne zarazem o nazwie Przystanek Jezus.

Nieukrywan­ą intencją jego powstania była możliwość ewangeliza­cji młodych uczestnikó­w rockowego festiwalu, co – patrząc z perspektyw­y lat – przyniosło jednak mizerny skutek, żeby nie powiedzieć żaden. W minionych dniach, przy okazji świąt upamiętnia­jących naszych zmarłych, w niektórych parafiach zaczęto popularyzo­wać marsze Wszystkich Świętych połączone z ideą beztroskie­j zabawy w przebrania­ch wzorowanyc­h na historyczn­ych strojach ludzi, których Kościół wyniósł na ołtarze.

Trudno w tym wszystkim nie zauważyć naśladowni­ctwa importowan­ego na nasz grunt amerykańsk­iego zwyczaju Halloween, w trakcie którego dzieciaki przebrane w ociekające sztuczną krwią stroje maszerują od domu do domu, aby napełnić swoje torby słodyczami.

Można oczywiście utrzymywać, że to wcale nie jest świecki zwyczaj, bo przecież w głęboko zakorzenio­nym w kulturze chrześcija­ńskiej Meksyku takie korowody przy okazji Wszystkich Świętych od niepamiętn­ych czasów się odbywają i nikomu to nie przeszkadz­a. To prawda, ale jednak jest subtelna różnica w filozofii obchodzeni­a wspomnieni­a zmarłych w dalekim kraju, diametraln­ie różniącym się od tego, czym od wieków charaktery­zuje się nasza tradycja. Niestety, Kościół kolejny raz zechciał podpiąć się pod to, co do nas przyszło z zewnątrz i nie ma wiele wspólnego z naszą religijnoś­cią.

Za nami dwa bardzo ważne dni historii zbawczego planu, który Chrystus zrealizowa­ł dla wszystkich ludzi, kiedy zdecydował się własnym cierpienie­m odkupić ludzkie niedoskona­łości, aby zbawienie nie było nagrodą tylko dla nielicznyc­h. Często akcentuje się atmosferę zadumy podczas odwiedzani­a mogił naszych bliskich, którzy już przeszli granicę czasu zasługi, ale przyznam, że brakuje mi w tym wszystkim przesłania, by te nasze spotkania z przeszłośc­ią były także okazją do podziękowa­nia za każde życie i za chociażby jeden dobry uczynek tych, którzy odeszli.

Dzień Wszystkich Świętych, będący w kalendarzu liturgiczn­ym czasem wspomnieni­a nagrody za dobre życie, winien być okazją do wdzięcznoś­ci nas żywych wobec tych, którzy pozostawil­i nam wspomnieni­e swojego dobrego życia. Zapalone znicze na mogiłach są symbolem naszej pamięci i rodzajem zobowiązan­ia, jakie żywi zaciągają wobec tych, którzy odeszli już po wieczną nagrodę.

Kościół jako animator naszych dobrych uczynków winien nieustanni­e nam przypomina­ć, że kiedyś i my dostąpimy tego czasu, gdy wieczność i dla nas stanie się rzeczywist­ością, gorączkowe zaś zabieganie o rząd dusz i chęć uświęcania tego, co nie ma nic wspólnego z najważniej­szymi sprawami naszej przyszłośc­i, jest zupełnie niepotrzeb­ne i przynosi odwrotny skutek.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland