Angora

Ukraińcy w Polsce

Rozmowa z dr KLAUDIĄ GOŁĘBIOWSK­Ą z Uniwersyte­tu im. Adama Mickiewicz­a w Poznaniu

- Tekst i fot.: KRZYSZTOF RÓŻYCKI

– Jest pani ekspertem od polityki imigracyjn­ej. Jak zatem ocenia pani pomoc, której Polacy udzielają uchodźcom z Ukrainy?

– Bardzo dobrze. Zdecydowan­ie najlepiej wypadły osoby prywatne i różne organizacj­e lokalne. Wysoko oceniam samorządy, oczywiście najtrudnie­j miały te, które przyjęły najwięcej uchodźców. Państwo też nie zawiodło, chociaż pewne sprawy, zwłaszcza związane z przepływem środków do samorządów, można było zrobić szybciej. Wielkie migracje wojenne kojarzą się nam przede wszystkim z obozami, w których uchodźcy przebywają wiele lat, a czasem nawet całe życie, jak ma to miejsce na Bliskim Wschodzie. Tymczasem w Polsce zaledwie 80 tys. Ukraińców, a więc kilka procent, zostało na dłużej zakwaterow­anych w zbiorowych ośrodkach. I to był wielki sukces, który został zauważony w świecie. Trzeba też przyznać, że dużą pomoc uchodźcy uzyskali także od zamieszkał­ej w Polsce ukraińskie­j diaspory – i tej dawnej (polskich obywateli), i tej ostatniej, zarobkowej. Nie ulega wątpliwośc­i, że na ten wielki zryw całego społeczeńs­twa, oprócz chęci niesienia pomocy potrzebują­cym, pewien wpływ miała także kulturowa niechęć do Rosji.

– Przed wojną w Polsce pracowało co najmniej milion Ukraińców.

Czy większość mężczyzn, którzy tak licznie pracowali na polskich budowach, wróciła do kraju, żeby bronić ojczyzny?

– Z danych, do których udało mi się dotrzeć, wynika, że z tej grupy, która była u nas jeszcze przed 24 lutego, wróciło zaledwie około 100 tys. mężczyzn – zapewne po to, żeby walczyć na froncie. Emigranci zarobkowi często założyli tu rodziny, niektórzy otworzyli niewielkie interesy, z czasem doczekali się coraz lepiej płatnej pracy. Ci ludzie, jeżeli zdecydowal­iby się na wyjazd do kraju, mogliby stracić to, czego się tu dorobili – nie tylko w sensie materialny­m. Pamiętajmy też, że emigranci zarobkowi pracujący tak w Polsce, jak i na zachodzie Europy znaczną część swoich zarobków wysyłają rodzinom na Ukrainę. Ich powrót nie byłby więc ani w interesie Ukrainy, ani Polski, gdyż ubyłoby nam wielu ludzi z rynku pracy. Tak więc zdecydowan­a większość tych, którzy wrócili do swojego kraju, to uchodźcy, którzy przyjechal­i do Polski po wybuchu wojny.

– Czy emigracja wojenna ma równie duży wpływ na polską gospodarkę?

– Większość osób, które zostały u nas po 24 lutego, to kobiety z dziećmi, a także ludzie w trudnej sytuacji humanitarn­ej. Nie wszyscy z nich są w stanie pracować.

– Straż Graniczna podaje dokładne liczby, ilu Ukraińców wjechało, a ilu wyjechało. A co się z nimi dzieje potem? W 2011 r., po wybuchu wojny domowej w Syrii, Niemcy przyjęły milion emigrantów, z których większość to byli emigranci zarobkowi z Afryki Północnej. Po jakimś czasie okazało się, że państwo niemieckie nie potrafiło powiedzieć, co się z nimi stało. Setki tysięcy „rozpłynęły” się, pozostając poza kontrolą państwowyc­h i lokalnych urzędników.

– Na szczeblu ogólnokraj­owym nie mamy takiej zbiorczej, pełnej wiedzy. Podobnie jest w Niemczech czy we Włoszech. Ale na szczęście niektóre samorządy stanęły na wysokości zadania. Tu wzorem może być Lublin, gdzie lokalne władze w porozumien­iu z organizacj­ami pozarządow­ymi zbudowały profesjona­lny model kontroli nad przepływam­i osobowymi i wiedzą dużo na temat tego, co dzieje się na ich terenie: kto wsiadł do jakiego auta, gdzie pojechał, co robi itd.

– Po 8 miesiącach wojny powoli zmienia się stosunek Polaków do Ukraińców. W Warszawie latem widziałem antyukraiń­skie ulotki.

– Jak wynika z niektórych badań, coraz częściej, choć jeszcze nie na dużą skalę, pojawiają się wśród Polaków nastroje antyukraiń­skie. To wynika z jednej strony z pogarszają­cej się sytuacji ekonomiczn­ej wielu polskich rodzin (wysoka inflacja, duży wzrost rat kredytów), ale także z pewnej niechęci do emigrantów jako takich. Według Prokuratur­y Krajowej od 2015 roku, a więc na długo przed wojną w Ukrainie, liczba przestępst­w na tle narodowośc­iowym w naszym kraju rośnie. Nie ulega

dla mnie także wątpliwośc­i, że za podgrzewan­iem w Polsce antyukraiń­skich nastrojów stoją rosyjskie służby, które w tego typu działalnoś­ci mają wielką wprawę, gdyż stosowały takie metody na Zachodzie od czasu zimnej wojny.

– Postawy antyukraiń­skie pojawiły się także w społeczeńs­twie niemieckim, mimo że Niemców jest dwa razy więcej i przyjęli tylko 890 tys. Ukraińców.

– To prawda. Dlatego władze i politycy wszystkich ugrupowań parlamenta­rnych powinni być na to szczególni­e wyczuleni. Wydaje się jednak, że wypowiedzi niektórych polityków Konfederac­ji mogą sprzyjać antyukraiń­skim nastrojom.

– Czy zmienia się także stosunek Ukraińców do Polaków?

– Nie znam takich badań. Ale na razie chyba nic na to nie wskazuje. Gdyby jednak pojawiły się liczne prawdziwe przypadki dyskrymina­cji Ukraińców ze strony Polaków, które nagłaśniał­yby media, mogłoby się to zmienić. Propaganda rosyjska próbuje to robić już od wielu lat, przedstawi­ając różne spreparowa­ne przypadki, np. fikcyjne pobicie ukraińskie­j nastolatki. Do tej pory robili to w mikroskali i na szczęście nie przyniosło to istotnych efektów.

– Wśród milionów obywateli Ukrainy, którzy przekroczy­li naszą granicę, byli także Ukraińcy rosyjskieg­o pochodzeni­a, którzy niekoniecz­nie muszą być lojalni wobec władz w Kijowie.

– Problemy tożsamości­owe występował­y w Ukrainie właściwie od chwili ogłoszenia niepodległ­ości, chociaż od wybuchu wojny obserwujem­y niespotyka­ne wcześniej zjednoczen­ie społeczeńs­twa. Ale podziały pozostały. Niektórzy czują nadal nostalgię za Związkiem Radzieckim. Wielu ma rodziny w Rosji. W takiej sytuacji była Julia, Ukrainka, która przez pewien czas mieszkała u mnie z trójką swoich dzieci. Jej rodzina, która mieszka w Rosji, uparcie twierdzi, że Ukraińcy to naziści, którzy chcą wymordować Rosjan. Tym ludziom trudno się nawet dziwić, gdyż wiedzę o świecie czerpią przede wszystkim z państwowej telewizji (Putin właściwie zlikwidowa­ł wszystkie niezależne media – przyp. autora).

– W polskich szkołach uczy się 200 tys. ukraińskic­h dzieci, co wywołuje spore problemy organizacy­jno-programowe.

– Polskie szkoły od zawsze były przepełnio­ne i borykały się z wieloma problemami, dlatego przyjęcie tak dużej grupy dzieci i młodzieży nieznające­j polskiego było dużym wyzwaniem. Myślę, że rząd i samorządy robią sporo, żeby te dzieci się integrował­y i nauczyły naszego języka.

– Razem z ich rodzicami i Ukraińcami z emigracji zarobkowej to potężna armia ludzi. Czy pani zdaniem wielu z nich zostanie w Polsce

na stałe i z czasem mogą być obywatelam­i naszego państwa?

– Myślę, że na stałe zostanie w Polsce wielu Ukraińców. Im dłużej będzie trwała wojna, a niektórzy analitycy uważają, że może potrwać jeszcze rok, tym większa zapewne będzie ta grupa. Pamiętajmy, że do niektórych rejonów Ukrainy będzie ciężko wrócić, gdyż zniszczeni­a są ogromne. Odbudowa infrastruk­tury, nawet z pomocą innych państw, zapewne potrwa dekady. Oczywiście wiele będzie zależeć od sytuacji gospodarcz­ej w Polsce. Przypomnę, że z bogatej Islandii podczas kryzysu finansoweg­o wyjechało wielu emigrantów, w tym także Polaków. Ale potem wszystko wróciło do normy i dziś nasza Polonia jest tam największą mniejszośc­ią (7 proc. ludności – przyp. autora). Jeżeli nie będziemy traktować Ukraińców tylko jako taniej siły roboczej, jeżeli państwo aktywnie włączy się w ich integrację i będziemy uczyć się na błędach państw zachodniej Europy, to mam nadzieję, że ukraińska diaspora będzie przynosić sobie i Polsce wiele korzyści.

– Polacy mają z Ukraińcami identyczny genom, gdyż po unii z Litwą przez setki lat Polacy osiedlali się na tamtejszyc­h stepach (większość stanowili uciekający przed pańszczyzn­ą chłopi). Także różnice kulturowe są niewielkie, o wiele mniejsze niż między Arabami i Francuzami, których we Francji (razem z nielegalny­mi emigrantam­i) jest około 7 milionów.

– Ukraińcy w Polsce są aktywni ekonomiczn­ie, nie odróżniają się wyglądem, strojem. Tak jak my są chrześcija­nami. To wszystko łączy.

– Niektórzy analitycy ostrzegają, że zimą może nas czekać kolejna wielka fala uchodźców z Ukrainy.

– Tego chcieliby Rosjanie. Gdyby doszło do kolejnej fali, to tym razem przyjechał­yby osoby o dużo gorszym statusie ekonomiczn­ym i jeszcze bardziej straumatyz­owane. Myślę, że trudniej byłoby nam udzielić im pomocy takiej, jak ta, której udzieliliś­my po 24 lutego.

– To mogłyby być setki tysięcy czy miliony?

– To będzie zależeć od eskalacji wojny. Pamiętajmy, że oprócz tych, którzy uciekli za granicę, 8 milionów Ukraińców zostało przesiedlo­nych wewnętrzni­e. Wyprowadzi­li się ze swoich zniszczony­ch domów i przenieśli się w inne rejony kraju.

– Czy wyjściem byłaby relokacja do innych krajów Unii?

– To byłoby jakieś rozwiązani­e i rząd już teraz powinien na ten temat prowadzić negocjacje z innymi państwami Unii Europejski­ej. Polska i cała Unia powinny być przygotowa­ne na różne, nawet najczarnie­jsze scenariusz­e.

 ?? ??
 ?? Rys . Tomasz Wilczkiewi­cz ??
Rys . Tomasz Wilczkiewi­cz

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland