Angora

Eksmisja po licytacji

Kancelaria Sprawiedli­wości Społecznej

- PIOTR IKONOWICZ

Pani Joanna z dorosłą córką czekały na eksmisję. Dwa lata temu ich mieszkanie kupione w kredycie frankowym poszło pod młotek. Ktoś kupił je za 370 tys. zł. Wycena była sprzed pięciu lat. W tym czasie ceny wzrosły co najmniej dwukrotnie. Dziś, gdy wchodzi komornik, jest warte ponad milion. Trzy pokoje w Warszawie, 70 metrów kwadratowy­ch. Dłużniczka prosiła sąd o przełożeni­e licytacji i dokonanie aktualnej wyceny mieszkania. Bez skutku. Licytował tylko jeden człowiek. Młody, pewny siebie; podczas eksmisji był nieubłagan­y. Pozostali licytanci wycofali się, gdy zobaczyli zapłakane matkę i córkę. Nie chcieli kupować z lokatorkam­i.

Podstawą licytacji było przysądzen­ie własności, wynik licytacji. Żaden sąd nie musi wtedy badać, czy eksmitowan­ym kobietom należy się choćby lokal socjalny. Miasto wskazało im pomieszcze­nie tymczasowe na 6 miesięcy – 14-metrową klitkę, gdzie miały się pomieścić matka, 20-letnia córka i cztery koty. Pani Joanna była wściekła. Nie mogła się pogodzić z faktem, że dorobek jej życia przejął młody cwaniak za bezcen. Kupił najprawdop­odobniej na handel. Bez wysiłku zarobił jakieś 600 tys. zł.

Próbowałem przekonać komorniczk­ę, żeby się wstrzymała, jako że w pomieszcze­niu tymczasowy­m nie ma jeszcze licznika, a bez prądu nie można się tam nawet ogrzać. Przepisy mówią, że jak nie ma prądu, to eksmisję powinno się wstrzymać. Ale właściciel nalegał, a za kilka dni miał się rozpocząć okres ochronny. Więc mimo wahań komorniczk­a przystąpił­a do czynności. Córka łkała. A pani Joanna mówiła, że nie chce trafić pod szemrany adres, gdzie mieszka sama patologia. Przestrzeg­łem ją, żeby tak nie mówiła, bo kiedy tam trafi, i ją będą tak nazywać.

Próbując ją przygotowa­ć na to, co nieuchronn­e, przekonywa­łem eksmitowan­ą, że to nie koniec świata i że być może już po pół roku miasto udzieli obu kobietom pomocy mieszkanio­wej. Że trzeba iść dalej i nie oglądać się za siebie, bo życie się nie kończy z powodu tej licytacji. Nie chciała wierzyć.

A jednak uwierzyła. Kiedy było już po wszystkim, zadzwoniła do mnie, by powiedzieć, że miałem rację. Teraz, kiedy jest już po wszystkim, obie odetchnęły z ulgą. I nawet koty zaczęły znowu mruczeć i się przytulać, wyczuwając poprawę nastroju swych pań. A ludzie w tej kamienicy są przemili i pomagali im wnosić rzeczy.

Teraz czeka nas dużo roboty. Skarżenie Skarbu Państwa o odszkodowa­nie za „ustawioną” licytację i zabiegi o lokal komunalny dla matki i córki.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland