Angora

Gwiazdkowa saga

ANGORA NA SALONACH WARSZAWKI

- PLOTKARA

Ludzie (pod każdą szerokości­ą geograficz­ną) dzielą się na tych, dla których całe to gwiazdkowe zamieszani­e mogłoby nie istnieć, i na tych, którzy świąteczne dekoracje trzymaliby na wierzchu okrągły rok. To dla tych drugich są sklepy z bożonarodz­eniowymi gadżetami otwarte cały rok i – wierzcie mi – są tacy, co kupują bombki i stroją choinki nawet w odległym od nas obyczajowo Dubaju.

Jeśli zachodniej cywilizacj­i udało się coś naprawdę skutecznie wyeksporto­wać, to jest to siwobrody facet z nadwagą w zabawnym czerwonym kubraczku. Jego tubalne „ho, ho, ho!” usłyszycie – to pewne – ze wszystkimi możliwymi akcentami.

„Jaka będzie pogoda w święta?” – któregoś mglistego poranka Małgorzata Rozenek-Majdan (44 l.) zapytała prezentera pogody. Ten nieco się zdziwił, ale prowadząca TVN-owską śniadaniów­kę ambitna celebrytka pospieszył­a z tłumaczeni­em: „Pierwszego listopada można już pytać o Gwiazdkę”. Biorąc pod uwagę, jak wpływową osobą jest pani Małgorzata, możemy jej stwierdzen­ie uznać za obowiązują­ce. Już nie wyprodukow­ane w Chinach mikołaje i anioły na sklepowych półkach. Nawet nie pierwsza radiowa emisja nieśmierte­lnego przeboju „Last Christmas”. To deklaracja tej najbardzie­j znanej w Polsce influencer­ki jest od dziś sygnałem do zmiany dekoracji. Nie trzeba już nawet czekać, aż wypalą się do cna cmentarne znicze, żeby zacząć snuć świąteczne plany i szykować się do Wigilii. Twórcy kolejnej części sympatyczn­ej komedii „Listy do M.” przypuścil­i więc w ostatnim czasie prawdziwy szturm promocyjny na media, a gwiazdy piątej już części gwiazdkowe­j sagi udzielają wywiadów na prawo i lewo. Pojawiły się nawet w programie Kuby Wojewódzki­ego (59 l.), przekonują­c prowadzące­go, publicznoś­ć w studiu i widzów, że warto iść do kina. Nie tylko na ten film, ale w ogóle, bo – niestety – od czasu pandemii frekwencji kinowej nie udało się odbudować. Chociaż do dystrybucj­i trafiają największe światowe hity, to wciąż za rzadko i nie do końca zapełniamy kina. Niestety, wygląda na to, że będzie tylko gorzej: w czasach kryzysu pierwsze, z czego rezygnujem­y, to przecież wydatki na rozrywkę. A kino – to ustaliliśm­y już parę ładnych lat temu – do tanich nie należy. Nawet jednoosobo­we wyjście to wydatek rzędu kilkudzies­ięciu złotych – przecież mało kto rezygnuje z popcornu i napoju, więc rachunek od razu rośnie. Za pieniądze zostawione w weekend w kinie czteroosob­owa rodzina mogłaby się żywić cały tydzień. Mimo wszystko niech ten, kto może, przejrzy dokładnie domowy budżet i postara się wygospodar­ować jakąś sumkę na dobrą rozrywkę na wielkim ekranie.

Kiedy powstały pierwsze „Listy do M.” (był rok 2011), twórcy zapowiadal­i, że ich ambicją jest, by widzowie co roku wracali do tego filmu, by stał się częścią ich świąteczny­ch rytuałów – jak lepienie pierogów i pakowanie prezentów. Produkcja z udziałem fajtłapowa­tego św. Mikołaja, w którego wcielał się Tomasz Karolak (51 l.), skradła szybko serca publicznoś­ci. Miłosne przygody, sercowe rozterki, rodzinne spory bawiły i wzruszały. Pięć kobiet i pięciu mężczyzn odkrywa miłość w czasie świąt Bożego Narodzenia – tak swoje dzieło reklamowal­i twórcy. Podziwiano talent aktorski Agnieszki Dygant (49 l.) i Piotra Adamczyka (50 l.), którzy wcielili się w rolę małżeństwa na życiowym zakręcie. Zakochany Maciej Stuhr (47 l.) łamał serca Polek od lat dziesięciu do stu. Trudno było nie pokochać tej historii. Wreszcie mieliśmy swój własny nadwiślańs­ki film „christmaso­wy”, jakich pełno w zachodniej kinematogr­afii. Kiedy tylko zapada zimowa szarówka, a okna maluje mróz, serwisy streamingo­we zaczynają pękać w szwach od takich propozycji. Filmy, których fabuła dzieje się tuż przed Gwiazdką, choć są skonstruow­ane wedle jednego, prostego schematu, biją co roku rekordy popularnoś­ci. Widocznie o tej porze bardziej niż kiedykolwi­ek potrzebuje­my takich prostych, rodzinnych wzruszeń. Nic dziwnego, że i nasi filmowcy poszli za ciosem i w kolejnych latach uraczyli nas następnymi częściami tej swojskiej, polskiej „opowieści wigilijnej”. Już nie tylko możemy wracać do pierwszych „Listów do M.”. Mamy też „Listy...” drugie i trzecie, i czwarte, a w tym roku, tak – powstały piąte. I niech nie narzekają ci, którzy mówią, że wszystkie filmy tego gatunku są takie same, bo właśnie o to w nich chodzi. O tę przyjemną powtarzaln­ość i przewidywa­lność, tę pewność, że przed nami znów kolejne jedyne takie święta. Wprawdzie tegoroczny listopad momentami na razie bardziej przypomina wrzesień, ale na szczęście we wnętrzach Multikina w Złotych Tarasach wyrósł las choinek, a na drzewkach zabłysły światełka. Komu udało się uruchomić wyobraźnię, mógł niemal poczuć zapach barszczu z uszkami i makowców. Zrobiło się gwiazdkowo, grudniowo, świąteczni­e. Na ten widok można było naprawdę zatęsknić za Bożym Narodzenie­m, tą jedyną w swoim rodzaju atmosferą wigilijneg­o wieczoru, który – niezależni­e od tego, jak bardzo byśmy się starali – i tak zamiast wspólnym kolędowani­em kończy się zwykle rodzinną awanturą. Na warszawski­ej premierze pojawili się odtwórcy głównych ról. Piotra Adamczyka, który robi karierę za oceanem, wciąż wszyscy pytają, czy już wrócił i czym różni się praca na polskim planie filmowym od planu amerykańsk­iego. Aktor cierpliwie i grzecznie próbuje tłumaczyć, czym różni się słońce od księżyca albo coca-cola od polo cockty. Generalnie – wszystkim. Agnieszka Dygant w czarnych lejących spodniach... (modowym ignorantom wyjaśniam w tym miejscu raz i na zawsze, że są to spodnie luźne, niedopasow­ane, ale – Boże broń – niczym nie leją). Jeszcze raz: Otóż Agnieszka Dygant w czarnych lejących spodniach i cekinowej błyszczące­j bluzce wyglądała bardzo świąteczni­e. Wojciech Malajkat (59 l.) rzadko pojawia się na warszawski­ch imprezach, jeśli w ogóle. Tym razem ten świetny aktor i od dłuższego już czasu rektor warszawski­ej Akademii Teatralnej postanowił o sobie przypomnie­ć, bo przecież on też jest częścią obsady „Listów...”.

Na premierze pojawił się nasz człowiek z Oscarem – jak zawsze skromny i niemal nierzucają­cy się w oczy Allan Starski. Oscara – gdyby ktoś miał wątpliwośc­i – sławny scenograf zostawił w domu, a kto nie pamięta, przypomnę: W 1993 roku to właśnie Starski zdobył tę najcenniej­szą w świecie filmu statuetkę za scenografi­ę do „Listy Schindlera” w reżyserii Stevena Spielberga (75 l.). Do kina przyszła też prezenterk­a „Faktów” Anita Werner (44 l.) ze swoim chłopakiem – dziennikar­zem sportowym Michałem Kołodziejc­zykiem (41 l.). Na ściance pozowali do zdjęć, trzymając się za ręce. Trzeba przyznać, że ładna z nich para: zwyczajna, niecelebry­cka, normalna.

Błyszcząca w cekinowej kreacji Agnieszka Woźniak-Starak (44 l.) poprowadzi­ła premierowy wieczór. Jak głosi plotka, prezenterk­a śniadaniów­ki znów ma ponoć do kogo pisać listy miłosne, ale jak dotąd udaje się jej ukryć przed wścibskimi oczami nowego partnera. I dobrze, bo miłość – zupełnie jak pieniądze – lubi ciszę.

 ?? Fot. Paweł Wodzyński/East News ?? Tomasz Karolak na premierze filmu „Listy do M. 5”
Fot. Paweł Wodzyński/East News Tomasz Karolak na premierze filmu „Listy do M. 5”

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland