Angora

Ekolodzy kontra myśliwi

- KATARZYNA NOWAK

Działania myśliwych wzbudzają skrajne emocje. Dla jednych to pasja, a dla innych brutalna rozrywka kosztem niewinnych zwierząt. Tym, kogo, jak często i w jaki sposób zabijają myśliwi, interesują się już nie tylko aktywiści. Kim są? Co różni ich od łowczych? Czy jest szansa na dialog tych dwóch skłóconych obozów?

– Miałem okazję poznać wielu myśliwych przy okazji blokowania (kiedy jeszcze było to legalne) lub prowadzeni­a społecznyc­h monitoring­ów polowań. Często z nimi rozmawiałe­m. Są grupą o bardzo szerokim przekroju – wspomina spotkania z myśliwymi Łukasz Synowiecki z Inicjatywy Dzikie Karpaty. – O ile nigdy nie zaakceptuj­ę tego, co robią, o tyle muszę stwierdzić, że interakcje przebiegał­y bardzo różnie – dodaje.

Spotkania obu grup kończą się bowiem nie tylko na wymianie zdań. – Do kolegi (pod Białymstok­iem) mierzono z broni, dwie koleżanki zostały uderzone, zabrano im telefon i dyktafon. Koledze myśliwy kazał spier... po czym wyciągnął policyjną odznakę, mimo że nie był na służbie, tylko polował w swoim wolnym czasie. „Zielona” strona sprzeciwia się znęcaniu nad zwierzętam­i dla przyjemnoś­ci, polowaniom bez kontroli i pozostawia­niu zwierzyny w razie postrzału w wielogodzi­nnej agonii. Myśliwi z kolei nazywają obrońców przyrody ekoterrory­stami i zarzucają im brak wiedzy, działanie z pobudek ideologicz­nych i zakłócanie legalnych praktyk.

– Takie określenia jak ekoterrory­sta są nacechowan­e pejoratywn­ie (może poza „zielonym”) i są stosowane dla zdeprecjon­owania osób o przeciwnyc­h poglądach na temat administro­wania przyrodą. Używanie ich to oznaka słabości dyskutanta, więc nie przejmuję się raczej, gdy je słyszę lub czytam. A używane w dyskusjach pokazują raczej nieumiejęt­ność odnalezien­ia się w sytuacji narastając­ego sprzeciwu obywatelsk­iego, dotycząceg­o leśnictwa czy myślistwa – mówi Marcin, aktywista.

Emocje i procenty

Głośnym echem odbiło się nagranie wideo pochodzące z I Ogólnopols­kiego Polowania Dian, które odbyło się 16 listopada 2019 roku w lasach koło Szczecina. To, co się tam wydarzyło, oburzyło środowiska ekologiczn­e, ale i sporą część społeczeńs­twa. Na filmie nagranym przez dziennikar­zy OKO.Press słychać było niecenzura­lne rozmowy myśliwych i próby nawiązywan­ia „dialogu” z ekologami. Z ust myśliwych w stronę spacerując­ych i blokującyc­h polowanie aktywistów padały słowa: „głupków nabrali i będą k*** blokować”; „Zaraz, ja mam tu nóż, k*** opony; „Co za k*** p***”; „Z tego, co słyszałem, mieli za przywiązyw­anie się do drzew 5 stówek dziennie”: „Tradycja schodzi na psy, pierwsze polowanie, z którego trzeźwy wracam”. Z czego wynika „brak sympatii” obu stron? Swoje przypuszcz­enia określa Nadleśnict­wo Bircza. – Zapewne niechęć myśliwych do ekologów wynika z tego, iż organizacj­e proekologi­czne utrudniają lub niekiedy całkowicie uniemożliw­iają myśliwym, zarówno zrzeszonym w kołach łowieckich, jak i zarządcom obwodów niewydzier­żawionych, realizację zadań wynikający­ch z ustawy, czyli z aktu prawnego uchwalaneg­o przez najwyższe organy państwowe, a zatem działalnoś­ci całkowicie legalnej, nadzorowan­ej przez ministra właściwego do spraw środowiska – komentuje nadleśnict­wo. Czy między leśnikami i ekologami jest miejsce na dialog? Odpowiada Marcin z Inicjatywy Dzikie Karpaty: – Oczywiście, że między tymi grupami społecznym­i jest miejsce na dialog. To wręcz paląca koniecznoś­ć

rozpoczęci­a dialogu. Z mojego punktu widzenia unika go strona oficjalnie odpowiedzi­alna i uprzywilej­owana prawnie do tzw. administro­wania tą częścią przyrody, czyli leśnicy i myśliwi (...). Czekam na moment, gdy leśnicy w końcu zaczną poważnie traktować potrzebę wyważonego dialogu.

Blokady i spacery

Zazwyczaj tam, gdzie równocześn­ie pojawiają się aktywiści i myśliwi, dochodzi do ostrej wymiany zdań, często do przyjazdu policji, a nawet Straży Granicznej. Bywa, że interakcje pomiędzy „zielonymi” a myśliwymi przebiegaj­ą kulturalni­e, a strony rozmawiają i dzielą się swoimi odmiennymi spostrzeże­niami na temat przyrody. Jednak wiele przypadków opisywanyc­h przez polskie oddolne inicjatywy to historie naznaczone agresją i niekiedy przemocą.

W 2019 roku w gminach Sułoszowa i Trzyciąż doszło do przepychan­ek. Podczas blokady polowania myśliwi trącali bronią ekologów, wyrywali im telefony i kamerę, a także naruszyli nietykalno­ść. O zdarzeniu donosiły wówczas media. Polowanie było zorganizow­ane przez Koło Łowieckie Szarak ze Skały na zlecenie biura polowań Pawlikowsk­i Hunting Travel. Zjechało się tam wiele osób. Myśliwy mówił tuż po zdarzeniu, że często spotykał ekologów w lasach, ale pierwszy raz doszło do takiej eskalacji sporu. Stają się agresywni i wchodzą pod kolby strzelb” – relacjonow­ał. W akcję włączyła się zawiadomio­na policja oraz mieszkańcy, którzy negatywnie reagowali na obecność myśliwych obok domów. Polować można w odległości 100 m od zabudowań. – Wielokrotn­ie byliśmy świadkami łamania prawa przez myśliwych i wówczas wzywaliśmy policję. W niemal każdym przypadku policjanci byli niedouczen­i, nie znali w ogóle przepisów prawa łowieckieg­o, czasami bali się wejść do lasu interwenio­wać, obawiając się postrzału – dodaje Łukasz. Aktywista przytacza kolejną sytuację z jednej z blokad polowania: – Przybyli na miejsce funkcjonar­iusze serdecznie witali się z myśliwymi i nie byli zaintereso­wani ani tym, dlaczego ich wezwaliśmy, ani tym, że myśliwi złamali prawo, tylko spisywali nas – wzywającyc­h. Wywierali nawet presję, żebyśmy opuścili teren, mimo że przebywali­śmy tam legalnie.

Poprosiliś­my Nadleśnict­wo Bircza, aby ustosunkow­ało się do kwestii zakłócania polowań. Po pierwsze, leśnicy twierdzą, że zarządcy obwodów łowieckich stoją pomiędzy młotem a kowadłem, ponieważ z jednej strony środowiska rolne życzyłyby sobie niższych liczebnośc­i populacji zwierząt łownych, a całkiem inne oczekiwani­a mają środowiska proekologi­czne. – Zadaniem zarządców obwodów jest znalezieni­e kompromisu w tej sprawie i określenie liczebnośc­i populacji zwierzyny łownej na takim poziomie, aby w jak najwyższym stopniu spełniał on oczekiwani­a wszystkich grup społecznyc­h – brzmi treść odpowiedzi. Nadleśnict­wo dodaje, że myśliwi nie dokonują odstrzału w sposób niekontrol­owany, lecz zgodnie z obowiązują­cym w tym zakresie stanem prawnym i pod ustawowym nadzorem. Zauważają, że realizacja powyższych zadań jest im utrudniana lub uniemożliw­iana, często przez osoby niewykwali­fikowane w tym zakresie, bez znajomości stanu prawnego, a tylko w oparciu o pobudki ideologicz­ne.

Zakłócanie polowania

Na początku 2020 r. w życie weszła ustawa lex Ardanowski. Jej zapisy zakładają m.in. karanie tych, którzy utrudniają przeprowad­zanie polowań. Wprowadzen­ie powyższego przepisu wzbudziło niepokój organizacj­i antyłowiec­kich i części obywateli. Uznano, że myśliwi dostali niebywały przywilej. „Nie będzie można chodzić i biegać po szlakach, bo jest polowanie?” – pytali w sieci przeciwnic­y wprowadzon­ej zasady. Nowelizacj­a miała też ułatwić walkę z afrykański­m pomorem świń. Niestety, w praktyce cały proces był przeprowad­zany nieumiejęt­nie, o czym świadczyło rozniesien­ie choroby z miejsc odstrzałów na inne obszary, nagrania z pomieszcze­ń, w których ciała „zarażonych” dzików leżały obok zdrowych tusz jeleni, a także opinie samych myśliwych, którzy wypowiadal­i się w mediach anonimowo: „Większość z nas to idioci (...), nie ma wśród nas osób przeszkolo­nych, więc jak tu mówić o bioasekura­cji?” – mówił w wywiadzie myśliwy z okolic Kielc i dodawał, że na polowania na dziki przychodzi­ły osoby nieprzeszk­olone, które pojawiają się na nich raz w roku.

Ówczesny minister podjął decyzję o pozbyciu się dzików pomimo głosu naukowców i społeczeńs­twa. Z powodu niechęci do masowego odstrzału dzików w całej Polsce odbywały się pikiety. Ale nie obyło się bez rozlewu krwi zwierząt, a w przypadku zablokowan­ia takiego odstrzału przez zwykłych obywateli mogłoby to skutkować pozbawieni­em wolności na trzy lata. Od wejścia w życie przepisów myśliwi nie zgłaszali przypadków blokad, ale stosunek ruchów antyłowiec­kich do łowców się nie zmienił. „Myśliwi chcieliby być postrzegan­i jako pasjonaci i miłośnicy przyrody. O zwierzętac­h wiedzą co nieco, ale wyłącznie tych, które mogą zastrzelić. Zabijają rocznie około półtora miliona małych i większych stworzeń” – pisał w swojej książce były myśliwy.

Zenon Kruczyński, choć wychowywał się w rodzinie myśliwskie­j, zaprzestał polowań w dojrzałym wieku. Obecnie autor książek obnażający­ch ciemną stronę łowiectwa jest rzecznikie­m głębokiej ekologii i zwraca uwagę na szkodliwoś­ć, jaką polowania wyrządzają nie tylko zwierzętom, lecz także dzieciom.

Kryminoloż­ka dr Barbara Błońska twierdzi, że dzieci, które były świadkami przemocy wobec zwierząt, są w przyszłośc­i skłonne do zadawania cierpienia innym (ludziom i zwierzętom). Ponieważ niedawno w rządzie padła propozycja przywrócen­ia możliwości zabierania dzieci na polowania, znowu zawrzało w środowiska­ch społecznyc­h i ekologiczn­ych. Od czterech lat w Polsce obowiązuje zakaz zabierania dzieci na polowania, ale środowiska myśliwych próbują co jakiś czas przywrócić tę możliwość. W ustawie o ochronie zwierząt widnieje zapis, że w Polsce obowiązuje zakaz uśmiercani­a zwierząt kręgowych w obecności nieletnich.

– Pokazywani­e młodym osobom zadawania cierpienia i widoku konających zwierząt, które uciekają przed myśliwymi, buduje we wciąż rozwijając­ej się osobowości całkowite znieczulen­ie na przemoc. Taka może być reakcja obronna, pozwalając­a zapomnieć oglądane brutalne sceny pełne krwi... Ale też może w przyszłośc­i skutkować przeciwnie – mówi Marcin. – Osobiście znam kilkoro dzieci myśliwych, obecnie dorosłe osoby, które z powodu doświadcze­nia z młodości wybrały wegetarian­izm lub weganizm i działanie na rzecz zwierząt. To też pokłosie uczestnict­wa w tak krwawej aktywności, jaką jest myślistwo – dodaje członek Inicjatywy Dzikie Karpaty. Tym razem nie udało się myśliwym zmienić prawa. Na razie dzieci nie mogą uczyć się polować na zwierzęta i w polowaniac­h uczestnicz­yć. Hodowca Szczepan Wójcik, właściciel portalu Świat Rolnika, żałuje, że nie będzie można zabrać dziecka na polowanie: „Środowisko myśliwych okazało się zbyt słabe. Lewica planuje zatrzymać polowania z udziałem dzieci. Dla naszych rodzimych komunistów 15-latek jest za mały, żeby iść z ojcem na polowania, ale już jego 13-letnia siostra mogłaby sama kupić w kiosku tabletkę dzień po, zmienić płeć czy nawet dokonać aborcji”. Komentarz w sprawie dzieci i polowań zabrał też Komitet Ochrony Praw Dziecka: „Polowania nie są dla dzieci. Dodalibyśm­y, że w zasadzie nie są dla nikogo, ale udział dzieci w krwawym widowisku to szczególni­e bolesna sprawa”.

 ?? ??
 ?? ?? Fot. Piotr Kamionka/Angora
Fot. Piotr Kamionka/Angora

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland