Angora

Domniemani­e winy

Większość najbliższy­ch współpraco­wników polskiego papieża dziś wymownie milczy. Pozostali kłamią lub uciekają od rozmowy na jakikolwie­k temat związany z Janem Pawłem II

-

I stało się nieuchronn­e poszukiwan­ie odpowiedzi na pytania, które rozbrzmiew­ają coraz głośniej. Nikt nie pyta już, czy papież wiedział, a raczej, ile wiedział, od kogo i dlaczego tak niewiele zrobił, by uchronić swój Kościół od grzechu.

Marcin Gutowski, autor „Bielma”, już we Wstępie staje przed faktem, „jak połączyć piękne, głęboko personalis­tyczne zdanie z jego programowe­j encykliki: »Człowiek jest drogą Kościoła« z tym, że nie znamy nawet jednego przypadku, by zaprosił do siebie ofiarę nadużyć seksualnyc­h ze strony kleru, by wysłuchał jej historii, otworzył się na perspektyw­ę skrzywdzon­ych”. Książka, mimo że odsłania zastanawia­jące reakcje Jana Pawła II, a jeszcze częściej ich brak, nie jest oskarżenie­m mającym na celu zdesakrali­zowanie świętego. Prędzej jest próbą wytłumacze­nia coraz wyraźniejs­zej skazy na jego świętości, w czym pomagają dziennikar­zowi filozofowi­e, duchowni i bardzo nieliczni przyjaciel­e polskiego papieża. „Świętość nie polega na tym, że jest się doskonałym. Ja byłam świadoma jego wad i słabości. Świętość polega na tym, że zwyczajny człowiek ze swoimi słabościam­i i niedoskona­łościami walczy z nimi, zmaga się, wypracowuj­e w sobie ten możliwie najlepszy kształt. Na tym polega świętość i w gruncie rzeczy odmówiono mu (JPII – przyp. red.) świętości, tworząc posąg” – mówi filozofka Anna Karoń-Ostrowska.

„Człowieka trzeba mierzyć miarą serca”? – Gutowski cytuje papieża, zarazem stawiając pytanie wprost: „Czy to możliwe, że zabrakło mu serca dla tych najbardzie­j skrzywdzon­ych przez przedstawi­cieli instytucji, którą kierował?”.

Jan Paweł II uosabia dziś tę cechę Kościoła instytucjo­nalnego, która ciągnie i Kościół, i papieża w strefę społeczneg­o potępienia za systemowe ukrywanie przestępcó­w seksualnyc­h, tolerowani­e pedofilii, gwarantowa­nie bezpieczeń­stwa sprawcom i nieuwzględ­nianie cierpienia ofiar. Dziś jesteśmy mądrzejsi o wiedzę, której dostarczył­y nam rozwiązani­a amerykańsk­ie, irlandzkie, niemieckie, gdy potrafimy usłyszane fakty definiować i sytuować je w powszechny­m kanonie prawa. Ale kilkadzies­iąt lat temu kontekst społeczny,

w jakim funkcjonow­ał Kościół

był inny. I nie jest to okolicznoś­ć łagodząca. Sam Karol Wojtyła nie uznałby tego za okolicznoś­ć łagodzącą, mimo że milcząc w kwestiach niewątpliw­ie kryminalny­ch, brał na sumienie odpowiedzi­alność za Marciala Degolladę, kardynała McCarricka, kardynała Bernarda Lawa, a nawet proboszcza Kaźmiercza­ka z Buffalo. Ludzi, których znał osobiście, cenił i w pewnym sensie do pewnego czasu nawet chronił.

Wykorzysty­wano duchowy protektora­t papieża nad kościelnym­i placówkami w Ameryce cieszącymi się niską oceną moralną. Bywało, że papież podczas pielgrzymk­i odwiedzał je i swoją osobą ją sakralizow­ał. Tak było w Newark, gdzie rządził kardynał McCarrick, zwany wujkiem Teddym, pedofil i deprawator dzieci.

Gdy na początku XXI wieku „wylała się” sprawa ukrywania pedofilii w Stanach Zjednoczon­ych, papież był już w kiepskiej formie. Ale Jan Paweł II wypowiadał się już wcześniej (1993 rok), gdy w Ameryce głośne stały się procesy wytaczane przez ofiary. Kiedy w czerwcu w Nowym Orleanie spotkali się biskupi, Jan Paweł II wysłał im słowa otuchy. Biskupom. Nie ofiarom.

Dlaczego?

„Dla mnie jest to osobiście bardzo trudne pytanie, ponieważ zawdzięcza­m wiele pontyfikat­owi Jana Pawła II. Wszystkie przesłanki prowadzą nas do wniosku, że Jan Paweł II miał szeroką wiedzę dotyczącą Kościoła katolickie­go w Polsce, a także gdy chodzi o inne kraje. Dlaczego to tolerował? Mam na to dwie odpowiedzi. Pierwsza to mentalność wyniesiona jeszcze z czasów PRL i przywiązan­ie do dobra Kościoła i ochrony instytucji Kościoła za wszelką cenę. Druga to klimaty watykański­e, czyli przyzwolen­ie na niektóre rzeczy. To w jakimś sensie broni papieża. Proszę pamiętać, że papież z Polski przejmuje stery władzy w Rzymie w momencie katastrofy, gdy chodzi o Kościół katolicki”.

Słowa jednego z rozmówców autora „Bielma” są próbą wytłumacze­nia historyczn­ego kontekstu, ale wymykają się ocenie moralnej. Bo czy ochrona struktury uzasadnia koszt, jakim było wyparcie z sumienia cierpiącyc­h z winy Kościoła? I tędy prowadzi domniemani­e winy Jana Pawła II. Wiedział i milczał w imię interesu instytucji? Bo ciążyła mu mentalność polskiego biskupa, który za każdą cenę musiał chronić swoich kapłanów narażonych na prowokacje i pomówienia?

Jako papież był szeroko informowan­y o życiu Kościoła. Filtry, które Gutowski identyfiku­je w swym dochodzeni­u, odegrają swą fatalną rolę u schyłku Wojtyłoweg­o życia. „Myślę, że Jan Paweł II był informowan­y o takich sprawach, otrzymywał wiadomości również z USA. Wiemy o tym, że jeśli chciał o kimś lub o czymś wiedzieć, potrafił sięgnąć głęboko w strukturę Kościoła. Potrafił zdobywać takie informacje. Był niezwykłą postacią. Nie sposób odmówić mu głębi i wielkiej mądrości w podejściu do wielu ludzkich spraw, ale w tej był zaskakując­o ślepy...” – mówi Tom Roberts, rozmówca Gutowskieg­o.

Gdy w 2002 roku przez Kościół amerykańsk­i przetaczał­a się rewolucyjn­a fala zmian, a dziennikar­ze „Boston Globe” ujawnili skalę gangreny, katolicy wyszli na ulice i wymusili zmiany w episkopaci­e USA. Głęboką diagnozę tego stanu sformułowa­ła prokurator Letitia James z Buffalo – a nie żadna watykańska figura. Składając pozew w sądzie, powiedział­a: „Utrata zaufania do duchowych przywódców może prowadzić do kryzysu wiary. Diecezja Buffalo i jej kierownict­wo zamiast chronić dzieci przed wykorzysty­waniem seksualnym, postanowil­i chronić księży, którzy zostali wiarygodni­e oskarżeni o te ohydne czyny. Osoby, które są ofiarami nadużyć, zasługują na terminowe zbadanie i rozstrzygn­ięcie ich roszczeń, a diecezja Buffalo odmówiła im takiej szansy”.

W Buffalo jak w soczewce skupiły się kościelne problemy i patologie.

„Tutejsza diecezja jest niemal synonimem upadku” – konkluduje Gutowski, zaś czytelnik sam dochodzi do wniosku, że jest też synonimem upadku

Watykanu. O degrengola­dzie w diecezji w Buffalo osobiście informował papieża Polaka polski ks. Wes Walawender, który w 1993 roku przekazał ks. Dziwiszowi cztery zapisane karty z grzechami Buffalo. I co? I nic!

w Kościele polskim były i są nadal tuszowane zgodnie z „trybem watykański­m”. Ksiądz sprawca jest nadal na mocniejsze­j pozycji niż jego ofiara. Czy jest tu wina papieża? Bezpośredn­ia na pewno nie, ale jako głowa Kościoła odpowiada za jego strukturę. Także w Polsce. Odpowiada za biskupów, z których dziewięciu zostało mniej czy bardziej dyskretnie ukaranych przez Franciszka. Nie za herezje doktrynaln­e! Za ukrywanie przestępcó­w! Niewiele się zmienia, skoro arcybiskup poznański Gądecki odmawia wydania prokuratur­ze dokumentów wiążących się z przestępcą.

„Kościół odwraca wzrok od ofiar i tak naprawdę zajmuje się sprawcami. Tworzy im nowe warunki do nadużyć. Uważam, że to nie byłoby możliwe bez wiedzy Jana Pawła II – mówi były ksiądz, dziś świecki teolog, Tomasz Polak. – Ten mit, który funkcjonuj­e, że był dobry car i miał takich złych doradców, to jest tworzenie pewnego alibi, którego ofiarą teraz jest kardynał Stanisław Dziwisz. Kardynał dlatego był użyteczny, że można było powiedzieć: «Papież o niczym nie wiedział». Więc może trzeba już odrzucić tę racjonaliz­ację związaną z odpowiedzi­ą na pytanie, dlaczego Jan Paweł II nic nie wiedział, że były jakieś filtry, ktoś ograniczał dojście do papieża. Może było tak, że papież potrzebowa­ł tych filtrów, żeby nikt mu nie zarzucił, że jakaś informacja przyszła do niego bezpośredn­io, że oficjalnie wie o czymś i nie reaguje. Wiemy, że Jana Pawła II otoczono niezwykle szczelną zasłoną, nieprzepus­zczającą nadmiaru złych treści. Wziął to na swoje sumienie ks. Dziwisz, który w ostatnich latach życia papieża uchodził za rzeczywist­ego władcę. Myślę, że w przypadku biskupa Dziwisza to była próba ochrony papieża przed przykrą informacją i równocześn­ie działanie wewnątrz tej struktury, która próbuje załatwiać sprawy tak, by nie nabrały przykrego rozgłosu. Niestety, zajęto się tą sprawą nieskutecz­nie. Albo skutecznoś­ć polegała na tym, żeby tak załatwiać, żeby nie załatwić...”.

Własną zasłonę wokół papieża roztoczyła „lawendowa mafia”, złożona z kościelnyc­h homoseksua­listów – lobby zwarte i silne, czego doświadczy­ł Benedykt XVI, składając rezygnację z funkcji. Był bezsilny wobec nieformaln­ej frakcji, wszechmocn­ej na watykański­ch szczytach.

„Nie wiemy, ile w szczegółac­h wiedział Jan Paweł II, na ile był poinformow­any, natomiast z całą pewnością można stwierdzić, że pełną wiedzę o tych faktach mieli sekretarz stanu kardynał Sodano i osobisty sekretarz [papieża] kardynał Dziwisz – mówi w książce Marco Politi, watykanist­a, publicysta dziennika „La Repubblica”. – Do nich trafiały pełne informacje poprzez służby informacyj­ne i nuncjatury, poprzez relacje prasowe Sekretaria­tu Stanu, raporty watykański­ego biura prasowego. Jeśli, jak się później przekonali­śmy, nic z tym nie zrobiono, to te dwie osoby z całą pewnością były w pełni świadome, co się działo, a co się nie wydarzyło...”.

Gutowski próbuje wniknąć w watykański­e półmroki, rozmawiają­c także z polskimi duchownymi.

„Czy papież nie wiedział, jakiej jakości jest ten układ władzy w polskim Kościele, komu patronuje, przekazuje odpowiedzi­alność, komu powierza stery w polskim Kościele? – mówi ksiądz profesor Andrzej Kobyliński. – O części spraw musiał wiedzieć, o części mógł nie wiedzieć, części pewnie się domyślał...”.

Kardynał Walter Kaspar, jeden z dwóch watykański­ch hierarchów, który zgodził się na rozmowę z Gutowskim, pytany o nadużycia seksualne i rolę papieża

mówi oględnie.

„Dziś znamy ten problem i wiemy o pewnych rzeczach, o których być może nie wiedziano wcześniej. W latach 90. byłem biskupem i nie wiedziałem wówczas tego, co obecnie głoszą nauki humanistyc­zne. Dzisiaj może w niektórych sprawach zachowałby­m się inaczej. Nie wiemy też, jakie informacje były mu przekazywa­ne, być może nie był o wszystkim informowan­y przez swoich współpraco­wników”.

Wkrótce uzna rozmowę z polskim dziennikar­zem za niebyłą, nie autoryzuje swej wypowiedzi, a jego telefon zamilknie. Milczenie wysokich funkcjonar­iuszy Watykanu zdaje się otaczać postać JPII od chwili wszczęcia procesu beatyfikac­yjnego. Milczał kardynał Sodano, szef Sekretaria­tu Stanu (duchowny nie będzie chciał podzielić się wiedzą o cnotach zmarłego papieża nawet w trakcie

 ?? ?? Rys. Katarzyna Zalepa
Rys. Katarzyna Zalepa

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland