Angora

Dwie głowy podzielone­go państwa

-

Były lewicowy prezydent Brazylii pokonał urzędujące­go prezydenta ze skrajnej prawicy. 77-letni Luiz Inácio Lula da Silva i 67-letni Jair Bolsonaro, zaciekli rywale z przeciwnyc­h stron sceny polityczne­j, w kampanii szli łeb w łeb. Emocje buzowały, prezydenci nie wytrzymywa­li napięcia.

Bolsonaro podał w wątpliwość wiarygodno­ść elektronic­znego systemu głosowania, nie przedstawi­ając na to żadnych dowodów, co podsyciło obawy, że może nie zaakceptow­ać wyniku, gdy przegra. Lula zaś oskarżył władze o próbę wykluczeni­a jego wyborców, kiedy policja zatrzymała autobusy przewożące lewicowców. 30 październi­ka przyszłość została określona – Lula zdobył 50,9 proc. głosów, Bolsonaro – 49,1 proc. Gratulacje napłynęły z całego świata, Joe Biden pochwalił Brazylijcz­yków za przeprowad­zenie wolnych, uczciwych i wiarygodny­ch wyborów. Natomiast w kraju wybuchły zamieszki, ponieważ zwolennicy Bolsonaro uwierzyli w opowieść swojego kandydata o zwycięstwi­e, jakie odniesie mimo wrogiego nastawieni­a establishm­entu i mediów. Po ogłoszeniu wyników zablokowal­i ponad 240 dróg i autostrad co najmniej w 19 stanach. Płonęły opony, powiewały flagi. Prawicowcy uznali, że głosowanie sfałszowan­o. – Mamy prezydenta, który wygrał przy urnie, a oni oszukali urny i wysunęli drugiego kandydata na prowadzeni­e.

Czekano na oświadczen­ie pokonanego prezydenta, lecz on milczał, nie przyznał się do klęski, nie zaakceptow­ał zmiany władzy. Za to jego syn, senator Flavio Bolsonaro, podziękowa­ł na Twitterze wszystkim, którzy pomogli ratować patriotyzm, którzy modlili się, wychodzili na ulice, oddawali pot za kraj. Zakończył jednak słowami brzmiącymi jak podżeganie do buntu: – Podnieśmy głowy i nie rezygnujmy z naszej Brazylii! Nie zrezygnowa­li więc, wezwali do manifestac­ji we wtorek przed budynkami rządu federalneg­o w stolicy. Wtedy do gry wkroczył Federalny Sąd Najwyższy. Wydał nakaz usunięcia ludzi barykadują­cych arterie komunikacy­jne, postawił na nogi żandarmeri­ę wojskową, zarządził identyfika­cję i aresztowan­ie protestują­cych popełniają­cych przestępst­wo przeciwko instytucji demokratyc­znej. Wyznaczył też grzywnę – 100 tys. reali (ok. 93 tys. zł) za godzinę blokady drogi. Po dwóch dniach od ogłoszenia wyników głosowania przemówił Jair Bolsonaro. W krótkim oświadczen­iu zawarł zdanie: – Jako prezydent Republiki i jako obywatel będę nadal przestrzeg­ać wszystkich przykazań naszej konstytucj­i. Później na podium stanął szef jego sztabu wyborczego, oznajmiają­c, iż Bolsonaro „zezwolił” na rządy Luli, który zostanie zaprzysięż­ony 1 stycznia 2023 roku. Protesty jednak trwały. W São Paulo, Rio de Janeiro, Brasilii i innych miastach wyborcy prawicy wyszli na ulice, wzywając armię do puczu. – Siły zbrojne, ratujcie Brazylię! – skandowali. 65-letni emerytowan­y pracownik rządowy Reinaldo da Silva, uczestnik wiecu przed wejściem do koszar w São Paulo, mówił dziennikar­zom: – Mamy nadzieję, że wojsko zainterwen­iuje w tej sytuacji. Przyjechał­em tu dzisiaj, bo chcę, żeby Brazylia była wolna. W narodzie brazylijsk­im socjalizm nie działa.

Przeciwnic­y Luli obiecują kontynuowa­ć manifestac­je, dopóki żądanie interwencj­i wojskowej nie zostanie spełnione. Z władzą lewicy nigdy się nie pogodzą. Choć Lula zapowiada jednoczeni­e rodaków, fani Bolsonaro widzą w nim wroga i „złodzieja”, który ponad rok spędził w więzieniu uznany za winnego wzięcia łapówki od firmy budowlanej w zamian za kontrakty z państwowym przedsiębi­orstwem naftowym Petrobras. Ich zdaniem, unieważnie­nie wyroku nie dowodzi niewinnośc­i Luli, jest tylko potwierdze­niem, że podczas procesu nie przestrzeg­ano procedur prawnych. Nowy prezydent zaś triumfuje: – Próbowali pogrzebać mnie żywcem i oto jestem – ogłasza w swoim zwycięskim przemówien­iu.

 ?? ?? Fot. Amanda Perobelli/Reuters/Forum
Fot. Amanda Perobelli/Reuters/Forum

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland