Na początku była czerń
Kolor, który zawsze wygrywa. Wielki, czarny znak zapytania. Eksploracji czerni poświęcił twórczość Pierre Soulages, zmarły przed kilkoma dniami Francuz, jeden z najważniejszych współczesnych malarzy abstrakcjonistów. Żył 102 lata, 10 miesięcy i 2 dni. Oficjalne, państwowe uroczystości żałobne odbyły się w środę 2 listopada przed Luwrem na dziedzińcu cour carrée. Ceremonii przewodniczył prezydent Emmanuel Macron w obecności członków rządu, rodziny artysty, paryżan.
Wcześniej w ten sposób uczczono tu tylko Georges’a Braque’a (1963), Le Corbusiera (1965) i Andrégo Malraux (1976). Macron, przemawiając nad trumną, powiedział, że „Pierre Soulages wiedział, jak na nowo wymyślić czerń tryskającą światłem, że jego dzieło jest żywą metaforą, z której każdy czerpie nadzieję”.
Soulages urodził się 24 grudnia 1919 roku w Rodez koło Tuluzy. W tych stronach jego nazwisko tłumaczono jako „ruchliwe słońce”. Miał pięć lat jak zmarł mu ojciec, wytwórca powozów konnych. Wychowywały go dwie kobiety, matka i 15 lat starsza siostra. Od dziecka lubił się ubierać na czarno, co matka strofowała, twierdząc, że przedwcześnie nosi po niej żałobę. Mając 12 lat doznał w opactwie Saint-Foy estetycznego olśnienia, które zadecydowało, że malowanie stało się częścią jego życia. Pół wieku później wykonał tam czarno-białe witraże, będące wizytówką kościoła. Po wojnie związał się z Hartungiem i Picabią, zaprzyjaźnił z Rothko.
Twórczość Francuza uważano za europejską przeciwwagę dla amerykańskich ekspresjonistów abstrakcyjnych w rodzaju słynnego Jacksona Pollocka. Choć byli i tacy, co pokpiwali z jego artystycznej wielkości, twierdząc, że i owszem, jest wielki, bo ma 190 cm wzrostu. Nikt tak nie żartował, kiedy jako pierwszy żyjący malarz francuski sprzedał swój obraz za 10 milionów dolarów (inny w 2021 roku za ponad 20 milionów dolarów). Otrzymał prestiżową nagrodę w dziedzinie sztuki Praemium Imperiale. Jego prace trafiły do największych muzeów na świecie, Guggenheima w Nowym Jorku czy Tate Gallery w Londynie. Dwa lata temu, w setną rocznicę urodzin, miał wyjątkową retrospektywę w Luwrze, jaką za życia mieli tylko Chagall i Picasso. Wystawiał na całym świecie. Mieszkał w Paryżu i Sète nad Morzem Śródziemnym. W Rodez ma efektowne muzeum.
Czerń. Tylko ona może być czystsza od bieli. Czerń świetlista. Konsekwentna
abstrakcja. Wielkoformatowe obrazy. Francuski mistrz czerni tytułował swoje obrazy jak najprościej – Peinture (Malarstwo) z podaniem wymiarów i daty wykonania. Unikał przynależności do szkół i grup artystycznych. Szedł własną drogą, co krotochwilnie określał „braniem malarstwa za rogi”, za czarne rogi, choć na początku tej drogi nie ograniczał się tylko do czerni, współgrały z nią tony niebieskie, czerwone, gamy brązów. Malował wyciągiem z łupin orzecha, eksperymentował ze smołą. W końcu zafascynowany grą światła na zaczernionej powierzchni, lśniącej lub matowej, zredukował wszystkie barwy do czerni, której się poświęcił bez reszty od końca lat 70., od obrazu zatytułowanego „Malarstwo 162 x 127 cm, 14 kwietnia 1979”. Wtedy zaczął długi, trwający aż do śmierci okres eksploracji czerni, nazwany przez niego neologizmem „Outrenoir”. Termin ten można tłumaczyć jako „zaczerń”, „nadczerń”, „ponadczerń”, „ultraczerń”, „superczerń”, jako coś, co będąc poza nią, ją konstytuuje.
Czerń. Czarna straż wszechrzeczy. Władcza, radykalna, nieprzenikniona. Od niej wszystko się zaczęło. Czerń poprzedza światło, emituje jego promieniowanie, odbija je, pochłania. Bez niej niczego by nie było: ani natury, ani nas samych. Dzieła Soulages’a nie komunikują sensu. Sens konstruuje sam widz poprzez filtr swoich myśli i emocji. Sam nosi w sobie ślady czerni. Gdy się poruszy, widzi coś innego, inne światło sączące się lub zastygające w czarnej substancji obrazów o bruzdowatej fakturze. I nie chodzi tu tylko o światło odtwarzane na obrazie, ale i te przed obrazem, światło otoczenia, które odbite od grubej warstwy farby zmienia się, czasem delikatnie, subtelnie, czasem feerycznie, widowiskowo. To widz, patrząc na obraz, daje mu życie, staje się jego częścią.
Czerń. Przeciwieństwo światła, najciemniejsza z barw, kolor początku, nazywany „niezrozumianym kolorem”. Jego symbolika w różnych kulturach bywa inna: w Japonii to kolor szlachetności, w Chinach – szczęścia, u Indian – życia, u nas – żałoby i śmierci, ale i elegancji, luksusu, tajemniczości. La plus élégante des couleurs... Wraz ze światłem wywołuje w mózgu psychiczne wrażenie całego spektrum kolorów. Soulages szedł na spotkanie czerni, szukając światła. Nakładał szpachlą lub pędzlem czerń na powierzchnię płótna, by wywołać światło, tę nieuchwytną efemerydę, która pozwala widzieć, determinuje obecność w świecie, warunkuje związki z tym, co nas otacza. „Widzieć, to być częścią światła”.
Obrazy zmarłego artysty tworzą rodzaj poliptyków. Monochromatyczne, matowe, lśniące, wibrują niczym ciemny horyzont w doskonałej równowadze. Są też obrazy o bardziej zróżnicowanej fakturze, poszarpane plamy, linie o spokojnym i niespokojnym profilu, kontrastujące z matową lub lśniącą powierzchnią, jak odblask nocnego morza, srebrnoszarego poranka, zapadającego wieczoru. Ich chropowate rytmiczne partie łączą się raz w niespokojną, raz w harmonijną całość. Grajmy w to czarne. Ten kolor zawsze – i na początku, i na końcu – wygrywa.