Ludzie, odpieprzcie się od Kaczyńskiego!
W TVN, Wyborczej i na Onecie zagotowało się jakby Magda Gessler, walkiria polskich zakładów żywienia zbiorowego, wdarła się do jakiejś garkuchni. Słychać krzyk, lament i biadanie...
Wszystko przez starego Kaczyńskiego, który z partyjną trupą objeżdża kraj, spotyka się ze znajomymi, opowiadając im czerstwe facecje i ogłaszając prawdy świeże w tamtym stuleciu. Stary bawi się przy tym setnie, bo nigdy tylu nie słuchało go naraz i nigdy nie zbierał takiego aplauzu, jak pośród swoich. Może im powiedzieć wszystko! I będą klaskali! W Ełku, gdy stwierdził, że Polki nie chcą rodzić, bo „dają sobie w szyję”, gawiedź aż się zaniosła od śmiechu. Kaczyński, ciesząc się z tego, że słyszy, co mówi, wywodził, że Polki nie rodzą, bo chodzą naprute winem, by zacytować celebrytkę. A jak przestają pić, to trzeźwieją i rodzić im się nie chce. To są mądrości półgłówka z przedmieścia, ale Kaczyński w PiS-ie nadal uchodzi za tęgą głowę, więc może umysłowej tężyzny brakuje słuchaczom? Ja natomiast uważam, że takie słowa są potrzebne, cenne i skuteczne. Niech wódz mówi! I wara, by mu przeszkadzać! Ludzie! Odpieprzcie się od Kaczyńskiego!
Wołanie moje jest uzasadnione, bo w minionym tygodniu w opozycyjnych mediach o mądrościach Kaczyńskiego gniewnie wypowiedziały się posłanki, ministerki i piosenkarki, feministki, wieloródki i pierwiastki, panny na wydaniu, bogate bez zajęcia i „zwiędłe ruty”, jak w „Potopie” mawiał niezapomniany pan Sakowicz. Tezę Kaczyńskiego, że gdy Polka pije do 25. roku życia, to potem nie rodzi, potwierdziła Jadwiga Emilewicz, druhna w młodości niedająca sobie w szyję, swobodnie więc zachodząca, i to po trzykroć! Ale inne panie były dla Kaczora mniej wyrozumiałe i będąc niewątpliwie naprute winem szydziły zeń, a to wznosząc toast, jak Monika Olejnik, a to lżąc go, jak Kinga Rusin, wyzywając od „zidiociałych starców z Żoliborza”. Brutalny poseł Biedroń wysokim głosem pełnym łez zalecił, by Kaczyński „sam się walnął w łeb”, zaś celebrytka Smaszcz nie bez żalu dowodziła, że Kaczyński „kobiet nienawidzi, bo wywołują u niego obrzydzenie i niechęć”. Co myśli spowinowacona z ostatnią artystka Cichopek chwilowo nie wiemy, bo Kurzajewskiego gdzieś poniosło.
W rubasznym stand-upie Kaczyńskiego tkwi jednak pułapka, w którą tenże wpadł niczym pocieszna niezdara w slapstickowym filmie... Skoro Polki dają w szyję, co Kaczyński potępia, i nie rodzą, co też potępia, to co mamy myśleć o takich pannach jak Krysia Pawłowicz czy Kinga
Duda? 25 lat już skończyły, swoje wypiły, a chodzą bez przydziału, brzucha i potomstwa? Czyż nie jest „obraźliwa głupota”? – jak nazwała ełcki popis wesołego Jarosława posłanka Lubnauer. „Głupota, która jest nieszczęściem Polek”, dobiła dziadzię posłanka Nowacka, bo „Kaczyński dał sobie prawo decydowania o naszym życiu, marzeniach i ciałach”. Ale to naturalny mechanizm, właściwy twardzielom, którzy po krótkiej rozgrzewce i wstawieniu kilku endoprotez startują w każdym maratonie. Obserwując potencjał prezesa, wiemy, że niestraszny mu nawet triathlon, a Bieg Rzeźnika to dlań tylko poranna przebieżka.
Jak doniosły media, światły umysł Kaczyńskiego przedstawiono już za granicą, by każdy wiedział, że Polska wymiera, bo Polki chlają na umór. Śmiał się już z wesołka z Żoliborza: Turek, Czech i Amerykanin; śmiał się Hiszpan, Niemiec i Francuz. Złośliwy Angol wytknął co prawda, że o rodzeniu dzieci naucza w Polsce stary kawaler, a Australijczyk potwierdził banał, że „polski polityk budzi śmiech”. Nie wytrzymała tej nieludzkiej presji artystka dramatyczna Chorosińska, heroina z poselskiego klubu PiS, twierdząc, że prezes niczego takiego nie powiedział... Jak Chorosińska myśli w PiS-ie niewielu, bo suma idiotyzmów, które Kaczyński wygaduje ku własnej uciesze, staje się dlań politycznie groźna. Sam już tego nie czuje, bo poza bólem kolan czuje niewiele, a jego dworzanie boją się powiedzieć mu prawdę, bo na tym stracą. Szacunek należy się posłowi Ardanowskiemu, który – nie pierwszy raz – pokazuje, że ma jaja. „Oddalamy się od naszych wyborców. Mam żal do jego otoczenia, że samego go tak zostawiają”.
Aliści dla oponentów Kaczyńskiego nie ma lepszej sytuacji, jak ta, w której pozostawiony jest sam sobie. Nie przeszkadzajmy mu, nie wyśmiewajmy jego gomułkowskich bon motów. Nie podniecajmy się, gdy Kaczyński palnie coś durnego, bo żaden celebrycki czy profesorski protest nie sprawi, że opozycja z nim wygra. Albowiem żadna ekspertyza nie wpłynie na opinię Kaczyńskiego! Żaden uczony od demografii czy alkoholizmu nie przekona go, że białe jest białe, a czarne – czarne. Nie przejmujmy się, że polityk drażni tych, którzy i tak nie oddadzą na niego głosu. Idzie bowiem o to, by jego głos dotarł nie tylko do dzbanów klaszczących na zamkniętych spotkaniach, ale do tych, którzy na wybory dotąd nie chodzili. Niech usłyszą to wszystkie polskie kobiety! Bo Kaczyński zasłużył, jak nikt inny, na cios łaski, jaki przy urnach zgotują mu Polki. Bo Kaczyński sam jest gwarantem własnej przegranej, stąd apel, by dać mu spokój! Pozwolić mu gadać! Niech ględzi, obraża, jątrzy i skłóca! I niech idzie na dno, gdzie jego miejsce.