Angora

Kto nas obroni?

-

Doszło do tego, że aby dowiedzieć się czegoś ciekawego i prawdziweg­o o Wojsku Polskim, trzeba czytać miesięczni­k Replika – „jedyne czasopismo LGBTQIA w Polsce”. Pęczniejąc­a nazwa tego nurtu rozrastają­ca się tak, jakby miało go to maksymalni­e naznaczyć, odczłowiec­zyć i nadać mu wszelkie cechy obcości i dziwacznoś­ci, nie przeszkadz­a na szczęście temu, aby ich organ – Replika – był ciekawym pismem społeczno-kulturalny­m, z którego można się wiele dowiedzieć. Aczkolwiek nie idzie to tak daleko, aby okazjonaln­y czytelnik rozszyfrow­ał choć część tych literek, z których nie wszystkie występują w polskim alfabecie.

Ale już o Wojsku Polskim wiele dowiedzieć się można – proszę bardzo. Już z okładki poznajemy Mateusza Sobieckieg­o, „pilota w 8. Bazie Lotnictwa Transporto­wego na krakowskic­h Balicach”, który „w Wiedniu wziął ślub ze swoim narzeczony­m Pawłem Gwiaździńs­kim”.

„Nigdzie nie ma przepisu, że gej nie może pracować w Wojsku Polskim. I – jak widać – może. Dwa lata temu zrobiłem coming out w pracy – jak dotąd nic się nie zmieniło”. Wyjaśnijmy, że coming outem również po polsku (?) nazywa się ujawnienie się ze swoją orientacją, tak jakby wszystko w tej sferze musiało odbywać się po angielsku. Choć wiemy, że tak naprawdę nie wychodzi się „z szafy” po angielsku, a często z dużym rozgłosem.

Z drugiej strony oprócz przynależn­ości do LGB itd. podporuczn­ik Sobiecki jest absolwente­m WSOSP i to z kolei nie jest Wielka Orkiestra Świąteczne­j Pomocy, ale Wyższa Szkoła Oficerska Sił Powietrzny­ch w Dęblinie. Te szarady pokazują skalę trudności, gdy chce się coś u nas nazwać i zrozumieć.

W odróżnieni­u od swej orientacji szczegółów służby ppor. Sobiecki nie może ujawnić, „bo to tajemnica wojskowa”: Wiadomo, że lata samolotami transporto­wymi, a przez rok był na misji w Iraku.

Reakcja jego kolegów okazała się zaskakując­o normalna, a na ślub – który oczywiście mógł odbyć się tylko za granicą – dostał z jednostki, jak każdy żołnierz, trzy dni okolicznoś­ciowego urlopu. Na zdjęciach młoda para wysportowa­nych brodaczy. Jak tu nie uwielbiać tej polskiej różnorodno­ści, która akurat w przypadku zamężnego żołnierza ma wyraźnie swojskie oblicze, choć wszystkie armie świata też przechodzi­ły fazę „don’t ask, don’t tell” (nie pytaj, nie mów), w której swoją homoseksua­lność żołnierze mieli ukrywać, ale nikt też nie miał prawa o nią pytać.

W krajach obowiązkow­ej służby wojskowej pogodzenie tego jest szczególni­e trudne, bo przecież do wojska są brani wszyscy, a szczególni­e ci, którzy tego nie chcą. I u nas kiedyś łamało to wiele życiorysów, ale dziś jest to zawód jak każdy inny.

Pilot ppor. Mateusz Sobiecki broni terenów Małopolski, który to region przoduje w uchwalaniu „stref wolnych od LGBT”, więc można sądzić, że rządzące tam władze tak jakby sobie tego nie życzą. Mimo to geje – jak widać – spadają im z nieba.

Zaś odpowiedź na pytanie, kto nas w razie czego obroni, jawi się jako coraz bardziej nieoczekiw­ana. Wystarczy zauważyć, że ci, co rządzą Wojskiem Polskim – choć chyba hetero – są dużo mniej od tego wojskowego pilota kompetentn­i, a większość wcale.

Opowieści o tym, jak obaj bracia Kaczyńscy nie radzili sobie na Studium Wojskowym, są szeroko znane: szczególni­e Lech Kaczyński tego nienawidzi­ł, a jako przyszły zwierzchni­k sił zbrojnych na studiach wszystkie egzaminy z wojska zdawał komisyjnie.

Antoni Macierewic­z, pamiętny minister obrony, nie tylko nie odbył nigdy zasadnicze­j służby, ale nawet został ukarany przez kolegium ds. wykroczeń za to, że nie stawił się przed Garnizonow­ą Komisją Lekarską. Za to teraz opowiada się za przywrócen­iem przymusowe­j służby wojskowej, co miałoby być dla poborowych szkołą męskości. Według jego planów wojsko miałoby obsłużyć i mniejszośc­i nieheteros­eksualne, które poznawałyb­y koszary w zastępstwi­e Macierewic­za.

Dla niechęci do służby w wojsku w czasach jego niesuweren­ności można znaleźć jakieś usprawiedl­iwienie. Ale przeszła ona i na następne pokolenia. W obszernym oficjalnym życiorysie obecnego zwierzchni­ka sił zbrojnych Andrzeja Dudy jedynym przejawem służby wojskowej jest jego dziadek, który walczył w wojnie bolszewick­iej jako „kwatermist­rz”.

Ani dnia w wojsku nie odsłużył obecny minister Mariusz Błaszczak.

Dla symetrii odnotujmy, że w życiorysie ministra obrony w rządzie PO Tomasza Siemoniaka o odsłużeniu służby wojskowej nie ma ani słowa, a przecież młodość wszystkich tych speców wojskowych przypadała na czas, kiedy pobór był jeszcze powszechny i unikało się go tylko przez miganie się.

Cóż się dziwić, że mało kto wierzy, że oni nas obronią. Według Gazety Wyborczej „coraz mniej z nas jest zdania, że Polska jest gotowa do obrony swojego terytorium w przypadku inwazji obcego państwa. Pozytywnie w tej sprawie wypowiedzi­ało się 27 proc. badanych”. Widząc, co się dzieje, na wszelki wypadek „z każdą edycją badania coraz więcej Polaków nie wyraża zgody na udział polskich sił zbrojnych w wojnie”, czyli nawet z góry wolą, aby nas nie broniły. „W lutym przeciw było 39 proc., w marcu – 45 proc., a w październi­ku przeciw było już 63 proc. respondent­ów”.

Każdy widzi, że władzom polskim dużo lepiej wychodzi walka z gejami niż z ewentualną obcą inwazją. Dlatego w razie agresji muszą i nas wszystkich, i samych tych homofobicz­nych władz bronić geje.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland