Jest moim wujkiem na papierze.
Rozmowa z FRANKIEM BRODĄ, aktywistą na rzecz osób LGBT, prywatnie siostrzeńcem premiera Mateusza Morawieckiego
– Jaka jest dziś Polska oczami Franka Brody?
– Jakbym miał ją określić kilkoma słowami, to myślę, że dobrym stwierdzeniem będzie, że Polska jest chora. Wiem, że to może zabrzmieć kontrowersyjnie, ale jako społeczeństwo jesteśmy strasznie podzieleni. O ile jestem w stanie zrozumieć ten podział na poziomie politycznym, o tyle bardzo mnie martwi podział dotyczący wartości człowieka. Mamy stronę, która mówi o tym, że człowiek jest najważniejszy, bez względu na swoje wyznanie religijne czy orientację seksualną, i mamy stronę, która tylko pisze o tym w swoich księgach i mówi, że człowiek jest najważniejszy, a potem obraża ludzi – kobiety i osoby LGBT – i nie pozwala im normalnie żyć. Prawdziwy przekaz tej drugiej strony jest taki: człowiek jest dobry, jeżeli jest nasz.
– Jak to jest być gejem w Polsce?
– Naprawdę trudno. Przemoc psychiczna, która nas dotyka, jest dużo większa niż przemoc fizyczna. A niestety i przemoc fizyczna się zdarza. Kiedyś, gdy wracałem pociągiem do domu, usłyszałem, że mam w ********* ć, bo oni nie chcą takich jak ja. Dwa razy dostałem też w twarz. Raz, gdy byłem z przyjaciółką.
– Za co dostałeś?
– Za to, że miałem pomalowane usta. A moja przyjaciółka Wiktoria za to, że próbowała mnie bronić. To straszne bać się wyjść z domu, a wielu moich znajomych, osób LGBT, tak ma. Boją się przyznać przed swoimi rodzinami, kim są. Ukrywają się przed innymi, ale też przed sobą. To jak zakładanie maski kogoś, kim się nie jest. To prowadzi do zaburzeń psychicznych. Do depresji, do myśli samobójczych. To jest tak duże natężenie, że ludzie nie wiedzą, gdzie szukać pomocy. Jak 15-latek LGBT ma szukać pomocy, jeśli nawet jego rodzice o tym nie wiedzą? Jego samego nie stać na psychologa. A nawet jakby go było stać, to bez zgody rodziców trudno byłoby mu pójść na wizytę.
– A jak było z tobą? Trudno jest „wyjść z szafy”? W Polsce trudno jest się przyznać, najpierw przed sobą, a później przed innymi, że jest się osobą homoseksualną?
– Miałem jakieś 12 – 13 lat, jak sobie uświadomiłem, że bardziej zwracam uwagę na chłopaków. Wcześniej podświadomie wiedziałem już, że coś jest inaczej. Moment przyznania się przed sobą był dla mnie dość ciężki. Byłem wtedy na feriach z rodzicami. Przepłakałem całą noc. Miałem wszystkie możliwe lęki przed tym, co powiedzą rodzice. Jak zareagują znajomi. Czy będę mógł się pokazać na zewnątrz. Czy będę miał w ogóle życie. Mnóstwo myśli. Finalnie jakoś sobie z tym poradziłem. Chyba uratowało mnie to, że wyszedłem z założenia: trudno, niech sobie ludzie gadają, ja chcę być sobą. Takie założenie starałem się mieć od dziecka, bo już w podstawówce byłem atakowany, m.in. z powodu mojej wagi.
– Kiedy powiedziałeś rodzicom, że jesteś gejem?
– Przez dłuższy czas im o tym nie mówiłem. Powiedziałem dopiero kiedyś w kłótni. Od tamtej pory wiedzieli.
– Jak zareagowali?
– Lepiej, niż się spodziewałem. Cieszę się ze sposobu, w jaki to przyjęli.
– A co z przyjaciółmi albo kolegami i koleżankami z klasy?
– Znajomym przez jakiś rok nie mówiłem o tym wprost. Wyszedłem z założenia, że jak ktoś mnie o to zapyta, to mu o tym powiem. To był powolny coming out, ludzie stopniowo się dowiadywali. Moje grono przyjaciół zareagowało normalnie, pozytywnie.
– Bałeś się reakcji innych?
– Bałem się. Zrobiłem przez to głupią rzecz w stosunku do mojej przyjaciółki. Podszyłem się pod kogoś innego w internecie, zacząłem z nią rozmawiać i wtedy powiedziałem jej, że jestem gejem. Jako ta inna osoba. Dopiero później przyznałem jej, że to byłem ja. Była zła, ale nie na to, że jestem gejem, tylko za sposób, w jaki jej o tym powiedziałem.
– Dlaczego to zrobiłeś?
– Jak masz osobę, która jest ci bardzo bliska, którą znasz od dzieciństwa i wiesz, że jedna rzecz, którą powiesz, może wszystko zmienić, to jest to stresujące. Sposób, w jaki jej to powiedziałem, to była jedna z najgłupszych rzeczy, jakie zrobiłem w życiu. Na szczęście do dzisiaj jesteśmy przyjaciółmi. Na jednej z wycieczek w gimnazjum powiedziałem, że jestem gejem, gdy ktoś zapytał, czy mam dziewczynę. Nikt tego nie skomentował, ale niektórzy byli zmieszani tą informacją. Odsunęli się ode mnie, bo nie wiedzieli, co powiedzieć.
– Boisz się albo bałbyś się iść z chłopakiem za rękę ulicami Wrocławia czy Warszawy?
– Ja nie, ale miałem kilku partnerów, którzy się bali. Strach był silniejszy. Nie powinno tak być, że ludzie ukrywają się w przejściu podziemnym, żeby dać sobie buziaka na pożegnanie. Byle nikt nie widział. Mam za sobą kilka terapii u psychologów. Chodziłem z własnej inicjatywy, bo wiedziałem, że tego potrzebuję. Przewartościowałem sobie kilka rzeczy w swoim życiu. Dla mnie najważniejszy jestem ja i to, jak ja się czuję oraz osoby mi bliskie. Mało mnie obchodzi zdanie innych. Ale wiem, że dużo osób przejmuje się tym, co pomyślą inni.
– Co byś poradził nastolatkom, którzy boją się „wyjść z szafy” i przyznać przed sobą i bliskimi, że są LGBT?
– Żeby zrobili to wtedy, kiedy będą się czuli najbardziej komfortowo. To nie są wyścigi. Coming out nie jest obowiązkiem. Nie można robić niczego na siłę. To jest wyłącznie ich sprawa. Nie są gorsi, niezależnie od tego, czy powiedzą, kim są, czy nie. Powiedziałbym im też, żeby byli ze sobą, żeby się wspierali nawzajem. To jest chyba dziś najważniejsze. Akceptacja. Powiedzenie drugiej osobie: „Jesteś okej”.
– Jak rządzący traktują osoby LGBT?
– Sposób, w jaki rządzący traktują osoby LGBT, podchodzi pod zachowania faszystowskie. To jest odczłowieczanie ludzi, wmawianie im, że są nienormalni i straszenie nimi. Przecież to minister edukacji Przemysław Czarnek podczas jednej kontrmanifestacji na spotkaniu z nim podzielił młodzież na normalną i tęczową. Czyli w jego rozumieniu osoby tęczowe są nienormalne. Takie wypowiedzi bolą mnie personalnie. Gdy słyszę wypowiedzi Czarnka, to mam wrażenie, że dąży on do tego, by w polskich przekładach Biblii pojawił się zapis: „Kochaj bliźniego swego, chyba że jest homo, wtedy zniszcz gnoja”. Trochę już tak się dzieje, nie tylko wobec osób LGBT, ale też wobec kobiet i osób, które mają inne poglądy i inny styl życia. Pod tym względem Polska jest chora.
– Prezes PiS jeździ po Polsce i często odnosi się do osób LGBT. Mówi o ofensywie lewactwa kulturowego, o tym, że zagrożona jest wolność wyrażania poglądów, a także, że on nie chce takich zjawisk, jak 12-latki, które ogłaszają się lesbijkami. Jak ty się czujesz, słysząc takie wypowiedzi?
– Gdybym nie miał wsparcia, jakie miałem, i miałbym dzisiaj 12 lat, to słysząc takie wypowiedzi, miałbym myśli samobójcze. I to dość poważne. Rozumiem, dlaczego Jarosław Kaczyński robi to akurat w tym momencie.
– Dlaczego?
– Zbliża się kampania wyborcza. Uważam, że tym, co robi PiS, dążymy bardzo mocno do systemu autorytarnego. Jednym z założeń tego systemu jest znalezienie sobie wroga. Dla Kaczyńskiego wrogiem są kobiety i osoby LGBT. O ile trochę spasował, jeżeli chodzi o prawa kobiet, o tyle osoby LGBT zawsze będą celem, który może szybko podzielić Polaków. Jak przychodzę do mamy mojego znajomego, która wie, że jestem gejem, i z nią rozmawiam, to jest wszystko w porządku, ale jak ona słyszy później wypowiedzi Kaczyńskiego i Czarnka, to zaczyna się bać. Mówi, że osoby LGBT chcą nam dzieci demoralizować i seksualizować. O to im właśnie chodzi, żeby wzbudzić w ludziach strach.
– Co się musi zmienić, żeby 12-latek albo 12-latka nie bali się przyznać przed sobą, a później
przed innymi, kim są?