Dla mnie to homofob
– Musi chyba nastąpić zmiana pokoleniowa w Polsce. Można zmienić rząd, ale nastawienia Polaków tak szybko nie zmienimy. Z jakiegoś powodu PiS cały czas ma te 30 proc. poparcia. To nie są ludzie, którzy „polecieli” tylko na 500 plus, tylko są to ludzie, którzy wierzą w to, co mówi Jarosław Kaczyński o osobach LGBT. Jeśli dodamy do tego Konfederację, to mamy prawie 40 proc. społeczeństwa, które tak właśnie myśli. Nie zmienimy ich myślenia poprzez wybór nowego rządu. Ciężko będzie zmienić nastawienie starszych osób, które mają swój system wartości, i jeszcze ksiądz z ambony im powie, że to, co mówi Kaczyński, jest prawdą. Dlatego myślę, że dopiero zmiana pokoleniowa musiałaby nastąpić, żeby młode osoby przestały się bać. Na szczęście do tego to dąży, bo młodzież jest coraz bardziej otwarta i tolerancyjna. A jak cię środowisko zaakceptuje, to potem łatwiej jest ze wszystkim. Moim celem jest teraz to, aby pomóc młodym ludziom, którzy zmagają się z problemami psychologicznymi i potrzebują wsparcia w sytuacji, kiedy są LGBT albo po prostu, kiedy mają depresję i nie mają się do kogo zgłosić.
– W jaki sposób chcesz im pomóc?
– Wraz z moją przyjaciółką chcemy założyć fundację we Wrocławiu, która będzie się zajmować pomocą psychologiczną dla młodych osób. Nie jest to proste. Pewnie jeszcze chwilę to zajmie, ale przymierzamy się, żeby to w końcu ruszyło.
– Co byś odpowiedział Jarosławowi Kaczyńskiemu, gdybyś miał
okazję być na takim spotkaniu, gdy drwi z osób LGBT?
– Powiedziałbym mu, że to ja jestem taką osobą, i chciałbym, żeby powiedział mi prosto w twarz, że jestem ideologią, że demoralizuję dzieci. Jestem ciekaw, czyby się odważył. Przed publiką, przy kamerach. Nie zdziwiłbym się, gdyby prywatnie nie myślał tak, jak mówi. Ale to nie ma znaczenia. Jak jesteś politykiem, nie ma znaczenia, co myślisz prywatnie, tylko ma znaczenie, co mówisz publicznie.
– Myślisz, że twój wujek, premier Mateusz Morawiecki, popiera słowa Kaczyńskiego o osobach LGBT?
– Chciałbym wierzyć, że nie. Ale nie wierzę w to. Myślę, że popiera słowa Kaczyńskiego. Uświadomiło mi to, jak zagłosował za ustawą Stop LGBT, żeby przeszła do dalszego procedowania. Mógł się wstrzymać od głosu, a był za. Pamiętam, jak dzwoniłem do znajomej, która była w Sejmie, i pytałem, jak zagłosował. Kiedy powiedziała, że był za, poleciały mi łzy. Wtedy się zatarła granica, że nie do końca chcę go nazywać swoim wujkiem. On jest moim wujkiem na papierze. Dla mnie jest Mateuszem Morawieckim, który jest homofobem. Mam nadzieję, że już dużo czasu mu w tym rządzie nie zostało.
– Rozmawiacie w ogóle jak siostrzeniec z wujkiem?
– Nie. Gdy się widujemy, to podaje mi tylko rękę. A ja odwzajemniam uścisk. Tego wymaga kultura osobista. Tak zostałem wychowany. Nie rozmawiamy jak siostrzeniec z wujkiem. Nie widzę już sensu takiej rozmowy. Ale chciałbym z nim porozmawiać jak aktywista z premierem. Wyzywam go na debatę o prawach człowieka, w tym prawach osób LGBT. Jako premier ma przecież na to wpływ. Nie wierzę jednak, że się zgodzi. Choć, jeśli chodzi o mnie, to do takiej rozmowy mogłoby dojść nawet w TVP.
– Ciąży ci etykieta „siostrzeńca premiera”, czy już się z nią pogodziłeś i korzystasz z niej, jak z mocnej karty, dzięki której twój głos jest bardziej słyszalny?
– Pół na pół. Trochę się do tego przyzwyczaiłem i wiem, że tego już nie zmienię. Robię swoje, ale mam świadomość, że przez to, że ktoś mnie zaprosi na mniejszy protest czy akcję happeningową i ja się na nim pokażę, jest większa szansa, że być może ktoś o tym napisze. Wiem, że to brzmi strasznie egoistycznie i nie do końca o to mi chodzi, ale jestem przerażony tym, co robi PiS. Jeżeli PiS przestanie rządzić, to odsunę się od polityki, bo polityka to nie jest świat, w którym ja chcę żyć. Jeżeli jednak tylko mój kochany wujek przestanie być premierem, a PiS nadal będzie rządzić, to nie przestanę robić tego, co robię. Dopóki sprawy, które uważam za istotne i ważne, nie zostaną załatwione, to nadal będę się udzielał jako aktywista. Chociaż wcale mi się nie chce. Nie uśmiecha mi się chodzić wciąż po komisariatach i przesłuchaniach.
– To jest cena, jaką płacisz za uliczną walkę w obronie praw człowieka?
– Trochę tak, choć nie myślałem, że tak będzie. W zeszłym roku, gdy zostałem zatrzymany 11 listopada i trafiłem na dołek, jeden z policjantów powiedział: „Mam nadzieję, że już niedługo razem z tobą będzie siedział twój wujek”.
Myślę, że przez to, że jestem siostrzeńcem premiera, policjanci obchodzą się ze mną ostrożnie, choć zdarzało się, że byłem przez nich kopany.
– Twój dziadek, Kornel Morawiecki, wiedział, że jesteś gejem?
– Dziadek nie wiedział. Ale jestem przekonany, że gdyby się dowiedział, to nie miałby z tym żadnego problemu. Bez względu na to, jakie miał poglądy, szanował wszystkich ludzi. Jak był pucz w Sejmie, to choć był obrażany przez tłum, był w stanie ich zrozumieć. Mówił, że ludzie mają prawo protestować i się z nim nie zgadzać. Wyznawał zasadę: spierajmy się, ale szanujmy. Był dla mnie największym autorytetem.
– Znasz dobrze dzisiejszą szkołę. Dopiero co zdałeś maturę i rozpocząłeś studia prawnicze. Co sądzisz o projekcie lex Czarnek 2.0.?
– Ta ustawa jest niepokojąca. Martwiła mnie już pierwsza jej wersja. Teraz myślę, że może ona przejść, szczególnie że opór społeczny jest coraz mniejszy, bo mam wrażenie, że ludzie się boją. Kontrolowanie szkoły przez kuratoria oświaty właściwie w stu procentach to nie jest nic dobrego. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by nawet gdy rodzice jednogłośnie będą za edukacją na rzecz osób LGBT w jakiejś szkole w Małopolsce, pani kurator Barbara Nowak się na to zgodziła. PiS chce mieć nad wszystkim kontrolę. Próbowali to zrobić z mediami. Nie udało im się. Teraz próbują ze szkołą. To wszystko zmierza w złym kierunku.