Różowe, służbowe seicento
Mamy szczęśliwy finał opisywanej przez nas sprawy – zajmująca się dziećmi z głębokim upośledzeniem nauczycielka spod Sieradza nie musi już maszerować pieszo do swoich uczniów 12 km dziennie.
Sprawę Zuzanny Kuran opisywaliśmy kilka tygodni temu („Angora” nr 43). Nauczycielka sieradzkiego Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego uczy niepełnosprawne dzieci od dawna, ale jej kłopoty zaczęły się kilka lat temu, gdy nowa dyrektorka placówki zwolniła kilku pracowników, w tym ją. Oficjalnie z powodu mniejszej liczby klas, a zdaniem pedagogów – wskutek konfliktu z władzami szkoły. – Mówiliśmy rodzicom uczniów, że mają prawo do dodatkowych zajęć i do ograniczonej liczby dzieci w klasach. A dyrekcji chodziło o oszczędności – opowiadała pani Zuzanna. Gdy zwolnione nauczycielki poszły do sądu, szkoła podpisała z nimi ugodę i przywróciła do pracy. Konflikt jednak nie zniknął, a z początkiem roku szkolnego pani Zuzanna dostała nowy, przedziwny grafik pracy. Skierowano ją do domowego nauczania dwóch uczennic mieszkających we wsiach w najdalszych krańcach powiatu (do domu jednej z nich nie dojeżdża żaden autobus). W efekcie nauczycielka wyjeżdżała do pracy o świcie PKS-em, potem maszerowała ok. 12 km dziennie pieszo przez pola i wsie między domami uczniów i przystankami autobusu, a wracała do domu ok. godz. 17.
Najbardziej cierpiała wychowywana przez panią Zuzannę niepełnosprawna córka Kaja, która – choć pełnoletnia – wciąż wymaga codziennej rehabilitacji. Gdy mama pracuje, dziewczyna pozostaje pod opieką babci.
Sprawa cenionej nauczycielki (m.in. Brązowy Medal Oświaty, nagroda Wolontariusz Roku) zrobiła się głośna, ale mimo protestów ZNP dyrekcja szkoły oraz nadzorujące placówkę władze powiatu pozostawały głuche na argumenty. Do czasu: po publikacjach w mediach – m.in. w „Angorze” – okazało się, że problem da się rozwiązać.
Władze powiatu zorientowały się, że w innej powiatowej placówce (Centrum Edukacji Zawodowej) stoi rzadko używany, 21-letni, lecz sprawny samochód i można go użyczyć szkole specjalnej, w której pracuje pani Zuzanna. W efekcie od dwóch tygodni nauczycielka zamiast do PKS-u wsiada codziennie do... służbowego różowego fiata seicento.
– Biorę rano ze szkoły dokumenty, wsiadam i jadę do pracy – opowiada Zuzanna Kuran. – Martwiłam się trochę o stan auta, ale okazało się, że wszystko działa. Nigdy w naszej szkole nie było służbowego samochodu, ale to fantastyczne rozwiązanie. Mogę bezpiecznie pracować i wracam o przyzwoitej porze, nie zaniedbując własnego dziecka. Co jednak najważniejsze, przywrócono mi wiarę w to, że moja praca jest ważna.