Humor żydowski
Szapszelewicz był u lekarza, który zapisał mu lekarstwo. Po godzinie lekarz spotyka swojego pacjenta przed apteką:
– Panie Szapszelewicz! Dlaczego pan wylewa lekarstwo do rynsztoka?
– Panie doktorze – odpowiada pacjent – byłem u pana, bo pan chce żyć, byłem u aptekarza, bo on także chce żyć, więc teraz wylewam lekarstwo, bo i ja pragnę żyć. * * * Dama: – Żona pańska daje mi lat 30, córka 28... A ile mam według pana? Pan: – Sumę.
* * * Mąż do żony: – A kiedy jedno z nas umrze, ja przeniosę się na wieś...
* * * Spotkanie towarzyskie. Jedna z pań mówi do obecnego w salonie śpiewaka:
– Dałabym 100 tysięcy, żeby móc pana usłyszeć! Śpiewak jest w siódmym niebie... – Bo widzi pan... takie nieszczęście, od kilku lat jestem zupełnie głucha.
* * * Rabinowicz stoi na nabrzeżu i wrzuca pieniądze do rzeki.
– Co się stało? – pyta zaskoczony przechodzień. – Moja moneta wpadła do wody. – Ale dlaczego wrzucasz tam inne monety? – Żeby nie leźć do wody tylko po jedną.
* * * Do rabina przychodzi młody Żyd: – Rebe, jestem żonaty od trzech miesięcy, a moja żona urodziła dziecko. Jak to możliwe? Przecież wszyscy wiedzą, że do tego potrzeba dziewięciu miesięcy! Rabin pomyślał: – Mieszkasz z żoną trzy miesiące? – Tak! – Ona z tobą też mieszkała trzy miesiące? – Tak! – A jak długo współżyjecie ze sobą? – Też trzy miesiące. – To ile będzie trzy razy trzy? – Dziewięć... – Idź i nie zawracaj mi głowy!
* * * Doktor Z wchodzi do maleńkiego baru. Kelner, który drzemał dotychczas w kącie, wstaje z krzesła niechętnie, ociężale, z widocznym trudem.
– Czy pan ma hemoroidy? – pyta doktor.
– Zaraz dowiem się w kuchni. W karcie nie ma. * * * – Co dałeś za ubranie? – Trzysta złotych. – Strasznie drogo! – Ale na raty. – Na raty? Za bezcen! * * * – Jednego się tylko lękam, że kiedy umrę, pochowają mnie żywcem... Internet Zebrał: RK