Golizna w słusznej sprawie
ANGORA NA SALONACH WARSZAWKI
TV bez tajemnic
W połowie grudnia ma zostać ogłoszona decyzja o uruchomieniu w Polsce kolejnej platformy streamingowej. Chodzi tym razem o SkyShowtime.
Serwis wystartował 20 września w Danii, Finlandii, Norwegii i Szwecji. Pod koniec października do tego grona dołączyły Hiszpania i Portugalia, a na 14 grudnia zaplanowano pojawienie się SkyShowtime’u na Bałkanach – w Bośni i Hercegowinie, Bułgarii, Chorwacji, Czarnogórze, Kosowie, Serbii i Słowenii. Polscy widzowie mają zyskać dostęp w lutym 2023 roku, podobnie jak Albańczycy, Czesi, Macedończycy, Rumuni, Słowacy i Węgrzy.
Na niedawnej konferencji prasowej w Amsterdamie prezes SkyShowtime Monty Sarhan powiedział, że „platforma została stworzona dla odbiorców w Europie, którzy już wkrótce zyskają dostęp do najnowszych seriali i filmów z naszych kultowych, światowej sławy wytwórni, jak również do wysokiej jakości lokalnej rozrywki”.
W ofercie SkyShowtime znajdą się produkcje takich wytwórni, jak: Sky, NBC Universal, Universal Pictures, Paramount Pictures, Paramount+, Nickelodeon, Showtime, Peacock, DreamWorks Animation. Do widzów bardziej jednak przemawiają konkretne tytuły filmów oraz seriali. I tu można wymienić takie hity, jak: Top Gun: Maverick, Jurassic World Domination, Wiking, Minionki czy Downton Abbey. Nowa platforma ma również prawa do znanych seriali, jak choćby: Yellowstone, Star Trek: Strange New Worlds, American Gigolo czy Dexter. Nie zabraknie też kultowych już serii, m.in.: Ojciec chrzestny, Indiana Jones, Jurassic World, Szczęki. Magnesem dla widzów w poszczególnych krajach powinny być także produkcje lokalne.
Szczegóły dotyczące oferty i warunków korzystania ze SkyShowtime mają być podane 14 grudnia. Spekuluje się, że miesięczna opłata może wynieść ok. 33 zł. Czas pokaże, w jakim stopniu nowa platforma będzie atrakcyjną propozycją cenową i programową dla polskiego odbiorcy na naszym bardzo konkurencyjnym już przecież rynku serwisów streamingowych.
Na zakończenie przypomnijmy fanom sportu, że już za kilka dni, dokładnie 20 listopada, ponownie pojawi się na wizji stacja TVP 4K. Będzie ona dostępna bezpłatnie w naziemnym multipleksie cyfrowym i relacjonować będzie wydarzenia na rozpoczynających się Piłkarskich Mistrzostwach Świata w Katarze.
W XXI wieku, który tyle już widział, wciąż nie umiemy sobie radzić z nagością w przestrzeni publicznej. Znane Polki pokazały niedawno kawałek nieprzykrytego niczym ciała i mówią, że robią to w słusznej sprawie.
Dzisiaj pięćdziesiąt kobiet w Polsce dowiedziało się, że ma raka piersi. Dla piętnastu z nich diagnoza przyszła zbyt późno. Za parę miesięcy ktoś znowu powie, że „przegrały walkę z rakiem”, choć to dzielne wojowniczki i będą walczyć do końca. Październik był miesiącem profilaktyki raka piersi. Mówi się wtedy o nim więcej niż w pozostałe miesiące roku i to jest błąd, ale o tym za chwilę. Na razie skupmy się na tym, co widać, nomen omen, gołym okiem. Bo słowo „gołym” pasuje tu najlepiej. Znane Polki postanowiły bowiem pokazać się mniej lub bardziej goło, by rozpropagować badanie piersi. Na fotografiach opublikowanych w mediach społecznościowych pozują wraz ze swoimi mężczyznami, którzy zasłaniają im dłońmi biust. W tych gestach nie ma nic erotycznego, męskie ręce są tam raczej jak tarcza dla piersi ukochanych kobiet. Tarcza przed cierpieniem, chorobą, śmiercią. Ewa Chodakowska (40 l.) zamieściła zdjęcie, na którym jej krągły biust obejmuje dłońmi mąż Lefteris Kavoukis (47 l.). Pod opublikowaną na Instagramie fotografią zachęca, by poprosić swojego towarzysza o takie „badanie” nie tylko raz w miesiącu. Jej zdaniem masaż piersi przeprowadzony przez chłopaka czy męża nawet codziennie pozwala szybko wykryć niepokojące zmiany. Za przykładem Ewy Chodakowskiej i jej męża poszły inne pary, chociaż nie do końca. Zupełnie jakby chciały, ale się bały. W sieci jest więc zdjęcie Małgorzaty Rozenek (44 l.) i Radosława Majdana (50 l.). Prezenterka TVN – podobnie jak bizneswoman Joanna Przetakiewicz (54 l.) z Rinke’em Rooijensem (53 l.) – pozuje do zdjęcia w biustonoszu, co jest kompletnie bez sensu. Badania trzeba przeprowadzać na gołych piersiach. Więcej odwagi miała Omenaa Mensah (43 l.), która opublikowała piękną czarno-białą fotografię. Towarzyszy jej mąż Rafał Brzoska (45 l.).
A teraz słów parę o wątpliwościach. Akcja Różowy Październik jest propagowana już od kilkunastu lat. Symbolizującą ją różową wstążkę wymyślili marketingowcy z koncernu kosmetycznego Estée Lauder. Pomysł wszystkim się spodobał, bo był w duchu tak zwanej odpowiedzialności społecznej biznesu, kiedy to firmy patronują przeróżnym akcjom. Wtedy jeszcze mało kto zwracał uwagę na to, że producent kosmetyków przy okazji po prostu promuje swoje szminki i pudry. Temat błyskawicznie podchwyciła prasa, promując kampanie, w których zapewniano, że część dochodów ze sprzedaży idzie na walkę z rakiem. Nikt nigdy nie sprawdził, co to znaczy i dokąd naprawdę trafiają pieniądze. Od tamtego czasu rak piersi coraz lepiej „sprzedaje się” w mediach. Także dlatego, że jego skutki dla organizmu widać doskonale już na etapie leczenia. Łysa głowa, blizna po usuniętej piersi – kto choć raz nie widział takich zdjęć... Prasa i telewizja są cyniczne: uwielbiają nimi epatować – to gwarantowane wyciskacze łez, obrazy, które budzą tak pożądane w prasie emocje. W Polsce najwięcej kobiet zapada na raka płuc, ale ten zupełnie nie jest sexy. Kto by chciał oglądać kaszlącą, schorowaną babę. Inne nowotwory są jeszcze „gorsze” marketingowo. Chemio- i radioterapia stosowane w ich leczeniu nie powodują na przykład wypadania włosów. Choroby często po prostu nie widać, jak więc to efektownie pokazać w telewizji? Eksperci określają podczepianie się firm pod temat raka piersi angielskim terminem „pinkwashing”. Mamy z nim do czynienia coraz częściej, bo marketingowcom wydaje się, że to doskonały pomysł na zareklamowanie produktu. Producenci mali i duzi „sprzedają” w ten sposób biustonosze, majtki, ciuchy, nawet płyty. Ale czy naprawdę dzięki temu do laboratoriów naukowych trafią pieniądze na badania, których celem jest wykrycie remedium na raka? Czy fundacje przekazują pieniądze chorym, które borykają się z przeróżnymi problemami, także finansowymi? Czy coś wyniknie, poza kliknięciem w roznegliżowane zdjęcie, z publikowania tych ujęć?
Jeśli choć jedna kobieta po ich obejrzeniu pójdzie do lekarza lub uważnie poszuka ewentualnych zmian w swoich piersiach – to super! Jeśli choć jedna powie, że taka akcja uratowała jej – choćby tylko pośrednio – życie, chwała organizatorom kampanii. Ale dziewczyny, nie dajcie się nabrać na altruizm firm i ludzi, którzy biorą w tym udział. Pamiętajcie o badaniach i o profilaktyce nie tylko w październiku! Nie tylko na widok fotki z udziałem znanej celebrytki czy różowej wstążki na produkcie. Badajcie się i zapobiegajcie zawsze, przez cały rok. To samo dotyczy facetów. Nie trzeba czekać do listopada na modną od paru lat akcję Movember, kiedy to znani mężczyźni zapuszczają wąsy, by promować badania gruczołu krokowego. Regularnie odwiedzajcie lekarzy. Nie czekajcie, aż ktoś sławny – nawet na najpiękniejszej fotografii – wam o tym przypomni. Bądźcie zdrowi!