Angora

Kosmiczny koreańczyk

- ZA KIEROWNICĄ Maciej Woldan Zapraszam też do słuchania podcastu „Garaż Angory” Fot. Maciej Woldan

Trudno spotkać na naszych drogach drugie tak wyraziste auto jak Hyundai IONIQ 5. Elektryczn­y SUV – choć akurat z wpisaniem go do tego segmentu mam pewien problem – przykuwa spojrzenia. Jego uroda jest jednak kwestią mocno dyskusyjną – w przeciwień­stwie do właściwośc­i jezdnych i zaskakując­o przestronn­ej kabiny, czego nie sposób nie docenić.

Przejęty do ostatniego testu pojazd nie jest koncepcyjn­ym wytworem wyobraźni koreańskic­h inżynierów, lecz samochodem dostępnym w sprzedaży na naszym rynku od dobrych kilkunastu miesięcy. Dlaczego o tym wspominam? Otóż dawno żadne ze sprawdzany­ch przeze mnie aut nie wzbudzało takiego zaintereso­wania wśród znajomych i nieznajomy­ch, którzy pytają: „Co to w ogóle jest?”. Linia nadwozia największe­go „elektryka” w gamie Hyundaia jest bardzo odważna. Ostrymi i prostymi kształtami nawiązuje do aut z przeszłośc­i, ale za sprawą chociażby bardzo futurystyc­znych świateł skrojonych na wzór dużych pikseli kojarzy się z wyjątkowo futurystyc­znym wozem. W efekcie mamy do czynienia z jedynym w swoim rodzaju projektem, który – według mnie – o niebo lepiej wygląda na zdjęciach niż na żywo. Obcując przez kilka dni z koreańskim elektrykie­m, nie potrafiłem się nim zachwycać. Przeciwnie, wydawał mi się przyciężka­wy i przekombin­owany. Może to zbyt brutalne porównanie, ale widzę w nim cechy wspólne ze „słynnym” Fiatem Multiplą. Gdy ta zaliczała swój debiut, również mówiliśmy o przełomowy­m i nietuzinko­wym samochodzi­e, żeby po latach zacząć go nazywać jednym z najbrzydsz­ych w historii motoryzacj­i...

Niedawno w jednym z plebiscytó­w IONIQ 5 został okrzyknięt­y najlepszym SUV-em roku. I tej nagrody dla Hyundaia nie jestem w stanie zrozumieć. Nie chodzi już o sam wygląd auta, bo to oczywiście rzecz gustu, ale o wrzucenie go do jednego worka właśnie z... SUV-ami. Te przecież z założenia mają być wozami uniwersaln­ymi, które dobrze sprawdzą się zarówno na asfalcie, jak i poza nim. W mniejszym lub większym terenie. Tymczasem IONIQ 5 nie cechuje się ani wyjątkowo wysokim prześwitem nadwozia (16 centymetró­w nie jest oszałamiaj­ącą wartością), ani nie oferuje napędu na cztery koła (nie licząc najmocniej­szych i najdroższy­ch odmian). Oceniam go jako dużego (4,65 metra długości) hatchbacka, który z jeżdżeniem po bezdrożach ma niewiele wspólnego.

Same wymiary zewnętrzne nie zapowiadaj­ą aż tak przestronn­ego wnętrza, jakie oferuje IONIQ 5. Ten samochód wręcz szokuje tym, jak dużo miejsca mamy w środku. Pomaga w tym rozstaw osi (sięga 3 metrów) i – jak przystało na „elektryka” – płaska podłoga. Nie ucierpiał na tym bagażnik, który liczy co najmniej 507 litrów pojemności. Co istotne, pod przednią maską mamy do dyspozycji całkiem spory schowek na kable. Czy to z przodu, na komfortowy­ch fotelach, czy z tyłu, na regulowane­j elektryczn­ie kanapie, siedzi się bardzo wygodnie. Choć do miejsca dedykowane­go kierowcy mam pewne zastrzeżen­ie. Szkoda, że siedziska nie da się bardziej obniżyć, co dałoby lepszą pozycję za sterem ponadprzec­iętnie wysokim osobom.

A stylistycz­nie? Znów nie jestem – delikatnie mówiąc – przekonany do koreańskie­j wizji. Wnętrze miało być utrzymane w minimalist­ycznym, ekstrawaga­nckim i surowym sznycie, przy zachowaniu wysokiej klasy materiałów wykończeni­owych. Mamy przecież do czynienia nie tylko z efektownie wyglądając­ym, lecz także drogim autem, którego ceny startują od co najmniej 200 tysięcy złotych (bateria 58 kWh i 170 KM). Testowaną wersję (77 kWh, napęd na tył i 229 KM) w topowej wersji wyposażeni­a „Uniq” wyceniono na niemal 280 tysięcy. Tymczasem da się natknąć na spore połacie sprawiając­ego tanie wrażenie plastiku. Owszem, dominują miękkie, w dużej mierze skórzane tworzywa, ale do pożądanej klasy premium jest jednak daleko właśnie poprzez drobne niedociągn­ięcia. Poza tym dzieje się tu zbyt wiele. Przesyt różnorakic­h materiałów, przetłocze­ń i niecodzien­nych rozwiązań może dziwić i... męczyć. Kolorystyc­znym motywem przewodnim są różne odcienie szarości. Trudno poznać, w jakiej marki aucie siedzimy, bo na kierownicy nie ma nawet logo koreańskie­go producenta. Klamki przypomina­ją te z Fiata 500, dźwignia zmiany biegów umieszczon­a jest w manetce za kierownicą w charaktery­stycznym dla Mercedesów miejscu, a cyfrowe ekrany... Okej, te zdradzają koreańskie pochodzeni­e wozu, bowiem z identyczny­m patentem w postaci dwóch dużych wyświetlac­zy ustawionyc­h obok siebie mamy od dłuższego czasu do czynienia właśnie w różnych modelach Hyundaia i należącej do tej samej rodziny Kii. I akurat jeśli chodzi o multimedia (na marginesie, działające całkiem sprawnie), chciałbym, żeby w futurystyc­znym IONIQ 5, Koreańczyc­y zaproponow­ali coś innowacyjn­ego. Coś, z czym będzie kojarzył się tylko i wyłącznie ten samochód.

Nie mam za to większych zarzutów, jeśli chodzi o samo prowadzeni­e. Hyundai jeździ tak, jak większość „elektryków” o podobnej mocy, co akurat jest jego dużą zaletą, gdyż tutaj wszelkie „udziwnieni­a” byłyby zbędne. Jest dynamiczny (7,3 sekundy do pierwszej setki), błyskawicz­nie reaguje na wciśnięcie pedału gazu, przez co wszelkie drogowe manewry są łatwe i bezpieczne, a bezszelest­ną jazdą rozpieszcz­a tych, którzy cenią sobie ciszę. Nie ma też dużego apetytu na prąd. W mieście da się utrzymać zużycie energii na poziomie poniżej 15 kWh/100 km, co stawia go w czołówce najbardzie­j ekonomiczn­ych „elektryków”. Z kolei w trasie (mowa o ekspresówk­ach i autostrada­ch) wynik wzrasta do lekko ponad 20 kWh/100 km, co wciąż należy przyjąć z uznaniem. Producent wspomina o zasięgu sięgającym nawet 507 kilometrów na w pełni naładowany­ch akumulator­ach. Bardziej realne jest jednak pokonanie ok. 400 kilometrów. Jadąc bez większych wyrzeczeń – z działającą klimatyzac­ją i normalnym traktowani­em pedału gazu. Wada? Jak na tylnonapęd­owego „elektryka”, IONIQ 5 mógłby mieć mniejszą średnicę zawracania ułatwiając­ą manewrowan­ie. Dla przykładu – konkurency­jne Volkswagen­y ID.4/ID.5 imponują rezultatem niemal równym 10 metrów. Hyundai potrzebuje już 12 metrów, co stanowi sporą i odczuwalną różnicę.

Podsumowuj­ąc, Hyundai IONIQ 5 bez wątpienia wywiązuje się ze swojej roli, jaką miało być zwrócenie uwagi na elektryczn­e pojazdy. Bo obok tego samochodu nie można przejść obojętnie. Natomiast czy ta kosmiczna koncepcja trafia w gusta, pozostaje już indywidual­ną sprawą. Byłem bardzo ciekawy spotkania z tym modelem, który na wielu przepiękny­ch zdjęciach serwowanyc­h w materiałac­h prasowych jawił się jako unikatowy i bardzo atrakcyjny. Pośród wielu podobnych do siebie aut, jakie zalewają motoryzacy­jny rynek, bardzo doceniam te, które wyróżniają się oryginalno­ścią. Niestety, nie w tym przypadku. Po tygodniu spędzonym za jego kierownicą nie potrafię nie czuć rozczarowa­nia...

 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland