Nocne markowanie z sąsiadką
Ranne ptaszki nie wiedzą, jak trudno jest pójść wcześnie spać. Przecież dopiero wieczorem, gdy wszystkie bezsensowne odgłosy rzeczywistości zamierają, można coś pożytecznego zrobić. Nocą warunki do skupienia się są idealne, zatem i to, czego człowiek dokona, jest warte odnotowania w historii. A kto by nie chciał być w encyklopedii? W tym względzie nie jestem osamotniona. Gdy domownicy po pracowitym dniu kładą się na zasłużony odpoczynek, ja wyglądam przez okno, żeby sprawdzić, czy u sąsiadki, która też jest nocnym markiem, światło jeszcze się świeci. Jak tak, to znaczy, że i ja jeszcze mogę się czymś zająć. Przecież nie dam się zostawić w tyle i nie pójdę do łóżka wcześniej niż ona! Zdrowa konkurencja musi trwać. Ale obie jesteśmy wytrwałe. O pierwszej jesteśmy jeszcze w pełnym rynsztunku odzieżowym. Moc czasu przed nami. To nie jest koniec naszego dnia, jeszcze wiele może się zdarzyć. Nocna praca połączona z mantykowaniem często przynosi różne rozwiązania, na które rano nie sposób wpaść. Wtedy to człowiek dopiero sobie przypomina, jak się nazywa i który mamy teraz rok. I znowu zerkam, czy sąsiadka jeszcze nie śpi. Jednak nie, to co ja się będę zbierać? Też się pokręcę. Zawody trwają. Nasza nocna aktywność trwa i ma się dobrze. A może jeszcze jedna herbatka i nawet coś słodkiego. W ciszy przeglądam dokumenty, robię plany, określam cele i wymyślam wyjścia z sytuacji, które na pierwszy rzut oka zawsze wydają się trudne. Ponownie zerkam, czy w sąsiedztwie światło się pali. Już nie! To znak, że i ja nie mam co zwlekać, że to najwyższa pora zaprzestać nocnej działalności. Co ja bym zrobiła bez sąsiadki? Tylko ciekawe, która z nas jutro pierwsza wstanie.