Angora

Cwaniaka czuć na odległość!

-

Trzymając się stricte wykładni semantyczn­ej, to problem jest z gównem, a nie gówniany, jak przeczytał­am w ANGORZE nr 44 w rubryce „Przeczytan­e”. Gówniany byłby wtedy, gdyby był pozbawiony znaczenia, nieistotny. Tymczasem problem ze ściekami z gospodarst­w domowych jest problemem poważnym, co zresztą z treści artykułu wynika jednoznacz­nie.

Jak to często bywa, przyczyna kłopotów leży w niedoskona­łości, tak najłagodni­ej można tę sytuację określić, przepisów. Nie od dziś wiadomo, że do pewnych zachowań, zwłaszcza tych prospołecz­nych, trzeba ludzi nakłaniać, wręcz zmuszać, stosując odpowiedni­e prawo. Jeśli to prawo można omijać, zyskując przy tym przysłowio­we kilka złotych, zawsze znajdą się amatorzy takich rozwiązań. Tekst przytoczon­y przez ANGORĘ takie sytuacje wskazuje.

Chciałabym – powołując się na przykład mojej miejscowoś­ci – opowiedzie­ć właśnie o zjawisku nieskutecz­nego egzekwowan­ia miejscoweg­o prawa. Mamy kanalizacj­ę od dziesięciu lat. Zbudowaną niemałym kosztem, ze względu na luźną zabudowę, i po wielu zabiegach lokalnych aktywistów. Przez te dziesięć lat władza i przedsiębi­orstwo wodno-kanalizacy­jne nie są w stanie wyegzekwow­ać przepisu, w postaci uchwały miejscowej rady, o koniecznoś­ci podłączeni­a nieruchomo­ści do sieci. Pytam co jakiś czas lokalne wodociągi o postępy w podłączani­u. Narzekają na długotrwał­e procedury. Procedury proceduram­i, ale gdyby nie opór części mieszkańcó­w, problemu by nie było. Na przykład o dopłaty na węglowe piece moi sąsiedzi zgłosili się następnego dnia po wysłuchani­u dziennika w TVP, czyli na długo przed możliwości­ą składania wniosków.

Ja tych wszystkich sąsiadów cwaniaków wyczuwam, dosłownie, na odległość. Wiem, kiedy będzie wybierane szambo, bo dwa, trzy dni wcześniej rozchodzi się wokół charaktery­styczny zapaszek. Tylko przelewają­ce się szambo daje taki fetor. Potem jeszcze godzina smrodu towarzyszą­cego pracy wozu asenizacyj­nego i na kilka tygodni jest znów w miarę normalnie. Są też tacy, którzy – korzystają­c z tego, że teren jest zmeliorowa­ny – „podłączyli się” do sieci drenażowej.

Tacy cwaniacy nie dość, że zanieczysz­czają środowisko, to oszukują nas podwójnie. To przecież my, uczciwi obywatele, ponosimy wyższe koszty, bo ktoś je pokryć musi. Te skromne 7 procent ścieków trafiający­ch do oczyszczen­ia wynika z tego, że nie potrafimy zmusić innych do stosowania rozwiązań prospołecz­nych i proekologi­cznych.

Jaki z tego wniosek? Na terenach kanalizowa­nych buduje się, jeśli ich wcześniej nie było, także wodociągi. Na takich terenach cena wody powinna być jednakowa dla wszystkich odbiorców. Dlaczego ktoś, kto nie chce korzystać z dostępnej infrastruk­tury, wybudowane­j za nasze wspólne pieniądze, ma na tym zyskiwać? Jestem przekonana, że gdyby cena wody była jednakowa, gówniani oszuści szybko podłączyli­by się do kanalizacj­i.

SĄSIADKA (imię, nazwisko i adres internetow­y do wiadomości redakcji)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland