Ukraińcy wyzwolili Chersoń
11 listopada armia ukraińska weszła do Chersonia. Miasto zostało wyzwolone po ośmiu miesiącach koszmarnej rosyjskiej okupacji. Mieszkańcy z flagami narodowymi wyszli na ulice, śpiewali hymn, witali swoich żołnierzy.
Jedna z kobiet powiedziała reporterowi dziennika „The Moscow Times”: „To najszczęśliwszy dzień mojego życia. Przez 24 godziny nie zmrużyłam oka. Nie ma nic lepszego niż oglądanie Ruskich powalonych na kolana”. Prezydent Wołodymyr Zełenski ogłosił „historyczny dzień”.
Ale sytuacja w mieście jest fatalna. Nie ma prądu, bo najeźdźcy zniszczyli elektrociepłownię i inne obiekty infrastruktury.
Chersoń to jedyna stolica ukraińskiego obwodu, którą udało się zdobyć Moskalom. Stało się to w pierwszych dniach najazdu, który nastąpił 24 lutego. Utrata tego portowego miasta to trzecia sromotna klęska agresorów w tej wojnie, po załamaniu się rosyjskiego natarcia na Kijów i po wrześniowej ofensywie Ukraińców, w wyniku której okupanci zostali przepędzeni z rozległych terytoriów pod Charkowem.
Decyzję o wycofaniu się z Chersonia na lewy, wschodni brzeg Dniepru ogłosili niespodziewanie 9 listopada w telewizji minister obrony Siergiej Szojgu i głównodowodzący okupacyjnymi wojskami w Ukrainie generał Siergiej Surowikin. Putin oczywiście się nie pokazał, nie chce być kojarzony z tą militarną katastrofą. Moskalom w miarę sprawnie udało się wycofać z Chersonia większość swych oddziałów, liczących zapewne około 20 tysięcy ludzi, na lewy brzeg wielkiej rzeki. Podczas odwrotu wysadzili most Antonowski, jedyną stałą przeprawę przez Dniepr. Wydaje się jednak, że niektóre mniej ważne jednostki pozostawiono na zgubę. Według informacji strony ukraińskiej niektórzy sołdaci utonęli, usiłując przedostać się przez rzekę. Inni pozbyli się mundurów i usiłują ukryć się wśród ludności cywilnej, jeszcze inni próbują uciekać w starych autach marki Łada, które zrabowali mieszkańcom. Według amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną (ISW) ukraińska ofensywa będzie trwała i Rosjanie utracą te tereny, które jeszcze okupują na prawym brzegu Dniepru w ciągu najbliższych dni lub tygodni. Z wojskowego punktu widzenia wycofanie się z Chersonia było słuszne. Od sierpnia armia ukraińska intensywnie ostrzeliwała rosyjskie szlaki logistyczne z amerykańskich wyrzutni rakiet HIMARS i innej dalekosiężnej broni. Moskwa utraciła możliwość zaopatrywania swych wojsk w mieście. Ale utrata stolicy obwodu to druzgocząca strategiczna i polityczna klęska reżimu. Moskale utracili wszelkie szanse na opanowanie wybrzeża morskiego, zdobycie Odessy. Prowojenni rosyjscy blogerzy lamentują. „Nigdy nie zapomnę tego zamordowania rosyjskich nadziei. Ta zdrada będzie zapisana w moim sercu na wieki” – rozpaczał bloger Zastavny.
Nie wiadomo, jak reżim Putina przetrwa tę katastrofę.
Ukraińcy zapowiadają, że będą wojować aż do wyzwolenia wszystkich okupowanych terenów, łącznie z Krymem. Rosjanie ufortyfikowali się za Dnieprem i zamierzają przetrwać zimę. W Rosji trwa jesienny pobór. Generałowie Putina liczą, że 120 tysięcy rekrutów z tego poboru trafi wiosną na front i może jeszcze zmieni losy wojny. Nie wiadomo jednak, czy tak się stanie. Moskalom brakuje sprzętu wojennego, oficerów, a zwłaszcza podoficerów, a ich armia krwawi. Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów sił zbrojnych USA generał Mark Milley ocenia, że podczas najazdu na Ukrainę armia rosyjska straciła już ponad 100 tysięcy żołnierzy. Generał Milley uważa, że uspokojenie się sytuacji na froncie, które nastąpi zimą, może stać się okazją do rozpoczęcia rozmów pokojowych. Waszyngton naciska na Ukraińców w tej sprawie. Znany rosyjski politolog Walerij Sołowiej twierdzi, że Zachód postawił już Rosji „warunki kapitulacji”, zgodnie z którymi Moskwa powinna zwrócić wszystkie okupowane tereny z wyjątkiem Krymu, który zostanie zdemilitaryzowany, a rozmowy na temat statusu półwyspu nie będą prowadzone do 2029 roku. W zamian za to Putin i jego dygnitarze zachowają władzę i nie zostaną postawieni przed sądem. (KK)