Kraj bez przyszłości
Dyplomatyczna awantura z powodu masowej nielegalnej imigracji obywateli jednego europejskiego państwa do drugiego? To wydaje się niemożliwe. A jednak... Wielka Brytania protestuje przeciwko „inwazji” albańskich uchodźców przeprawiających się łodziami do jej wybrzeży, a premier Albanii Edi Rama porównuje retorykę brytyjskiego rządu do wrzasków z domu wariatów. Centrum sporu są wyżyny leżące u podnóża Alp, ponad 100 mil na północny wschód od Tirany. To stąd pochodzi prawie 12 tysięcy Albańczyków, którzy tylko w tym roku przybyli do Królestwa. Kraina, zapomniana przez Boga i własny rząd, za komunizmu była miejscem zsyłki skazańców i więźniów politycznych, później, podczas wojny w Kosowie, przyjęła tysiące azylantów, lecz nigdy żadna władza o nią nie zadbała. Po transformacji ustrojowej wśród Albańczyków z północy na chwilę zapanował optymizm, kiedy zbudowano im międzynarodowe lotnisko, nowe drogi oraz stadion piłkarski na 8000 miejsc. Szanse na pracę i rozwój pozostały jednak takie same, jak kiedyś. – Większość moich kuzynów jest w Wielkiej Brytanii. Jedni ściągają tam drugich, a ci następnych – opowiada 24-letnia Era Koleci. – Ja nie chcę wyjeżdżać, ale tak to działa. Trzech moich krewnych wyjechało w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Wydali po 3000 funtów na przeprawę łodzią. Jeśli mogą dobrze żyć, to czemu nie? Na północy siłą napędową migracji jest ubóstwo, jednak mieszkańcy stolicy też marzą o ucieczce. Chcą lepszej edukacji, życia wolnego od korupcji i kumoterstwa. – Korupcja jest tutaj jak rak – mówi 47-letni Arta Jorgi. Nie może znaleźć stałej pracy, choć włada trzema językami i ma trzy stopnie naukowe. – Aby dostać etat w sektorze publicznym, trzeba obiecać lokalnej władzy 1500 głosów w wyborach. Nie żartuję, oni mają ludzi, którzy to liczą. Arta nie jest w stanie niczego obiecać, bo nie ma już znajomych, wszyscy wyjechali. On też ucieka. – W styczniu planuję przenieść się do Ameryki. W państwie niegdyś tak odizolowanym jak Albania pojawienie się demokracji zaowocowało przyjęciem najbardziej drapieżnej formy kapitalizmu. Drapacze chmur, szybkie samochody, luksusowe restauracje obok średniej miesięcznej pensji wynoszącej 270 euro są symbolami nie tyle postępu, ile prania brudnych pieniędzy z handlu narkotykami. Klajdis Rama ma 18 lat, zaczął właśnie studia informatyczne w Tiranie i już wie, że po skończeniu nauki opuści kraj bez żalu: przyszłości.
Na podst.