Zginął przyjaciel księżniczki Stefanii
Do tragedii doszło na Dominikanie. Z rąk rabusiów zginął 71-letni francuski biznesmen Mario Oliver Jutard, zwany „nocnym królem Los Angeles”. W latach 80. przeżył burzliwy romans z monakijską księżniczką Stefanią Grimaldi. Zbrodnia popełniona została 26 października, lecz dopiero w ubiegłym tygodniu poinformowała o tym miejscowa prasa.
Jutard miał na Dominikanie elegancką willę w miejscowości Las Terrenas na malowniczym półwyspie Samaná. Do tej rezydencji wdarli się bandyci. Obezwładnili i zakneblowali właściciela, roztrzaskali mu głowę i, zapewne już nieprzytomnego, udusili. Zabójcy zbiegli, zabierając sejf, biżuterię, a także kilka zegarków marki Rolex. Lekarz, który przybył na miejsce wraz z policją, mógł tylko podpisać akt zgonu.
Mario Oliver Jutard urodził się w rodzinie z klasy średniej. W młodości wiele podróżował po świecie, pracował też jako kelner i didżej w Paryżu. W 1981 roku przybył z wizą turystyczną do Los Angeles i tam już pozostał. Obrotny i przystojny jak młody bóg z lekko kręconymi jasnymi włosami szybko zrobił karierę. Prowadził modne kluby nocne „Vertigo” i „The Gate” oraz eleganckie restauracje „Tryst”, „Le Petit Four” i „Linq”. Kobiety nazywały go z podziwem „Tarzanem z Marsylii”. Dziennik „Los Angeles Times” w 1987 roku pisał: „Oliver ma kontynentalny charme, maniery pełne gracji i chłopięcą seksualność. Kultywuje obraz mężczyzny, który pije szampana, lata pierwszą klasą, zamiast jeździć autobusem, i trzyma w ramionach najpiękniejszą kobietę. Od ubrań przez kulturę po dziewczyny zawsze wydaje się na czele”. Ale „nocny król LA” miał także mroczną stronę. Dwukrotnie się rozwodził, a w 1982 roku został oskarżony o zgwałcenie 19-letniej studentki podczas przyjęcia w Bel-Air. Zawarł z prokuraturą ugodę, na mocy której przyznał się do mniej poważnego zarzutu przemocy na tle seksualnym i nie poszedł do więzienia.
W 1986 roku w klubie „Vertigo” poznał Stefanię Grimaldi, która przyjechała do Los Angeles, by cieszyć się nocnym życiem. Tu mogła się bawić i tańczyć nieznana w tłumie, podczas gdy w Europie nieustannie ścigali ją dziennikarze. Początkowo do niczego nie doszło, księżniczka przeżywała wówczas, będący globalną sensacją, romans z aktorem Robem Lowe’em. W październiku tego samego roku Stefania, mieszkająca w hotelu Westwood Marquis, postanowiła jednak dla kaprysu wrócić do „Vertigo”. 22-letnia córka księcia Rainiera Grimaldiego i aktorki Grace Kelly opowiadała: „Wtedy ujrzałam Maria po raz drugi i nie wiem, jak to się stało, po prostu między nami zaiskrzyło”. Księżniczka zamieszkała ze swym starszym o czternaście lat przyjacielem i trzema pieskami w małym, wynajętym domu w Beverly Hills. Opowiadała, że chcą prowadzić spokojne, normalne życie: „Najbardziej lubimy wylegiwać się razem w słońcu, spotykać się z przyjaciółmi, urządzać grilla. Nie widzimy innych ludzi”. Jednak oboje jeździli na turniej tenisowy Roland Garros, do Meksyku, do Argentyny oraz na Mauritius. Tam, na słonecznej plaży, promieniująca ze szczęścia Stefania u boku przyjaciela pozowała topless. Przypuszczano, że romans skończy się małżeństwem. Jutard pojechał nawet do Monte Carlo, gdzie spotkał się z ojcem swej wybranki księciem Rainierem. Ale związek rozpadł się w 1988 roku. „Tarzan z Marsylii” miał opinię playboya, także księżniczka nie została stworzona do monogamii.
Śmierć dawnego przyjaciela Stefanii sprawiła, że media znów zaczęły pisać o „średniowiecznej klątwie Grimaldich”. Sprawia ona jakoby, że nikt z tego władającego księstwem Monako rodu nie może zaznać szczęścia w miłości. W przypadku księżniczki klątwa, jak się wydaje, okazała się skuteczna. W 1982 roku jej matka Grace Kelly odniosła śmiertelne rany w wypadku samochodowym. Stefania, która jechała razem z nią, doznała lekkich obrażeń. Córka księcia Rainiera III ma za sobą dwa zakończone rozwodem małżeństwa oraz, jeśli wierzyć informacjom mediów, niezliczone romanse. Przypisuje się jej słabość do ochroniarzy i cyrkowców. W 2001 roku opuściła Monako i razem z dziećmi oraz dwoma psami dołączyła do cyrku. Tam związała się z żonatym Franco Knie, dyrektorem narodowego cyrku szwajcarskiego. Ale także ta relacja nie przetrwała długo. Nie ma oficjalnej reakcji Grimaldich na dramat w Dominikanie. Dla 57-letniej księżniczki tragiczna śmierć jej przyjaciela z młodości z pewnością jest jednak bolesnym ciosem.
Na podst.: