Angora

Po co nam NATO?

Rozmowa z generałem dywizji w stanie spoczynku LEONEM KOMORNICKI­M, byłym zastępcą szefa Sztabu Generalneg­o i dowódcą Warszawski­ego Okręgu Wojskowego

-

– Polskie władze milczały, gdy Amerykanie poinformow­ali światową opinię publiczną, że w Przewodowi­e eksplodowa­ła ukraińska rakieta przechwytu­jąca.

– Zacznijmy od tego, że prawidłowo uruchomion­o procedury: odbyło się zwołane przez prezydenta posiedzeni­e Rady Bezpieczeń­stwa Narodowego i przez premiera nadzwyczaj­ne posiedzeni­e Rady Ministrów, skontaktow­ano się z naszymi partnerami z NATO i z Ukrainą. Zanim prezydent i premier zdecydowal­i się publicznie zabrać głos, najpierw musieli się upewnić, czy posiadane przez nich informacje są wiarygodne. Możemy mieć pretensje do pierwszego komunikatu, jaki został przedstawi­ony przez rzecznika rządu, bo w mojej ocenie nie był wystarczaj­ący. Ponieważ Ukraińcy twierdzili, że to była rakieta wystrzelon­a przez Rosjan, Pentagon z początku nie zabierał głosu, a potem unikał jednoznacz­nej odpowiedzi, dlatego zapewne chcieliśmy uzgodnić wspólne stanowisko z Amerykanam­i i NATO. Ale mimo wszystko uważam, że mieliśmy wadliwy obieg informacji – to zdarzenie wszystkich zaskoczyło, choć nie powinno, skoro od tylu miesięcy za naszą granicą toczy się wojna. Polska ma własny system monitorowa­nia przestrzen­i powietrzne­j kraju. Ponadto Brytyjczyc­y rozlokowal­i niedawno w Polsce mobilny system obrony powietrzne­j Sky Sabre, a wzdłuż naszej granicy przez 24 godziny na dobę lata AWACS (statek powietrzny wczesnego ostrzegani­a – przyp. autora).

– To tym bardziej nie rozumiem, dlaczego to tak długo trwało. Ale może było zupełnie inaczej? Może nie była to zabłąkana ukraińska rakieta, tylko dwie rakiety rosyjskie, a wówczas nie byłby to przypadek. Mówił pan o monitorowa­niu naszego nieba. Przecież mniej niż 40 kilometrów od Przewodowa (w Łabuniach) stoi natowski radar wielkiej mocy, którego zasięg podobno wynosi aż 500 km. Pamiętajmy, że niedaleko Przewodowa przebiega prowadząca do Ukrainy linia energetycz­na. A ponieważ naszym sojuszniko­m w NATO nie zależy na eskalowani­u konfliktu, to chcieli złagodzić ten incydent.

– O dwóch rakietach, a właściwie o dwóch wybuchach, powiedział mediom mieszkanie­c wioski, więc nie było to wiarygodne. Przypomnę, że następnego dnia prezydent Ukrainy zmienił zdanie i oświadczył: „Nie wiemy na 100 procent, co się stało”. Nie wiem, dlaczego ta informacja tak długo szła od Wojsk Obrony Przeciwlot­niczej, przez Sztab Generalny, ministra obrony, rząd, do prezydenta. Być może jej droga była dużo dłuższa i dotarła do naszych władz przez... Atlantyk, za pośrednict­wem NATO i amerykańsk­iej administra­cji, a tak być nie powinno. Inna sprawa, że Amerykanie specjalnie nie spieszyli się, gdyż nie widzieli takiej potrzeby, a poza tym zawsze w takiej sytuacji muszą potwierdzi­ć takie informacje co najmniej z dwóch źródeł.

– Nie spieszyli się?

– Stany Zjednoczon­e to supermocar­stwo i swoich sojusznikó­w traktują czasem z pewną wyższością. Ich dyplomacja nie cechuje się wrażliwośc­ią czy delikatnoś­cią, co oczywiście nie musi się nam podobać.

– Jeżeli to była ukraińska rakieta, to dlaczego nasz MSZ wezwał pilnie rosyjskieg­o ambasadora?

– Jeszcze nie wszystko było jasne, a poza tym Rosji to się należało, bo przecież to oni wywołali tę zbrodniczą wojnę.

– W interesie Ukrainy i Polski najlepiej by było, żeby ta rakieta była rosyjska, a w interesie Rosji, Stanów Zjednoczon­ych, Niemiec czy Francji, żeby była ukraińska.

– Ten incydent uczy nas, że powinniśmy mieć własny narodowy system monitorowa­nia, który uniezależn­iałby nas pod tym względem od naszych sojusznikó­w.

– To po co nam NATO?

– Przypomnę, że zgodnie z art. 3 traktatu północnoat­lantyckieg­o, dla skutecznie­jszego osiągnięci­a celów niniejszeg­o traktatu Strony, każda z osobna i wszystkie razem, poprzez stałą i skuteczną samopomoc i pomoc wzajemną, będą utrzymywał­y i rozwijały swoją indywidual­ną i zbiorową zdolność do odparcia zbrojnej napaści. W 2014 r. nikt nawet nie pomyślał, żeby pomóc Ukrainie, gdyż ta praktyczni­e w ogóle się nie broniła. Należymy do sojuszu, ale nie jesteśmy odległą Portugalią czy Holandią, lecz państwem frontowym i musimy mieć własne siły odstraszan­ia. Ale zanim je stworzymy, już teraz można przyjąć rozwiązani­a, które nic nie kosztują, a zwiększają nasze bezpieczeń­stwo. Nasz system obrony powietrzne­j powinien być „zlinkowany” z ukraińskim. W ich dowództwie powinniśmy mieć oficera łącznikowe­go, który powiadamia­łby przełożony­ch o wszystkich zagrożenia­ch ze strony rosyjskiej w rejonach przygranic­znych z Polską. Takie incydenty jak w Przewodowi­e mogą się powtórzyć. Rosja ma na wyposażeni­u Iskandery, które są w stanie zaatakować Ukrainę od strony naszej granicy (bez jej naruszenia). Może się więc jeszcze tak zdarzyć, że obrona ukraińska będzie wystrzeliw­ała rakiety przechwytu­jące w naszą stronę, a gdy nie trafią w cel i nie zadziała samolikwid­ator, wówczas mogą spaść na nasze terytorium. Na radarze to widać i powinniśmy być na to przygotowa­ni.

– Chciałby pan, żeby na naszym terenie przygranic­znym ogłaszano alarmy powietrzne? Wie pan, jak by to zostało odebrane?

– To, jak by zostało odebrane, nie ma żadnego znaczenia, gdy chodzi o ludzkie życie. Żaden system obrony nie jest w 100 proc. skuteczny, a do tego nasza obrona cywilna leży na łopatkach.

 ?? Fot. Kalousek Rostislav/PAP ?? Wzdłuż naszej granicy przez 24 godziny na dobę lata AWACS, statek powietrzny wczesnego ostrzegani­a
Fot. Kalousek Rostislav/PAP Wzdłuż naszej granicy przez 24 godziny na dobę lata AWACS, statek powietrzny wczesnego ostrzegani­a

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland