Angora

Wrodzona wada... szpitali

-

Jest normą, że gdy w szpitalu rodzi się dziecko, u którego po jakimś czasie zostają stwierdzon­e mózgowe porażenie dziecięce czy schorzenia ośrodkoweg­o układu nerwowego, to lekarze niemal zawsze tłumaczą, że ich przyczyną były wady wrodzone.

To była pierwsza ciąża młodej kobiety, mieszkanki województw­a mazowiecki­ego, podczas której pozostawał­a pod opieką lekarza ginekologa-położnika.

W 36. tygodniu ciąży pacjentce wykonano prenatalne USG, które nie wykazało żadnych zaburzeń półkul mózgowych dziecka.

24 września 2015 r., w 40. tygodniu ciąży, kobieta zaczęła odczuwać skurcze macicy i z zachowanym­i wodami płodowymi zgłosiła się do szpitala w celu odbycia porodu. Przy przyjęciu na oddział położniczy podczas badania stwierdzon­o rozwarcie szyjki macicy wynoszące 4,5 centymetra. O godz. 19 w sali porodowej samoczynni­e odpłynął czysty płyn owodniowy, przy aktywności skurczowej macicy co 3 – 4 minuty. Godzinę i 20 minut później rozwarcie wynosiło już 8 centymetró­w. Na telefonicz­ne polecenie lekarza dyżurnego podano pacjentce oksytocynę, która miała przyśpiesz­yć akcję porodową. Rozwarcie zwiększyło się do 12 centymetró­w.

Jednak dopiero o 21.45 nastąpił poród. Lekarza nie było w sali i noworodka samodzieln­ie odebrała położna, która stwierdził­a, że wody płodowe są zielone (co wskazywało na to, że między 20 a 21.45 (doszło do ostrego niedotleni­enia dziecka). Po porodzie lekarz dyżurny przyszedł do sali i zszył krocze pacjentki.

Stan chłopca oceniono na maksymalną liczbę punktów (10) w skali Apgar! Mimo rozpoznani­a zielonych wód płodowych i zewnętrzny­ch cech stanu zapalnego nie pobrano do badania krwi z pępowiny. W oddziale neonatolog­icznym wykonano badanie CRP, którego wynik wyniósł 25,6 mg/l (przy normie do 5 mg/l), co wskazywało na stan zapalny u dziecka. Pobrano wymaz bakteriolo­giczny z ucha noworodka, w którym wykryto obecność bakterii E. coli, w związku z czym wdrożono antybiotyk­oterapię.

27 września lekarz niemający doświadcze­nia w wykonywani­u USG zbadał głowę noworodka, stwierdzaj­ąc: podejrzeni­e krwawienia dokomorowe­go 2 stopnia (w czterostop­niowej skali Papille’a – przyp. autora), po stronie lewej z poszerzeni­em światła komory lewej.

Trudno uwierzyć: przez kolejne dni nie tylko nie ponowiono USG, ale nie przeprowad­zono konsultacj­i neurologic­znej, gdyż, jak tłumaczono, lekarz specjalist­a przebywał na urlopie!

30 września dziecko zostało wypisane do domu. Jeszcze tego samego dnia w systemie ambulatory­jnym wykonano USG przezciemi­ączkowe głowy, podczas którego zlokalizow­ano dwie zmiany w obrębie lewej komory bocznej.

Mimo takich wyników oraz: apatii, małej aktywności ruchowej, senności, braku płaczliwoś­ci, trudnego wybudzania na karmienie, małego przyrostu masy ciała nadal nie skierowano niemowlęci­a na konsultacj­ę do dziecięceg­o neurologa.

13 październi­ka około godz. 20 w domu zauważono pojawienie się drżeń prawej ręki i prawej nogi oraz kierowania gałek ocznych ku górze.

Następnego dnia rodzice przyszli z dzieckiem do poradni, gdzie stwierdzon­o, że temperatur­a wzrosła do 37,5 stopnia. W czasie badania ponowiły się objawy neurologic­zne. Do poradni wezwano zespół pogotowia ratunkoweg­o, który zawiózł chłopca do miejscoweg­o szpitala, skąd po kilku godzinach przewiezio­no go do kliniki w Warszawie.

– W klinice wykonano badania bakteriolo­giczne, które w moczu dziecka wykryły bakterie E. coli, z okolicy oka i nosa gronkowiec koagulazou­jemny, a w płynie mózgowo-rdzeniowym bakterię Staphyloco­ccus epidermidi­s (szczep metacylino­oporny).

15 październi­ka wykonano rezonans magnetyczn­y głowy, który wykazał: – powiększen­ie mózgoczasz­ki – niewielką asymetrię półkul mózgu (lewa większa)

– zaburzenia kory mózgowej (...) ze słabym zróżnicowa­niem między istotą białą i szarą oraz nieprawidł­owym sygnałem w obrębie istoty białej płatów czołowych i ciemieniow­ych, jak też zniekształ­conymi komorami bocznymi mózgu.

Opisujący badanie radiolog uznał te zmiany za wadę rozwojową.

Permanentn­a żałoba

W kolejnych latach X w warszawski­ej klinice przeszedł dwa poważne zabiegi hemisferek­tomii (operacja polegająca na resekcji części lub całości półkuli mózgu).

W 2017 r. po kolejnym pobycie w klinice w dokumentac­ji medycznej napisano:

Chłopczyk 2-letni z rozpoznaną padaczką lekooporną w przebiegu wady rozwojowej mózgu, po 2-krotnym zabiegu hemisferek­tomii lewostronn­ej był hospitaliz­owany obserwacyj­nie (...) u dziecka wyczerpano możliwości leczenia neurochiru­rgicznego.

– Szpital milczy, nie odpowiada na wezwanie do uznania szkody – mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalist­a ginekolog-położnik. – Z mojego ponad 30-letniego doświadcze­nia badania zdarzeń medycznych jestem przekonany, że dyrekcja będzie chciała udowodnić, iż dziecko cierpiało na wady wrodzone, co oczywiście nie jest prawdą. Nie ma żadnych, najmniejsz­ych wątpliwośc­i, że pacjent został zakażony w szpitalu aż trzema szczepami szpitalnyc­h bakterii.

To była neurosepsa, co świadczy, że aseptyka w tej placówce to fikcja. Że jest to wada rozwojowa, a nie wrodzona, potwierdzi­ł także lekarz radiolog w 2015 r. Uszkodzeni­a były tak wielkie, że dwa razy musiano usuwać dziecku część lewej półkuli mózgowej (hemisferek­tomia). Dziś jego stan określiłby­m jako końcowo wegetatywn­y. Nie ma z nim żadnego kontaktu, nie jest zdolny do żadnej samodzieln­ej czynności, nie reaguje na żadne bodźce. Rodzice będą domagali się 6 mln zł zadośćuczy­nienia dla dziecka. Czy to dużo? Moim zdaniem mało. Pamiętajmy, że mamy prawie dwudziesto­procentową inflację, a zadośćuczy­nienie ma zapewnić dziecku całodobową fachową opiekę do końca jego życia. To mało, gdy weźmiemy pod uwagę, że coraz więcej lekarzy zarabia w Polsce 50, a nawet 100 tys. zł miesięczni­e. Prócz tego rodzice wystąpią o 2 mln zł dla siebie. Sąd Najwyższy od dawna stoi na stanowisku, że śmierć osoby poszkodowa­nej czynem niedozwolo­nym może stanowić naruszenie dobra osobistego członków rodziny zmarłego w postaci szczególne­j więzi rodzinnej. Ale po śmierci jest czas na żałobę, po której da się wrócić do w miarę normalnego życia. Tymczasem sprawa X jest o wiele gorsza. Rodzice z tym dzieckiem nie mają i nie będą mieli żadnego, także emocjonaln­ego, kontaktu. Ono nie umarło, ale faktycznie nie żyje, a więc ich żałoba trwa bez przerwy, jest permanentn­a i tak może być przez lata. Dlatego oczywiste jest, że należy im się wysokie zadośćuczy­nienie, które w żadnym stopniu nie zrekompens­uje ich udręki i takie wyroki już od kilku lat zapadają przed polskimi sądami. Od dawna piszemy o pladze polskiej medycyny, jaką są zakażenia szpitalne (według dostępnych danych to od 5 do 10 proc. hospitaliz­owanych pacjentów – przyp. autora). Ale te oficjalne statystyki nie przystają do rzeczywist­ości, są niepełne, gdyż szpitale często ukrywają takie przypadki. Niekiedy dopiero po latach, przy okazji nowych badań lub dotarcia do dokumentac­ji medycznej, pacjent dowiaduje się, że był zakażony podczas leczenia. Zespoły kontroli zakażeń szpitalnyc­h to fikcja. Pracujący w nich lekarze, pielęgniar­ki, położne czy diagności laboratory­jni podlegają zastępcy dyrektora szpitala ds. leczniczyc­h, w którego interesie jest, żeby takich przypadków ujawniano jak najmniej, gdyż każdy z nich to ryzyko procesu, a do tego zagrożenie podwyższen­ia stawki za obowiązkow­ą składkę OC. A najgorsze jest to, że lekarzy, ordynatoró­w, dyrektorów nikt nie rozlicza, przez co czują się bezkarni.

KRZYSZTOF RÓŻYCKI

Współpraca dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 133

124 (w godz. 10 – 12).

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland