Internautom wystarczyło 5 minut Tygodniami zbierała na aparat słuchowy
(7 XI)
10 godzin – tyle 85-letniej pani Krystynie zajmuje zrobienie jednej czapki. Cierpliwie dzierga, zszywa i sprzedaje za maksymalnie 35 zł sztuka. Seniorka w ten sposób zbiera pieniądze na aparat słuchowy, którego koszt to aż 6 tys. zł. A raczej zbierała, bo internauci szybko ruszyli jej z pomocą.
O seniorce ze Szczecina jakiś czas temu można było usłyszeć na antenie Polsat News. Jedna z mieszkanek miasta napisała o pani, która sprzedaje ręcznie zrobione czapki, aby zebrać pieniądze na aparat słuchowy. Szczecinianie ruszyli z pomocą i już udało się zgromadzić połowę potrzebnej sumy.
W komentarzach możemy przeczytać, że pani Krystyna pojawia się koło Medicusa, a wiele ze zrobionych przez nią czapek można kupić już za 20 zł. Niewykluczone jednak, że dalsza zbiórka na aparat słuchowy nie będzie potrzebna.
Informacja o pani Krystynie dotarła do Łukasza Litewki. Jest on radnym Sosnowca i z pozoru nie ma nic wspólnego ze Szczecinem. Ale każdy, kto śledzi jego konto, wie, że Litewka jest filantropem z ogromnymi pokładami energii i pomysłów. I nie ma dla niego granic, w których mieści się jego pomoc.
– Ponoć gdzieś tam w Szczecinie Pani Krystyna sprzedaje czapki i inne podobne wytwory z włóczki. Co interesujące, kobieta nie zbiera na alkohol, węgiel czy uregulowanie Bociana za błędy wnuków. Pani Krystyna składa na aparat słuchowy. Podkreślę, 85-letnia kobieta gdzieś w Szczecinie szyje czapki, by nazbierać na aparat słuchowy. Widząc takie żywe symbole jak Pani Krysia, zastanawiam się, po co 99 proc. „influencerów” jest internet. Po co gwiazdom telewizji jest ta popularność, a politykom władza? – zapytał Łukasz Litewka na swoim profilu na Facebooku.
Radny Sosnowca dodał też, że umówił pani Krystynie wizytę w firmie Audiofon, która produkuje aparaty słuchowe. Na miejscu seniorka przejdzie badania słuchu i zostanie jej dobrany odpowiedni aparat. A to wszystko oczywiście za darmo.
Łukasz Litewka skonkludował, że aby pomóc pani Krystynie, która znajduje się niemal na drugim krańcu Polski, potrzebował 5 minut i nie musiał pokonać nawet 5 metrów.
Czy pani Krystyna wróci jeszcze na ulice miasta sprzedawać swoje rękodzieło? To się okaże. Najważniejsze, że nawet jak do tego dojdzie, będzie to robić dlatego, że chce, a nie dlatego, że musi.