Nie chcę mieć smutnego życia
Rozmowa z AGNIESZKĄ DYGANT, aktorką
Nr 11. Cena 9,95 zł
– Powoli żegnamy świat się zmienia.
– Mamy teraz czas kobiet, szukania i odkrywania narracji kobiecej. To jest bardzo potrzebne. Walczymy o swoje prawa – do aborcji, równych zarobków, wykonujemy zawody, które kiedyś zastrzeżone były dla mężczyzn. Jesteśmy coraz silniejsze. A jednocześnie mamy problem z tolerancją.
– Co masz na myśli?
– To, że mój brzuch należy do mnie, ale już cycki nie. Bez wstydu możemy manifestować prawo do najbardziej intymnych decyzji i to jest wspaniałe. Gorzej, kiedy chcesz sobie powiększyć lub zmniejszyć biust. Albo pofarbować siwe włosy. Farbujesz – nie jesteś pogodzona ze swoim wiekiem i wyglądem. A przecież nie zawsze kobieta jest zakładniczką swojego bogatego męża. Czasami zwyczajnie robi to dla siebie. Wygląda na to, że nie jesteśmy jeszcze gotowe na tę „naszą” wolność. Serio, można się w tym pogubić.
– Jesteś feministką?
patriarchat,
– Jestem „natural born feminist”. W moim domu mama była głową rodziny. Radziła sobie z bardzo trudnymi sytuacjami życiowymi – śmierć dwóch mężów. Mnie i moją siostrę wychowywała sama. Budowała dom. To mnie ukształtowało. Nigdy nie byłam księżniczką. Nie szukałam oparcia w mężczyznach, liczyłam na siebie. Może dlatego spotkałam w życiu świetnych facetów, pewnie nie czuli presji. Irytują mnie uogólnienia i nie uważam, że wszystko, co złe, jest ich winą. Uważam, że skoro mówimy poważnie o problemach kobiet, to w taki sam sposób powinniśmy mówić o facetach. Myślę, że temat mężczyzn jest spychany na bok. Syn zapytał mnie ostatnio, dlaczego we wszystkich filmach głównymi bohaterkami są dziewczyny. I dlaczego zawsze muszą być silniejsze od chłopaków, lepiej grać w piłkę, lepiej się bić i jeździć konno. Sam to zauważył, więc coś jest na rzeczy. Xawery jest bardzo otwartym i łagodnym młodym człowiekiem, ma przyjaciółkę, nie ma żadnych uprzedzeń.
– Co mu odpowiedziałaś?
– Powiedziałam mu o latach męskiej dominacji i że teraz trzeba wesprzeć kobiety. Powiedział, że tego nie rozumie, bo w jego klasie i w szkole dziewczyny były i są tak samo traktowane jak chłopcy. Zachowajmy proporcje, bo zostaniemy same, myśląc, że mężczyźni, którzy nas otaczają, są niefajni, przemocowi. My odrabiamy swoją lekcję i oni muszą mieć szansę, żeby odrobić swoją.
– Tylko czy chcą?
– Jedni chcą, drudzy nie. Podobnie jak kobiety. Myślę, że musimy czasami dać im szansę i nie wychodzić przed szereg. Mogłabym tysiąc razy szybciej zrobić coś za mojego syna, ale zaczęłam pilnować, żeby mógł się wykazać, bo w przeciwnym razie nigdy się nie nauczy. Jeśli go wykluczę, to on nawet nie pomyśli, że ta pomoc jest mi potrzebna. Kiedyś wyręczanie mężczyzn przez kobiety wynikało z patriarchatu, dzisiaj raczej z chęci udowodnienia sobie, że jesteśmy lepsze, szybsze, skuteczniejsze. Ta świadomość nas buduje, napędza i daje power. Jesteśmy superwoman, a wieczorem padamy na twarz z pretensją, że nikt nam nie pomógł. Skoro jestem taka świetna, to dlaczego wciąż chcę udowadniać, że naprawdę tak jest? I komu? Bo mam wrażenie, że mój facet już dawno wie, że dużo mogę.
– Aktorki były i są pod czujnym okiem obserwatorów. Co czujesz, kiedy czytasz komentarze? Przeczytałam na przykład: „w starej
wersji wyglądała lepiej”.
– A moim zdaniem gorzej. Ważne, że sama sobie się podobam. A mówiąc serio, nie zależy mi na tym, żeby zadowolić wszystkich. Te komentarze nie dotykają mnie aż tak bardzo, bo nigdy nie uważałam się za piękność. Myślę, że niektórzy zapamiętali mnie jako serialową nianię, czyli dziewczynę z czarnymi lokami, mocnym makijażem, wielkim, dziąsłowym uśmiechem. Teraz wróciłam do naturalnego koloru włosów, prawie się nie maluję, noszę aparat na zębach. Nieskromnie mówiąc, uważam, że wyglądam lepiej niż 15 lat temu, a przynajmniej tak się czuję. Zresztą jak się ma 50 lat, to nie to jest najważniejsze.
– Skoro masz 50 lat, to porozmawiajmy o menopauzie.
– Dobra, ale nie chciałabym, żeby to była smutna rozmowa.
– No widzisz, ten temat kojarzy się ze smutkiem. Wiesz, jak twoja mama przechodziła menopauzę?
– Pamiętam, że bywała przygnębiona. Z perspektywy czasu widzę ją, jak dzielnie stawiała czoła przeciwnościom losu. I nagle coś się stało. Nie rozumiałam tego, bo wcześniej była wesoła, zaradna i pozytywna. Teraz wiem, że to była menopauza.
– Ukazała się świetna książka Alicji Długołęckiej „Przypływ” – sprzeciw wobec traktowania dojrzałej kobiety jak niewidzialnej „baby”, która wysiaduje w poczekalni życia.
– Są momenty, kiedy pojawiają się problemy, życie przytłacza. Mniej się uśmiechasz, nie wydajesz się sobie atrakcyjna, nie masz ochoty na seks. I to cię natychmiast usadza w tej poczekalni. Czasem w niej siedzę, bo life is brutal. Zrobię jednak dużo, żeby nie siedzieć tam za długo. Bo nie chcę mieć smutnego życia. Chcę być fajna dla mojego faceta i mojego syna. Chcę, żeby moje życie było wesołe.
– „Menopauza zje cię żywcem. To okropne. Nic innego nie potrafi tego zrobić. Dodatkowo zyskujesz suchą skórę i łysienie. Pamiętaj – nie ma nic dobrego w menopauzie. To może naprawdę zmienić sposób, w jaki odczuwasz starzenie” – przestrzega Courteney Cox.
– Strach się bać. Skłamałabym, mówiąc, że czekam na menopauzę z utęsknieniem. Na razie, może to perimenopauza, odczuwam raczej kosmetyczne zmiany. Mam bardziej suchą skórę, z czego nawet się cieszę, bo zawsze mnie denerwowało, że się świecę. Mniej przetłuszczają mi się włosy. Na pewno potrzebuję więcej nawilżenia cery: kiedyś używałam czegokolwiek, dzisiaj staram się
wybierać kremy odpowiednie do mojej skóry i mojego wieku. Nie zatrzymamy procesu starzenia się, ale poczucie, że dbamy o siebie, robi nam na pewno dobrze.
Niedawno poznałam 80-letnią aktywną zawodową tłumaczkę, przeszłyśmy od razu na ty. Anna jest młodą osobą. Łeb się liczy! Nic nie postarza bardziej niż stara głowa, stare myślenie, smutek i narzekanie. Głowa musi być aktywna – jeśli nie lubi się czytać, to dobrze jest spotkać się i rozmawiać z przyjaciółmi, oglądać filmy. Jak się nie lubi ludzi, to trzeba mieć psa czy kota. Mój przyjaciel, reżyser Jerzy Bogajewicz, jest właśnie takim młodym człowiekiem, chociaż ma siedemdziesiątkę. Świeżość jego spostrzeżeń, odkrywczość, energia są nieprawdopodobne. Jurek nie boi się niczego, ma oswojone wszystkie tematy, to jest w nim imponujące. Strach jest potężną siłą blokującą działania.
Jeśli myślę o czymś hamującym w moim życiu, to na pierwszym miejscu jest strach. Mama powiedziała kiedyś, że jeśli się czegoś boimy, to dwa razy umieramy. Jeśli ma przyjść coś złego, to i tak przyjdzie. Po co dwa razy się martwić? Czasem łapię się na tym czarnowidztwie.
– Mnie bardzo pomogła medytacja.
– Muszę spróbować.
– Jak o siebie dbasz? Wysypiasz się?
– Dbam o to od dłuższego czasu. Dawno temu mogłam się pojawić na planie po zarwanej nocy i funkcjonować normalnie. Teraz to już niemożliwe. Osiem godzin snu to dla mnie minimum – dzięki temu jestem skoncentrowana i kontroluję rytm dnia.
– Kosmetyczka?
– Kiedy sobie przypomnę mam wielkie wyjście.
– Sport? – Jak się odżywiasz?
i kiedy
– Nieprzesadnie. W siłowni wytrzymałam chwilę. Nie ma tam z kim pogadać i nie lubię się męczyć. Właściwie lubię tylko narty, ale ten sport zupełnie inaczej działa – ciągle coś udoskonalasz, musisz coś poprawiać. To mnie kręci.
– Staram się jeść dobrze, bo świadomość, że być może będę zdrowsza, jest dla mnie istotna, a im jestem starsza, tym lepiej rozumiem tę zależność. Jem, kiedy jestem głodna, nie liczę kalorii, staram się nie jeść słodyczy, ale to nie wychodzi, bo kocham czekoladę.
– Nad czym teraz pracujesz?
– Nad komediodramatem o kobiecie w moim wieku, która orientuje się, że kołderka życia jest za krótka. Że wszyscy, nawet szkolni nieudacznicy, osiągnęli sukces, a ją coś ominęło. I pojawia się menopauza... – Happy end? – A jak myślisz?