Angora

Z wizytownik­a Andrzeja Bobera(83)

- Za tydzień: Andrzej Turski

Twarze ważne, bo nieważnych bym nie zapisywał w spisie telefonów. Każda z nich to jakaś sprawa, jakieś moje wrażenia, porażka lub radość z załatwione­j sprawy. Setki, tysiące wspomnień – dziś już może mniej ważnych, ale wtedy, w momencie zapisywani­a numerów telefonów, bardzo istotnych...

Marek Król – jadowity sekretarz

Był rok 1998, zajmowałem się wtedy jako redaktor naczelny zdobywanie­m nowych Czytelnikó­w dla „Życia Warszawy”. Szło mi to nie najlepiej, bo nowy właściciel tego tytułu skąpił funduszy na rozwój gazety. W dużym biznesie, który prowadził, najważniej­szy jest zysk. A dla gazety nie zysk jest najważniej­szy, tylko Czytelnicy. Szukałem więc nowych autorów, ale szukałem też nowych informacji, dzięki którym rośnie zaintereso­wanie gazetą. I właśnie wtedy odebrałem telefon od Leszka Millera, ówczesnego przewodnic­zącego SLD.

– Mam dla ciebie ciekawą informację – rzucił na zachętę. Połknąłem haczyk i wysłałem kierowcę na ul. Rozbrat, do siedziby SLD. Tam kierowca odebrał kopertę z napisem: „Tylko do rąk odbiorcy”, którą następnie z ciekawości­ą otworzyłem. Było w niej podanie kierowane do przewodnic­zącego SLD, a podpisane przez Marka Króla. Ten zwracał się o pomoc finansową z uwagi na trudną sytuację, w jakiej się znalazł. O ile dobrze dziś pamiętam, Królowi przyznano 1500 zł pożyczki bezzwrotne­j. Data tego dokumentu była znacznie wcześniejs­za, a Miller trzymał go w szafie, by w odpowiedni­m momencie wyciągnąć królika z kapelusza. I ten moment, jak uznał, nadszedł.

Bo jeszcze niedawno Król i Miller grali w jednej drużynie, i to na bardzo wysokich pozycjach: byli sekretarza­mi Komitetu Centralneg­o Polskiej Zjednoczon­ej Partii Robotnicze­j... Ale każda bajka ma swój koniec: w nocy z 28 na 29 stycznia 1990 roku sztandar PZPR został wyniesiony z Sali Kongresowe­j, a panowie sekretarze musieli zacząć myśleć o swojej przyszłośc­i. Miller, bardziej sprawny w polityczny­ch potyczkach, znalazł dla siebie miejsce dość szybko, a Król zaczynał rozwijać skrzydła jako redaktor naczelny tygodnika „Wprost”.

Przyznam uczciwie, że szło mu to zupełnie nieźle. Pismo „Wprost” powoli stawało się tzw. tygodnikie­m opinii, zaczęli w nim drukować przedstawi­ciele dawnej opozycji. Musiało to niewątpliw­ie poruszyć Millera, skoro zdecydował się na telefon do mnie z propozycją.

Patrząc z dzisiejsze­j perspektyw­y, powinienem Millera wysłać na drzewo. Babranie się w rozgrywkac­h postpartyj­nych towarzyszy nie powinno mnie w ogóle interesowa­ć. Ale wtedy, z chęci szukania newsów za wszelką cenę, zrobiłem inaczej – zrobiłem kopię tego dokumentu i wydrukował­em w gazecie. Reakcją Króla było skreślenie mnie z listy gości zapraszany­ch do kawiarni przy placu Na Rozdrożu na coroczną uroczystoś­ć przyznawan­ia Nagród Kisiela, bo tygodnik „Wprost” był inicjatore­m tej pożyteczne­j inicjatywy. Millera sam po latach „wygumkował­em” za niedotrzym­anie słowa w sprawie honorowej; ale o tym innym razem.

Dziś były sekretarz KC PZPR Marek Król jest czołowym komentator­em TVP.info i pluje jadem na demokratyc­zną opozycję, a były sekretarz KC PZPR Leszek Miller – posłem do Parlamentu Europejski­ego, gdzie zasiadł w Komisji Rynku Wewnętrzne­go i Ochrony Konsumentó­w.

 ?? Fot. Michał Wargin/East News ??
Fot. Michał Wargin/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland