W końcu z charakterem
Najnowsza kompaktowa Astra pozytywnie zaskakuje. Nudny Opel? Nie tym razem. Niemiecka propozycja nie tylko może się podobać, ale imponuje nowoczesnymi technologiami, dobrym prowadzeniem i ekonomicznym oraz dynamicznym napędem (hybryda plug-in). 180-konny zestaw nie należy jednak do tanich, przez co trudno mówić o oszczędnościach wynikających z jego zakupu.
Kilka miesięcy temu miałem do czynienia z najnowszą Astrą, tyle że w wersji kombi (Sports Tourer). Porównywałem ją z Peugeotem 308 SW, ponieważ obie konstrukcje są niemal bliźniacze technologicznie. Zarówno francuska, jak i niemiecka marka należą obecnie do jednego koncernu Stellantis. Na szczęście samochody wywodzące się z jednej wielkiej rodziny (tę stanowią też m.in. Alfa Romeo, Jeep, Citroen czy DS) nie są robione na jedno kopyto i każdej z firm udało się zachować swoją tożsamość. Chociaż w wypadku Opla prędzej należy mówić o nowym, odważnym i bardzo atrakcyjnym otwarciu. Wszystkich, którzy obawiali się, że Opel zatraci swój charakter i stanie się np. kopią francuskiego kuzynostwa, uspokajam. Najnowsze modele – w tym kompaktowa Astra – dowodzą, że dzieje się dokładnie odwrotnie.
Tym razem do testu przejąłem kluczyki do najbardziej popularnej odmiany kompaktu, czyli hatchbacka. Mające niemal 4,4 metra długości auto jest zgrabne i zaprojektowane w nowoczesnym stylu. Wrażenie robią ostre linie nadwozia, zawadiackie reflektory czy stylistyczne smaczki, jak chociażby pionowe trzecie światło stopu rodem z bolidów F1. Urodę samochodu uwydatniał czerwony lakier z czarnymi wstawkami (m.in. przedni pas, spojler, osłony zderzaków), a także świetnie wyglądające 18-calowe felgi. To jeden z najbardziej atrakcyjnych wozów w segmencie, czego na pewno nie można powiedzieć o poprzedniej, bardzo zachowawczej, przez co nudnej, odmianie Astry. Wizerunkowo Opel poczynił olbrzymi krok naprzód, dzięki czemu może z powodzeniem rywalizować z licznymi konkurentami.
Żeby nie było zbyt kolorowo, nie potrafię zachwycać się wnętrzem pojazdu. Nie chodzi o sam design i ergonomię deski rozdzielczej, bo tym trudno cokolwiek zarzucić. Mamy do dyspozycji cyfrowe ekrany o satysfakcjonującej rozdzielczości, ale też fizyczne przyciski do obsługi klimatyzacji, szereg praktycznych schowków i bardzo wygodne fotele (w testowanym egzemplarzu zastałem siedziska z certyfikatem AGR zaświadczającym o dbałości projektantów o kręgosłupy podróżujących). Problemem jest jakość materiałów wykończeniowych. Dominują twarde plastiki, sprawiające tanie wrażenie. Fatalnie prezentuje się nielubiane przeze mnie tworzywo typu piano black, którym pokryto okolice przełącznika skrzyni biegów. Jeździłem niemal nowym autem, ze znikomym przebiegiem, a świecące tworzywo było pełne mniejszych i większych rys. Strach myśleć, jak będzie wyglądać po dłuższym użytkowaniu. Astra nie rozpieszcza także przestrzenią z perspektywy tylnej kanapy, gdzie miejsca jest podobnie niewiele jak chociażby we wspominanym Peugeocie 308. W hybrydowej odmianie bagażnik ma pojemność 352 litrów. Warto dodać, że wersje bez elektrycznego wspomagacza mają bardziej pojemne kufry (422 litry). Cieszy optymalna – nawet dla wysokich kierowców – pozycja za sterem, którą bez problemu da się dostosować do przyjemnie niskiego poziomu. Kierownica mogłaby być jednak trochę grubsza, bo cienka obręcz ginie w dłoniach.
Jeśli chodzi o silniki, jest w czym wybierać. Opel oferuje zarówno benzynowe, turbodoładowane trzycylindrowe motory o pojemności 1,2 litra (110 lub 130 KM), 1,5-litrowego diesla (130 KM) i mocno promowane hybrydy plug-in (na razie w ofercie jest wyłącznie 180-konny zestaw, do którego niebawem ma dołączyć topowa, 225-konna odmiana). Hybryda oparta jest na większej benzynowej jednostce – 1,6 litra. Nie będzie zaskoczeniem, że właśnie taka Astra jest najdroższa. W tym wypadku cennik startuje od niecałych 170 tysięcy złotych. Dla porządku dodam, że najtańszy, 110-konny niemiecki kompakt z manualną skrzynią biegów kosztuje 105 tysięcy. Przepaść. Czy jest za co dopłacać?
I tak, i nie. Jeśli zależy nam na dynamicznym kompakcie, nie mamy właściwie wyjścia, ponieważ tylko hybryda „z wtyczką” może poszczycić się dobrą dynamiką (7,7 sekundy do setki). Pozostałe warianty będą znacznie wolniejsze (wówczas podobny sprint zajmuje 10 – 11 sekund). W praktyce wrażenia z jazdy hybrydą są naprawdę niezłe. Auto jest żwawe i skutecznie reaguje na stanowcze wciśnięcie gazu. Dobrze trzyma się drogi, jest zwarte, a zawieszenie zestrojono bardziej w kierunku twardego niż miękkiego, co mi akurat przypadło do gustu. Gdy mamy w pełni naładowane akumulatory, korzystając wyłącznie z energii elektrycznej, da się przejechać ok. 40 kilometrów. O tym, że auto nie emituje w takim trybie spalin, Astra informuje widoczną z zewnątrz świecącą na niebiesko diodą umieszczoną pod środkowym lusterkiem. Przedstawione wyniki osiągałem w chłodne dni, gdy nie żałowałem sobie ogrzewania kabiny, co – jak to w „elektrykach” – ma niemały wpływ na zużycie energii. Gdyby było cieplej, pewnie dałoby się zajechać dalej. Co ważne, po rozładowaniu baterii Astra pozostaje całkiem oszczędnym autem. Spalanie benzyny na autostradzie rzędu 7 litrów na każde 100 kilometrów uznaję za ekonomiczne, aczkolwiek nie na tyle rewelacyjne, żeby warto było z tego powodu wydawać aż tak dużą kwotę na hybrydę plug-in. O takiej opcji, żeby sensownie z niej korzystać, powinni myśleć jedynie ci, którzy mają możliwość codziennego doładowywania pojazdu prądem. Pozostałym polecam skupić się na jednostkach spalinowych. Szkoda, że Opel – podobnie zresztą jak inni reprezentanci Stellantisa – nie oferuje żadnych mocniejszych niehybrydowych alternatyw.
Podsumowując, najnowszy Opel Astra w 2022 roku jest w pełni konkurencyjnym kompaktem, który powinien dobrze przyjąć się nie tylko na niemieckim rynku, gdzie tamtejsi kierowcy – co zrozumiałe – lubią wybierać rodzime produkty. W końcu wygląda tak, że nikt nie zarzuci mu nijakości. Przeciwnie, przykuwająca spojrzenia prezencja jest najmocniejszą stroną niemieckiej propozycji. Pokonywanie dłuższych tras nie męczy, a wręcz daje radość z wygodnej i komfortowej jazdy. Nie brakuje elektronicznych bajerów na miarę współczesnych aut – lista standardowego i opcjonalnego wyposażenia jest naprawdę długa. Wady? Zbyt budżetowo wykonane wnętrze, niewspółmierne z wcale niemałą ceną zakupu... Zwłaszcza jeśli mówimy o hybrydzie plug-in.