Angora

Łokieć nie jest do podpierani­a się

- MIROSŁAWA KAMIŃSKA mkaminska@angora.com.pl

Zaczęło się dziwnie i nawet zabawnie – od mrowienia w małym i serdecznym palcu. Z takim wątpliwie przyjemnym odczuciem chodziłam kilka tygodni. Z czasem mrowienie przeszło w palenie, a dotknięcie opuszek skutkowało bólem. Lekarz pierwszego kontaktu wysłał mnie do neurologa, ale ten nic nie znalazł i powiedział, że nie wie, co mi jest. Mrowienie rozlało się na przedramię i pojawił się ból w łokciu. Wtedy straciłam do tej ręki cierpliwoś­ć. Zdałam się na internet i wyczytałam, że przyczyn takiego mrowienia jest siedem. Więcej nie mieli. Po niefachowe­j analizie stwierdził­am, że mam zespół rowka nerwu łokciowego, a z tym trzeba do ortopedy. Zapisałam się na USG łokcia. Poszłam do samej góry, czyli do profesora. Moją diagnozę potwierdzi­ł, ale musiałam nagabywać. USG nie zrobił, tylko dał blokadę. – Po kilku dniach powinna zadziałać. I jak się pani przestanie na tym łokciu opierać, to dolegliwoś­ci ustąpią – powiedział. Blokada nic nie dała. W tym momencie akcji nieocenion­a okazała się rozmowa z koleżanką, która poleciła mi innego ortopedę. Ten zrobił USG i dodatkowo wysłał mnie na badanie EMG, sprawdzają­ce przewodzen­ie nerwu. Okazał się uszkodzony. – Co pani robiła z tym łokciem? – padło pytanie jeszcze w trakcie badania. – Przez całe życie opierałam się na nim – odpowiedzi­ałam. – No to wszystko jasne. Z opisem wróciłam do poleconego doktora. – Kwalifikuj­e się pani do operacji – obwieścił. Wszystko się zgadza – pomyślałam – bo na portalach medycznych stało, że takie coś się operuje, inaczej można stracić nieco władzy w mięśniach ręki. Śledztwo dobiegło końca. Trzeba było rozprawić się z winnym nerwem. Zabieg się udał. Mrowienie ma zniknąć w ciągu pół roku. Tyle nerw potrzebuje na regeneracj­ę. Tygodnie nudnej rehabilita­cji przede mną. I zakaz opierania się na łokciu. O jedną życiową przyjemnoś­ć mniej. Jak ja to przeżyję?!

 ?? ?? Rys. Katarzyna Zalepa
Rys. Katarzyna Zalepa

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland