Tajne komplety...?
Na jednym z kolejnych nieformalnych przedwyborczych zebrań zwolenników prezesa padły z jego ust słowa pełnego poparcia oraz zapewnienie o słuszności i nieomylności jego własnej decyzji o wyborze inteligenta (sic!) Przemysława Czarnka na ministra od nauki naszych dzieci i tych nieco starszych też. Było to wtedy, gdy po raz kolejny protestowali przed Sejmem prawdziwi inteligenci, nie tylko nauczyciele, gdy tenże tylnymi drzwiami chce przepchnąć ustawę o szkolnictwie nazwaną już lex Czarnek, i to po raz drugi, czyniąc ją projektem poselskim niewymagającym konsultacji społecznych. A skąd tak nagły wystrzał uwielbienia prezesa do Przemysława Czarnka? Ano stąd, że wady tego człowieka – i każdego innego ministra, którego chce np. odwołać opozycja – są w oczach i umyśle prezesa największymi... atutami. Gdyby nie one, nigdy by tej roboty nie dostał. Upartyjnienie szkół, ideologizacja dzieci, szerzenie nietolerancji, nienawiści i utrwalanie ksenofobicznych postaw, nie wspominając o oczywistych niedoborach intelektualnych u tego człowieka, są dla prezesa bezcenne.
A on sam? Prezes? Czy jest inteligentem? Przecież formalne wykształcenie to za mało. Być inteligentem to znaczy myśleć i szukać prawdy, kwestionować, mieć otwarty umysł, nie oceniać, ale rozumieć, pojmować sedno sprawy i traktować człowieka jako cel, nie środek, być twórczym i elastycznym. Prezes nie tylko inteligentem nie jest, ale szczerze nienawidzi prawdziwych inteligentów. Oni budzą w nim strach, bo są od niego lepsi i on o tym dobrze wie. Każde starcie z nim prawdziwego inteligenta, każda dyskusja pokazałyby, że charakterologicznie jest mały i małostkowy. Dlatego chce inteligencję, której szczerze nienawidzi, zniszczyć, a jeśli się nie da – to ubabrać ją w błocie, poniżyć, ośmieszyć, pozbawić społecznego szacunku i godności.
W tym celu i z takim zamiarem postawił Czarnka na czele edukacji, aby nie dopuścić do tego, by w naszej szkole wychowywały się kolejne pokolenia inteligentów. To podstawowe
Czarnkowe zadanie! Dodatkowo będzie on czuwać nad utworzoną i działającą już nową uczelnią „pisowskiej inteligencji” Collegium Humanum MBA (Master of Business Administration). To istny pisowski ekspres kształcenia partyjnych kadr. Nawet WUML (Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu-Leninizmu) za czasów komuny trwał minimum pół roku, a tu po trzech miesiącach – a dla zdolniejszych po dwóch – dostają dyplom ukończenia wyższych studiów, z pełną gwarancją zajmowania odpowiedzialnych stanowisk w strukturach państwowych – jak oznajmił sam prezes. Jeden z tygodników podał już nazwiska pierwszych sześciu absolwentów, a wśród nich widnieje brat Daniela Obajtka, Bartłomiej, oraz stryj prezydenta Dudy – Antoni. Kto wie, czy pani Barbara Nowak z Małopolski nie zostanie szefową wszystkich pisowskich kuratorów oświaty w kraju.
Jeśli to pisowskie legislacyjne badziewie po wyborach nie będzie rozgonione na cztery strony świata, to będziemy nie tylko w Europie, ale i na świecie samotną wyspą „pisowskich inteligentów”, z którymi nikt nie będzie chciał rozmawiać. Najwyższy już czas przejść na tajne komplety, jak za okupacji, aby zaraza pogardy i nienawiści nie opanowała naszych dzieci. Przynajmniej do czasu, aż prezes przestanie rządzić krajem. ZBIGNIEW (nazwisko i adres internetowy
do wiadomości redakcji)