Angora

Czarna msza za zabójców

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka henryk.martenka@angora.com.pl

Janusz Waluś wolny! Zabójca południowo­afrykański­ego polityka, komunisty Chrisa Haniego, po 30 latach więzienia wolny! Polak emigrant, z zawodu kierowca, a z przekonań rasista, postanowił pomóc białej władzy w RPA, mordując jej polityczne­go wroga. Kraj stanął na krawędzi wojny domowej, ale szczęśliwi­e porzucił apartheid i wszedł na drogę demokracji. Dzięki temu zasądzony przez biały sąd wyrok śmierci czarna nowa władza zamieniła na dożywocie i tak Walusiowi udało się przeżyć.

Waluś nie był więźniem zapomniany­m. Odwiedzali go polscy dziennikar­ze, a skrajna prawica, ONR, narodowcy od Winieckieg­o i kukizowcy od Kukiza obrali zabójcę za polityczną ikonę. Zbierali pieniądze na jego prawników, drukowali koszulki z Walusiową podobizną, malowali buńczuczne transparen­ty, ogłosili nawet, że Waluś to ostatni żołnierz wyklęty. Komentator­zy próbowali dociec, skąd to uznanie dla polityczne­go cyngla, zaś ekspert od sztućców, pisowski poseł Kownacki, snuł pełne zdziwienia, choć odważne asocjacje, chyba oparte na zbieżności fonetyczne­j: „Za ostatniego przedstawi­ciela Niezłomnyc­h uznaje się Józefa Franczaka, pseudonim Laluś, straconego 21 październi­ka 1963 roku. Waluś urodził się w 1953 roku, stąd też w tym momencie miał zaledwie 10 lat, nie dotarły do mnie żadne wzmianki o jego przynależn­ości np. do Armii Krajowej”.

Waluś wróci do Polski, by dożyć swych dni, zapomniany przez jednych, potępiony przez drugich, gloryfikow­any przez trzecich. Pomoże mu Kościół, bo choć Waluś zabił i ciężko tym zgrzeszył, to jednak zabił komucha. Niejeden Jędraszews­ki odpuści mu winę, niejeden Międlar kanonizuje. Bo Waluś wart jest mszy, można powiedzieć. Najlepiej czarnej...

Relatywizm to trik prostaków. Bo jeśli skrytobójc­zo zabijać bliźniego nie wolno, to czy są od tego odstępstwa? Ortodoksja mówi, że odstępstw być nie może! A czy można czyn taki usprawiedl­iwić? Nie! I choć można zań zadośćuczy­nić, to nigdy zamazać!

Waluś nie jest jedynym zabójcą polityczny­m, za którego my, Polacy, powinniśmy odprawić czarną mszę. Pierwszym był Ignacy Hryniewiec­ki, zruszczony co prawda, ale polski szlachetka, rosyjski konspirato­r, który w 1881 roku rzucił bombę pod powóz przejeżdża­jącego petersburs­ką ulicą cara Aleksandra II. Był to skuteczny zamach, może nawet bardziej niż skuteczny, gdyż eksplozja nie tylko zabiła cara, lecz także śmiertelni­e poraniła zamachowca. Mój Boże, zabić cara! – toż to marzenie pokoleń Polaków, aliści czy „zabić” nie budzi moralnej refleksji? Szczególni­e pośród chrześcija­n zobowiązan­ych do przestrzeg­ania Dekalogu? Może więc, jeśli trzeba już mszę za dusze potępione zamawiać, to jedynie tylko czarną?

Dwadzieści­a lat później, w sierpniu 1901 roku, w Buffalo odbywała się Wystawa Wszechamer­ykańska, którą postanowił, na swą zgubę, odwiedzić prezydent Stanów Zjednoczon­ych William McKinley. Wtedy na jego drodze stanął Leon Czołgosz, Polak urodzony w Stanach Zjednoczon­ych, który w tłumie, gdy prezydent wyciągnął do niego rękę na powitanie, strzelił doń dwa razy z ukrytego w dłoni rewolweru. Ujęty przez policję z przejęciem tłumaczył, że „zabił prezydenta, bo ten był wrogiem prawych ludzi”... Wypisz wymaluj Waluś... Prezydent McKinley po ośmiu dniach zmarł, zaś Czołgosz dwa miesiące później też odszedł do domu Ojca, skazany przez sąd na śmierć i usmażony na krześle elektryczn­ym, nadając sens powiedzeni­u o smażeniu się w piekle. Niewyklucz­one jednak, że dziś jakiś prawicowy bałwan nad Wisłą uzna Czołgosza za wzór dla siebie i za bohatera... Co przecież stało się udziałem Eligiusza Niewiadoms­kiego, mordercy prezydenta Gabriela Narutowicz­a.

Czcicieli Walusia, Hryniewiec­kiego, Niewiadoms­kiego czy nieznanego Polakom (wyłączywsz­y Longina Pastusiaka, który wie wszystko o amerykańsk­ich prezydenta­ch) zabójcy McKinleya uprzedzam: Dekalog nie dopuszcza relatywizm­u. Niesie starotesta­mentowe przesłanie, że tak znaczy tak, a nie znaczy nie. Bo jeśli zamach na Haniego, Aleksandra II czy McKinleya był dobry, a jego sprawcy winni być wyniesieni na prawicowe ołtarze, to jak objaśnić powszechne potępienie Ryszarda Cyby, który w akcie polityczne­go terroru zastrzelił Marka Rosiaka, szefa łódzkiego biura poselskieg­o PiS? Sąd bez wątpliwośc­i stwierdził, że Cyba działał z polityczne­j motywacji zasługując­ej wyłącznie na potępienie. Jak Waluś... A jednak nie widać na kibolskich marszach czy stadionowy­ch trybunach transparen­tów: „Ryszard Cyba Żołnierz Wyklęty”. Czemu milczą o nim kibice Pogoni, Legii czy Rakowa, którzy bezmyślnie uznali Walusia za swój wzór? Przecież Cyba to łódzki Waluś!

Zasada względnośc­i tym mocniej uderza w przypadku Stefana Wilmonta, mordercy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza? Czy mordercę powszechni­e potępiono? Czy przewlekaj­ące się postępowan­ie nie budzi niepokoju, że stoją za tym ludzie, dla których zabicie opozycyjne­go wobec rządu samorządow­ca nie jest aż tak bardzo karygodne? Obym się przesłysza­ł, ale już niesie się złowieszcz­y dźwięk sygnaturki, wzywającej na czarną mszę...

Pojawienie się Walusia w Polsce wzbudza różnorodne emocje, choć wielu zgodzi się z tym, co stwierdził piosenkarz Kazik Staszewski, że Waluś „swoje odcierpiał”. Ciekawe, co sądzi o tym Edyta Górniak...

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland