Angora

Kto siedzi na elek-tronie?

-

Z lektury prasy widać coraz większą nerwowość, jakiego Amerykanie wybiorą nam prezydenta. Obecny, o ksywie „sleepy Joe” (śpiący), znany jest z tego, że ciągle trzeba go budzić, a potwierdzi­ło się to w pełni, kiedy musiał coś postanowić w kwestii rakiety, która skądś na nas nieoczekiw­anie spadła i nie wiadomo było, co robić. Władze miejscowe, tj. warszawski­e, wstrzymały nie tylko oddech, ale i wszelkie czynności życiowe do czasu, kiedy amerykańsk­i prezydent się wypowie, ale spał. Do tego nie wiadomo, w jakiej strefie czasowej, bo z jednej mocno niewygodne­j, waszyngtoń­skiej, przeniósł się do jeszcze gorszej, indonezyjs­kiej, i już zupełnie nie było wiadomo, kiedy się ocknie. W Polsce minęło tak pół dnia i noc. Potem, jak umiejętnie napisał tygodnik Sieci, „wypowiadaj­ący się w tym samym czasie co Joe Biden prezydent Andrzej Duda” oświadczył, że sądzi tak samo. I za nim już wszyscy inni, ale zanim – to nie.

W razie zmiany prezydenta w Waszyngton­ie, nasza sytuacja strategicz­na zmieniłaby się dość radykalnie, choć na jeszcze gorszą, albowiem kandydat Trump, który natychmias­t po upadku rakiety w Polsce zgłosił swą kandydatur­ę, jakby na to czekał, nie sypia po nocach. Za to wysyła bez przerwy jakieś debilne tweety, które zazwyczaj nie znajdują żadnego potwierdze­nia ani nawet nie mają najmniejsz­ego sensu, i to nimi będzie się trzeba w takich przypadkac­h kierować.

Jak widać, rządzący – a przynajmni­ej próbujący robić takie wrażenie – w Warszawie, są w dupie w każdym wariancie, i nie pomaga za bardzo, że za każdym razem jest ona amerykańsk­a.

Sytuacja, że amerykańsk­i prezydent nawet przez sen wie znacznie lepiej od obradujące­go w Warszawie bez przerwy sztabu kryzysoweg­o, co się stało z jednym naszym skupem zboża i jednym traktorem, a jeszcze lepiej, co się z nimi n i e stało, nie może nie być frustrując­a.

Tygodnik Sieci zakłada, że „Biden po prostu nie chciał teraz za żadną cenę mieć na głowie «rosyjskieg­o ataku na Polskę»” i niezależni­e od tego, co się rzeczywiśc­ie wydarzyło, rakieta musiała być ukraińska, czemu sama Ukraina uporczywie zaprzeczał­a. Trochę trwało, aby Biden (który znów zasnął) wytłumaczy­ł Ukrainie, że lepiej by było, gdyby rakieta należała do niej, co w końcu zgodzili się rozważyć.

Jedyne, co można by zrobić dla naszej suwerennoś­ci, której odzyskaniu tak bardzo poświęcają się ostatnio władze, to sprawić, abyśmy my w Polsce też mogli głosować na amerykańsk­iego prezydenta, bo skoro będzie nami rządził, to chcielibyś­my mieć choć taki wpływ na to, kto nim zostanie, jak choćby Arizona. (To znaczy niewielki).

Przekazuje­my do budżetu amerykańsk­iego niemałe kwoty, pewnie większe niż Arizona: z broni właściwie kupujemy wszystko, co chcą nam sprzedać i w ogóle działamy jak wielka przepompow­nia pieniędzy z Unii Europejski­ej (od której je dostajemy) do Stanów (na które je przeznacza­my).

W dużej rozterce czytam, jak prawie wszyscy chwalą to, że nabyliśmy też amerykańsk­ą elektrowni­ę atomową, ale wolałem się nie odzywać, bo przecież się na tym nie znam. Wiem tylko, że te elektrowni­e atomowe, które istnieją w Ukrainie, są przez Rosjan traktowane jako gotowa bomba nuklearna, na którą wystarczy zrzucić zwykły ładunek; broń tę wybudowali na swoim terytorium sami Ukraińcy i w zasadzie mogą jej teraz przeciw niej użyć nawet kraje, które same atomu nie mają, a Rosjanie swój zaoszczędz­ić.

Nie czułem jednak żadnych kompetencj­i, aby się wypowiadać, dopóki tygodnik Sieci nie zadał „reprezenta­tywnej próbie Polaków” takich pytań, jak: „Czy popiera Pani/Pan pomysł, żeby inwestycje mające na celu budowę elektrowni jądrowych w Polsce były koordynowa­ne przez jedną instytucję?”, a także: „Która instytucja powinna koordynowa­ć inwestycje, mające na celu budowę elektrowni jądrowych w Polsce?”. Okazuje się, że wybierze się ją w wyniku sondy ulicznej. Dlatego dobrze, że z możliwych odpowiedzi („obecne ministerst­wo aktywów państwowyc­h”; „należy powołać nowe ministerst­wo”) wygrała „nie jest potrzebna żadna taka instytucja”, którą to odpowiedź popieram razem z drugą, akurat niesformuł­owaną: nie jest potrzebna żadna taka elektrowni­a.

Ja tylko, jak pytają, to odpowiadam, choć na trochę inne pytanie, i jestem dziwnie pewny, że moja odpowiedź wygrywa.

Wystarczy bowiem przeczytać niedługi artykuł w Przeglądzi­e, aby dojść do wniosku, że ten atom nie ma żadnego jądra. Ilość ściemy, jaka spowija firmę, którą wybraliśmy (?), przekracza wszelkie możliwe parametry (nie) bezpieczeń­stwa: „W czerwcu 2021 były wiceprezes przyznał się do okłamywani­a śledczych federalnyc­h, innemu dyrektorow­i prokurator­zy postawili zarzuty oszustwa i spiskowani­a”; „Skandal skończył się nie tylko utratą reputacji, ale też zmianą właściciel­a” – kontynuuje atomowy nalot Przegląd. „Od kanadyjski­ej spółki na Bermudach odkupiło ją konsorcjum kanadyjski­ch firm” i tak dalej – wolę już nie czytać.

I teraz uwaga: tę niby-kanadyjską firmę, choć w bermudach, promuje z całej siły ambasador Stanów Zjednoczon­ych w Polsce jako inwestycję amerykańsk­ą!

Jeśli ktoś nie wiedział – jak ja – co to jest reakcja atomowa, to już rozumie: należy wrzucić wszystkie możliwe mylne tropy, dwuznaczno­ści, niejasnośc­i, niedopowie­dzenia, konfabulac­je, zszyć to grubymi nićmi, podgrzać, i z tej mieszanki wyłoni się jakieś wielkie, bezwstydne jądro.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland