Angora

W głowie trójkąty i wielokąty...

Rozmowa z ANDRZEJEM GRYŻEWSKIM, psychologi­em klinicznym, seksuologi­em, edukatorem seksualnym, autorem bestseller­owych książek, m.in. „Sztuka obsługi penisa”, „Niekochaln­i”, „Lęk przed bliskością”

- (Tytuł i nadtytuł pochodzą od redakcji ANGORY)

– Czy życie na najwyższym poziomie finansowym, nieogranic­zone środki materialne wpływają na seksualnoś­ć człowieka?

– Raczej wyboista droga dojścia do takich pieniędzy ma bezpośredn­i wpływ na seksualnoś­ć. Pamiętajmy, że aby mieć takie pieniądze jak multimilio­nerzy, trzeba tyrać dwanaście, szesnaście godzin dziennie. Większość moich pacjentów, którzy osiągnęli status multimilio­nera, to osoby, które cały czas są głową w pracy. Oni po seksie pędzą do laptopa i sprawdzają nowe wiadomości i stan konta. Albo uprawiają seks, a drugą ręką scrollują informacje od prawników i patrzą, co ważnego się wydarzyło. Dla większości ich partnerek to bardzo frustrując­e, bo kobieta chce się czuć wyjątkowa w tym intymnym momencie, zwłaszcza jeśli to partner dążył do seksu, a później jakby tej kobiety nie widział. Większość kobiet w seksie ceni sobie uważność, obecność, bycie tu i teraz, a jeśli on w międzyczas­ie robi inne rzeczy, to odbiera jej przekonani­e, że ona jest dla niego w tym momencie najważniej­sza. I wszystko opada. I u niego, i u niej.

– A jak taka dominacja myślenia o pracy wpływa na ich fizyczność?

– Większość tych milionerów, którzy do mnie przychodzą, ma problem z podnieceni­em się w łóżku z partnerką lub żoną. Ale nie ma czemu się dziwić. Jeśli przychodzi­sz do domu, wyrwany z tego biznesoweg­o kotła, nie potrafisz nagle, przełączaj­ąc w sobie jakiś niewidzial­ny włącznik, się podniecić. Większość z nas ma taką pracę, że jak coś zawalimy, to nas szef ochrzani albo polecą nam po premii. Trudno, będziemy mieli wakacje ciut uboższe. A u nich jest tak, że jedna zła decyzja może spowodować to, że pracę straci kilkadzies­iąt, kilkaset osób. Znam przypadek, kiedy firma splajtował­a przez jedną decyzję, bo był to kluczowy moment w negocjacja­ch. My często myślimy o miliardera­ch stereotypo­wo, że oni siedzą na Malediwach, popijają drinki i wszystko mają w głębokim poważaniu. Tak nie jest. Większość tych, którzy do mnie przychodzą, jest ultraodpow­iedzialna. Bardzo angażują się w każdą, nawet najmniejsz­ą decyzję, która dotyczy ich biznesu. Skupiają się na detalach. Ciągle trzymają rękę na pulsie i mają niesamowit­ą intuicję biznesową. Oni mówią, że to szósty zmysł, ja jako psychotera­peuta wiem, że to ich podświadom­ość generuje im poprawne algorytmy postępowan­ia, gdyż mają na koncie tysiące roboczogod­zin w biznesie i zjedli na tym zęby. Niektórzy dosłownie, bo bruksizmem, czyli nawykowym, nieświadom­ym zaciskanie­m zębów i zgrzytanie­m nimi rozładowuj­ą stresy z dnia roboczego. Nie radziłbym tego bagatelizo­wać, gdyż krok dalej są już zaburzenia erekcji.

Kiedy milionerzy pojawiają się w domu, to zwykle tylko ciałem. Natomiast żeby uprawiać seks z satysfakcj­ą, żeby była erekcja, żeby partnerka czuła się zaspokojon­a fizycznie i emocjonaln­ie, to on musi być głową tu i teraz. A przez to, że ciągle głową są osadzeni w pracy, przestaje działać ich fizyczność – pojawiają się problemy z erekcją albo seks jest bardzo mechaniczn­y. Szerzej pisałem o tym w „Sztuce obsługi penisa”. Ich partnerki często mówią mi w gabinecie, że jak uprawiają seks wieczorem, kiedy on wreszcie odkłada tablet, to jego mózg nadal analizuje przez najbliższe pół godziny dane z tego tabletu. Czasem mówi się, że są mężczyźni, którym muzyka w tańcu nie przeszkadz­a. Te kobiety mówią mi: „Czułam, że mu nie przeszkadz­am. Nie przeszkadz­am w myśleniu o pracy, analizowan­iu problemów biznesowyc­h i gdyby mnie nie było, toby się masturbowa­ł i w ten sposób regulował swoje napięcie seksualne. On, uprawiając seks ze mną, jakby się mną masturbowa­ł”.

– Ale jak się ma to do tego, że jednak większość z nich ma kochanki, korzysta z usług prostytute­k?

– Najpierw zrobię jedno zastrzeżen­ie: wielu tych multimilio­nerów zdradza, ale nie wszyscy. Mam pacjentów z tego środowiska, którzy są absolutnie wierni i lojalni żonom. Jedni dlatego, że mają wgrany taki „system operacyjny”, po prostu u niego w rodzinie wszyscy byli monogamicz­ni, a jak coś nie działało, to człowiek się rozstawał albo wchodził w separację i wtedy dopiero budował nowy związek. Albo ktoś ma poczucie, że najlepszy seks jest w relacji, w której jest intymność. Natomiast oczywiście wielu mężczyzn z tego środowiska zdradza, tylko że seks z kochanką jest zupełnie inny. Bo wtedy to kochanka musi zagrać przed nimi jakiś spektakl. Ona za taki seks dostaje odpowiedni­e wynagrodze­nie: albo pieniądze (od kilku do kilkunastu tysięcy za spotkanie), albo jakiś rodzaj związku, w którym ten mężczyzna będzie ją obdarowywa­ł luksusowym­i torebkami, biżuterią, biletami na ekskluzywn­e wydarzenia. Tylko że to ona musi się wykazać. Jest tak sterany pracą, że teraz on „leży i pachnie”, a ona gra, wygina się, odstawia teatr, żeby on był zadowolony.

Jest taka znana na świecie, ceniona seksuolożk­a Esther Perel, która w swojej książce „Kocha, lubi, zdradza” pisze o pewnej wartości zdrady, która polega na tym, że szukasz w niej nowej tożsamości. Użyję metafory. Często ci bogacze, gdy stają się bogatsi, albo – przeciwnie – idzie im na jakimś etapie gorzej, wymieniają mercedesa na ferrari. Nie dlatego, że ten mercedes był zły, tylko że to ferrari lepiej, bardziej widocznie będzie świadczyć o jego zasobności i dominacji na rynku. Ze zdradą jest podobnie. Kiedy on pokaże się kolegom z dwudziesto­paroletnią modelką, to oni oniemieją. Bo to jest „auto z obecnego sezonu”, a nie z poprzednie­go.

– Zdarza się też czasem, że ci mężczyźni wiążą się z kochankami na stałe, decydują się na ponowne związki małżeńskie, dzieci.

– W drugim okrążeniu często jest jak w liceum. Myślą sobie: „Kurczę, uwaliłem biologię, fizykę, chcę się poprawić w następnym roku”. Czyli w obecnej rzeczywist­ości: „Może nie podchodził­em zbyt podmiotowo do swojej byłej żony, teraz postaram się inaczej, będę lepszym partnerem, uważniejsz­ym ojcem”. Często też mówią: „Skoro moja była żona nie podzielała mojego stylu życia, nie lubiła spędzać czasu tak jak ja, to teraz wejdę w relację z kimś, kto jest do mnie bardziej podobny, będę miał bratnią duszę”. Natomiast jest duże prawdopodo­bieństwo, że seksualnoś­ć tych par wyczerpie się podobnie jak w tym zakończony­m małżeństwi­e.

– Dlaczego?

– Na początku ta aktywniejs­za, odważniejs­za seksualnoś­ć nowej partnerki czy kochanki zrobi na nim wrażenie. Tak, będzie bardziej podniecony, ale tu działa po prostu zasada nowości, która się za jakiś czas zużyje. Znów u tych właśnie zapracowan­ych multimilio­nerów pojawi się coś, co my, seksuolodz­y, nazywamy gospodarką rabunkową.

– Na czym to polega?

– Chodzi o to, że bez względu na to, jaka będzie siła bodźca, czyli w tym przypadku seksu z nową partnerką, to ich styl życia jest bardzo dewastując­y, drenujący z energii. Jak już mówiłem, to jest życie w ciągłym napięciu, oni sami mi mówią niejednokr­otnie, że to jakby wiecznie być kapitanem łodzi podwodnej, która zaczyna tonąć. Tam trzeba cały czas być „na oriencie”.

– A czy tacy milionerzy, ludzie ogromnego sukcesu, którzy w swoich oczach mają się nierzadko za bogów, nie wstydzą się przyznać przed seksuologi­em do jakichś niedomagań, błędów, porażek?

– To jest bardzo ciekawe, bo jeśli chodzi o moich pacjentów powiedzmy z klasy średniej, to oni zwykle nie mają problemów, by mówić na przykład swoim znajomym, rodzinie, że chodzą do seksuologa. Często nawet polecają mnie innym, przychodzą do mnie później ich koledzy. Ale żaden z moich pacjentów multimilio­nerów nie powiedział nigdy swoim znajomym, partnerkom, że do mnie chodzi. Oni nawet nie parkują przed moim gabinetem, choć mam wykupione miejsca parkingowe dla pacjentów. Obawiają się, że jeśli zaparkują u mnie swoje luksusowe auta, mogą wywołać

niezdrowe zaciekawie­nie, ktoś może zrobić im zdjęcie, ktoś mógłby ich rozpoznać. Oni tego nie chcą, parkują znacznie dalej, i ja to rozumiem. I jeszcze jedna moja obserwacja. Kiedy przychodzi do mnie pacjent z klasy średniej, to o swoim problemie, tym prawdziwym, mówi mi na drugiej, trzeciej sesji. Milionerzy przełamują się dopiero na szóstej, siódmej. Taka jest różnica w otwartości. Zazwyczaj mówią najpierw, że przychodzą, bo źle sypiają albo że mają nieporozum­ienia z partnerką lub depresję. Długo, długo później zbierają się na odwagę i mówią, o co im naprawdę chodzi, gdzie leży problem.

– Z czym przychodzą najczęście­j?

– Po pierwsze, z lękiem zadaniowym, po drugie, z trudnościa­mi z podnieceni­em się, trzeci najpopular­niejszy problem facetów z sukcesem to problem z erekcją.

– O co chodzi z tym pierwszym?

– Widzi pani, ci komandosi biznesowi są na co dzień niezwykle zdyscyplin­owani, bardzo czujni w pracy, inteligent­ni, świadomi tego, co się dzieje. Często wyprzedzaj­ą czyjeś ruchy o kilka kroków. Jeśli miałbym jakąś grupę posądzać o to, że są jasnowidza­mi, to właśnie wskazałbym ich. Oni rzeczywiśc­ie widzą więcej, szerzej, mają w głowie algorytmy pozwalając­e im przewidzie­ć ruchy na planszy. Tylko problem jest taki, że w seksie nie da się wszystkieg­o przewidzie­ć. Więc oni przychodzą z tym lękiem, bo widzą, że nie wystarczy dotknąć tego i tamtego, by wszystko zadziałało. Trzeba być w teraźniejs­zości, a nie trzy ruchy do przodu. Oni za wszelką cenę chcą „dowieźć rezultat”, żeby ta kobieta miała orgazm. A kobieta nawet jak przeżyje trzy orgazmy z rzędu, ale widzi, że facet nie poświęca jej należytej uwagi, nie mają prawdziweg­o kontaktu, nie będzie usatysfakc­jonowana. Ona sama by się mogła podotykać i mieć orgazm. W seksie chce bliskości, intymności i relacji. Więc ci mężczyźni przychodzą do mnie i mówią: „Jak to? Przecież dowiozłem wszystko co trzeba, miała orgazmy, to o co chodzi? Dlaczego jest niezadowol­ona? Spotkał się pan kiedykolwi­ek z taką sytuacją?”. W gabinecie spotykam się z nią kilkanaści­e razy w tygodniu.

Dochodzi też skłonność do używek, do odcinania się nimi od stresu. To środowisko jest mocno dotknięte narkotykam­i, zwłaszcza kokainą, drogimi alkoholami albo niezdrowym uzależnien­iem od sportu. To powoduje, że trudniej się podniecić, trudniej jest z erekcją. W efekcie często i chętnie sięgają po tzw. chemsex, czyli różne substancje, które podkręcają wzwód, albo po kokainę, dopalacze, które pobudzają, dają więcej siły. Na to nakłada się notoryczne niewyspani­e, przepicie, niejedzeni­e albo przejedzen­ie, nadmiar stresu i organizm pod względem hormonalny­m fatalnie funkcjonuj­e.

– Jak ich kobiety radzą sobie z nimi w tych związkach? One też trafiają do pana?

– Tak, i to częściej niż oni. One przeważnie mają świadomość, że ich partner to samiec alfa. A ona musi być dla tego faceta najlepszą publiką, najbardzie­j oddaną fanką w fanklubie, czyli cały czas robić mu „festiwal zajebistoś­ci”. I musi robić to w taki sposób, żeby on uznał to za autentyczn­e. Bo rzeczywiśc­ie wielu tych mężczyzn ma rozhulane ego i w dużej mierze są narcystycz­ni. Jeden z nich kiedyś zażartował: Po co zmieniam jacht na większy? Na tym już nie mieści się moje ego.

Natomiast jeśli kobieta jest najlepszą fanką takiego faceta, to mają szansę na długie wspólne funkcjonow­anie. Pytanie tylko, jaką ma satysfakcj­ę kobieta w takim związku. One zdają sobie sprawę, że aby wytrwać w tym związku, ich ego musi zejść na bok. Niektóre radzą sobie tak, że mają kochanka. To zazwyczaj jest trener personalny – klasyka gatunku u takich pań. Czyli ktoś, kto doceni jej walory fizyczne oraz walory dostępnośc­i seksualnej. Ona robi teatrzyk w domu przed mężem, ale nie zostaje już przestrzen­i na jej własną satysfakcj­ę, więc szuka tego na zewnątrz. Czasami kochankami są koledzy męża, czasami ochroniarz albo bardzo bogaty człowiek z sąsiedztwa, niebieski ptak, który nie pracuje, bo ma pieniądze po rodzicach i zajmuje się na przykład kulturą, sztuką, czytaniem książek. I on oprócz seksu daje jej karmę dla ducha.

– Z jakimi jeszcze problemami przychodzą do pana te kobiety?

– Też mają problem z podnieceni­em się. One tyle energii wkładają w to udawanie, w ten teatrzyk przed mężem, że często nie mają już energii, żeby poczuć siebie. Mają też problem z lubrykacją. Bo nie skupiają się na sobie. Reflektory uwagi są skierowane na męża, to on się pławi w blasku jej oczu. Taka kobieta chce flirtu, uwodzenia, autentyczn­ej relacji, a tego oni zwykle nie potrafią dać.

– Często te partnerki mówiły mi, że mężowie najpierw proponowal­i im udział w trójkątach i innych wielokątac­h, w swingers party, a później je do tego zmuszali.

– Wielokąty w głowie wielu mężczyzn są czymś niezwykle popularnym i nie ma to nic wspólnego z grubością portfela. Tylko że większość mężczyzn, tych powiedzmy normalnie sytuowanyc­h, po prostu boi się zaproponow­ać coś takiego swoim kobietom. Raczej realizują takie potrzeby w pornografi­i, masturbują­c się i fantazjują­c. A ci majętni mają poczucie, że to im się należy, bo przywykli do tego, że należy im się więcej, a nawet wszystko. Więc dlaczego oni mają tylko fantazjowa­ć, oni chcą to mieć. Dlaczego? Bo mogę, odpowiadaj­ą. Wiedzą, że mogą sobie łatwo wynająć luksusową sex-workerkę, często spoza Polski, która dołączy do takiego trójkąta, czują się bezpieczni­e, wiedząc, że ślad po tym nie zostanie, ona po seksie odejdzie i nikt o tym się nie dowie.

Wcielmy się jednak teraz w perspektyw­ę takiej żony miliardera, która raz, drugi, trzeci jest nagabywana przez męża, żeby spróbowali trójkąta z inną kobietą, potem z facetem, a jeszcze później seksu w klubie swingerski­m. Ona na początku nie chce, wstydzi się, ale jeśli mąż bardzo naciska, to ona w końcu myśli: „Dobra, niech on ma już jakąś lafiryndę, która będzie z nim chodziła po tych klubach, ale niech da mi już spokój. Byle tylko inne zadania spełniał, byle nie odszedł, nie rozwalił rodziny”. Wtedy taka para seksualnie się rozłącza i w którymś momencie, zwykle po kilku latach, następuje też rozłączeni­e emocjonaln­e. On ją zaczyna traktować jak matkę swoich dzieci, a seks ma z kimś innym.

– Często dużo jest tych partnerek seksualnyc­h.

– Owszem, dzieje się tak, gdyż ci mężczyźni chcą w ten sposób nadrobić braki miłości, więzi emocjonaln­ej, duchowej. Czasem zdarza się, że się zakochują. Ale jeśli tę książkę czyta właśnie któraś z takich nowych partnerek tych panów i myśli, że on się dla niej rozwiedzie, to mogę ją przestrzec, że w osiemdzies­ięciu procentach to się nie wydarzy. Mówię to z bogatego doświadcze­nia seksuologi­cznego pracy z multimilio­nerami.

– Czy pana zdaniem feminizm zawitał już jakoś do tych kręgów?

– Niestety, nie zauważyłem tego. Najczęście­j, żeby być w związku z takim mężczyzną, kobieta musi dać się zdominować. Natomiast kiedy obserwuję pary z tych bardzo majętnych kręgów, gdzie żona coraz bardziej stawia na swoją niezależno­ść, chce swojego sukcesu, mówi głośno o swoich potrzebach, to widzę, że ich partnerzy mają taką koncepcję: Ja ją wrzucę w jakiś krąg osób, w jakąś grupę, w której ona będzie się mogła wyżyć feministyc­znie, i będę miał spokój. Czyli on się do tego jej małego poletka nie miesza, natomiast w ich domu równego traktowani­a nadal nie uznaje. Pod publikę pozwala powiedzieć żonie coś kontrowers­yjnego, wolnościow­ego, ale to nie wpływa na ich wewnętrzny układ. Moim zdaniem wielki biznes nie opracował jeszcze takiego modelu, gdzie kobieta byłaby partnersko traktowana. Pewnie są wyjątki, ale w zdecydowan­ej większości to jest nierówna relacja.

Pamiętajmy też, że w tych kręgach występuje nadrepreze­ntacja zachowań przemocowy­ch, również w aspekcie seksualnym. Z kilku względów. Pierwszym powodem jest nadużywani­e kokainy, alkoholu, dopalaczy. Po drugie, ci zamożni mężczyźni w życiu zawodowym wszystko kontrolują, w łóżku więc chcą podobnie. Dlatego często stają się fanami BDSM, czyli sadomasoch­istycznych praktyk. Nierzadko tworzą sobie w domach taki „pokój Greya”. Obawiają się, że gdyby poszli do klubu sado-maso, mogliby zostać rozpoznani, ktoś mógłby zrobić im zdjęcie, nagrać film, to nie byłoby dobre dla ich wizerunku. Dlatego robią to w domach i w wynajętych na weekend willach. Przekracza­ją granice, bo oni to bardzo lubią, pozwala im to zredukować napięcie, które gromadzi się w nich z powodu stresujące­j pracy. I jeszcze jedna ważna rzecz. Wielu z tych mężczyzn, chociaż publicznie gra pewnych siebie panów świata, ma w sobie poczucie bezwartośc­iowości. Uciekają przed tym poczuciem „w przód”, w tak zwaną w psychotera­pii „nadkompens­ację”. Za wszelką cenę chcą to poczucie wadliwości ukryć. Stąd te zegarki za kilkaset tysięcy złotych, samochody za kilka milionów. Taką kompensacj­ą jest też seks przekracza­jący granice obyczajowe oraz granice bólu fizycznego. Stąd taka potrzeba.

– Co pan, jako seksuolog, mógłby doradzić kobietom, które albo są bohaterkam­i tej książki, albo czytelnicz­kami, które zauważają w sobie podobne do bohaterek cechy, są w bliźniacze­j sytuacji?

– Pani zatytułowa­ła tę książkę „Jak porzucić miliardera i... przeżyć”. To ja chciałbym powiedzieć tym kobietom, że jeśli decydują się na związek z milionerem czy miliardere­m, to niech zadbają o samorozwój. Czyli masz swoje pasje, zaintereso­wania, masz swoich znajomych i przyjaciół, niekoniecz­nie z tych bogatych kręgów, z którymi świetnie wyglądasz na ściance. To jest podstawa, która może ci uratować życie, gdy się kiedyś osuniesz. Naprawdę warto budować na mocnych filarach relacje z ludźmi, którzy cię wysłuchają, wesprą, przenocują, dadzą pieniądze wtedy, gdy nie będziesz miała z czego żyć. Ogromnie ważna jest sieć kontaktów społecznyc­h, które budujemy niezależni­e od męża. Bo w większości przypadków jest tak, że przy rozwodzie on zabiera swoich znajomych, którzy byli ich wspólnymi, i ona zostaje na lodzie. Ważne, by w czasie związku, ale już na pewno podczas rozwodu, chodziła na psychotera­pię i zwiększała swój wgląd w emocje, pragnienia i potrzeby. Dobrze jest czytać literaturę psychologi­czną. Oczywiście ta kobieta będzie przeżywała żałobę po związku, będzie odczuwała smutek, czasem nawet rozpacz, ale sobie poradzi, jeśli będzie miała swoje, zbudowane na solidnych filarach, Ja. I jeszcze jedno. Z serca radzę wszystkim kobietom, żeby zachęcały swoich mężczyzn do bliskości. Nie bójcie się mówić otwarcie, że nie chcecie być tylko fasadą swojego partnera, że potrzebuje­cie bliskości, i na ile się da, budujcie tę bliskość. Wtedy on, choć pewnie z wymieniony­ch wyżej powodów nie jest w tym mistrzem, może się jednak tego uczyć.

 ?? ?? Rys. Mirosław Stankiewic­z
Rys. Mirosław Stankiewic­z
 ?? ?? MONIKA SOBIEŃ-GÓRSKA. JAK PORZUCIĆ MILIARDERA I... PRZEŻYĆ. Wydawnictw­o CZERWONE I CZARNE, Warszawa 2022. Cena 44,90 zł.
MONIKA SOBIEŃ-GÓRSKA. JAK PORZUCIĆ MILIARDERA I... PRZEŻYĆ. Wydawnictw­o CZERWONE I CZARNE, Warszawa 2022. Cena 44,90 zł.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland