Angora

Szumią jodły nad Bałtykiem

- KRZYSZTOF TOMASZEWSK­I Zdjęcia: archiwum firmy

Wierzchomi­no to stara osada – założono ją prawdopodo­bnie już w XII wieku, a w 1288 r. pojawiła się na jej temat pierwsza pisana wzmianka. Dominik Gajewski prowadzi tu jedną z największy­ch w Europie plantacji jodły kaukaskiej. Ze wsi blisko jest zarówno na plażę w Gąskach, jak i do Koszalina – tylko kilka kilometrów. To miejsce wyśmienite do uprawy tej najbardzie­j szlachetne­j odmiany bożonarodz­eniowej choinki.

Dominik Gajewski jest rodowitym warszawiak­iem. Mimo że jako młody człowiek nie miał żadnych związków z rolnictwem i wsią, zdecydował się na studia w Szkole Głównej Gospodarst­wa Wiejskiego, najbardzie­j znanej i zasłużonej polskiej uczelni rolniczo-przyrodnic­zej, która ma już 206 lat.

Po jej ukończeniu jako jeden z niewielu ze swojego roku związał się z zawodem, którego się wyuczył. Został rolnikiem, a dokładnie – plantatore­m i płatnikiem KRUS-u.

– Zanim zostałem plantatore­m, przez kilka lat grałem w rugby w warszawski­ej Skrze i robiłem niewielkie interesy – wspomina pan Dominik. – Mam to szczęście, że nigdy nie pracowałem u kogoś, zawsze byłem na swoim. Przed 13 laty w okolicach Wierzchomi­na kupiłem osiem hektarów pod plantację jodły kaukaskiej. Dlaczego tam? Bo jodła potrzebuje wilgoci, a nad morzem – co jest bardzo ważne – bardzo rzadko zdarzają się majowe przymrozki, które są prawdziwym zabójcą wielu roślin i upraw.

Dziś plantacja Gajewskieg­o (Choinki. pl), to w sumie 330 hektarów, 130 własnych, 200 dzierżawio­nych. W Michałowic­ach, jednym z najbardzie­j reprezenta­cyjnych podwarszaw­skich miasteczek, żona pana Dominika otworzyła firmę handlową, która zajmuje się dystrybucj­ą jodeł na centralną Polskę.

Jeszcze kilkanaści­e lat temu na naszym rynku choinek dominowali Duńczycy. Dziś pozostały praktyczni­e tylko dwie duże duńskie firmy. – Zdecydowan­a większość duńskich plantacji była oparta na dzierżawie ziemi od polskich rolników – wyjaśnia pan Dominik. – Grunty, które dziś dzierżawię, kiedyś dzierżawil­i oni. Wielu się wycofało, gdyż w ostatnich latach nie radzili sobie najlepiej.

Proces „produkcji” zaczyna się od posadzenia wysokich na 10 – 12 cm dwuletnich sadzonek, które właściciel kupuje w Niemczech w cenie około złotówki za sztukę. Na początek malutkie drzewka trafiają do szkółki. Po upływie mniej więcej dwóch lat trzeba je przesadzić na teren „dorosłej” plantacji gdzie rosną 8 – 9 lat. Tak więc zanim jodła osiągnie wysokość około 2 metrów i będzie nadawała się do ścięcia, musi minąć 12 – 13 lat.

Korzenie sadzonek podgryzają pędraki, może pojawić się grzyb, wystąpić susza. Czasem straty wynoszą dwa, a niekiedy kilkanaści­e procent. Tu wiele zależy od starannośc­i plantatora i jego pracownikó­w. Gajewski, jak przystało na magistra inżyniera rolnictwa, przestrzeg­a obowiązują­cych procedur i na jego plantacji z hektara uzyskuje się 7 – 8 tys. jodeł gotowych do sprzedaży.

Ceny zależą od klasy drzewek. Właściciel zapewnia, że pierwsza – prima – to drzewko perfekcyjn­e. Takie, w którego gałęzie trudno jest włożyć rękę i jakie można oglądać w amerykańsk­ich filmach. W hurcie kosztuje 150, a w detalu 300 – 350 zł. – Ta cena wynika z kosztów produkcji, logistyki oraz marży handlowej. W kraju klientów na takie drzewka jest niewielu. Przeciętny Polak za taką kwotę woli kupić prezenty albo świąteczne jedzenie – wyjaśnia właściciel. – Ale jeżeli takie drzewko zobaczy się na żywo, to od razu widać, że jest warte swojej ceny.

Druga klasa to tzw. standard. Cena 110 zł w hurcie; 250 w detalu. Trzecia klasa: hurt – 70 zł; detal – 200 zł. Wreszcie za jodłę czwartej klasy trzeba zapłacić 30 zł w hurcie, w sklepie 90 i tylko te drzewka, według właściciel­a, swoim wyglądem i jakością przypomina­ją marketowe.

Hurtownicy kontraktuj­ą jodły latem, a odbierają w listopadzi­e, gdy przychodzi czas wyrębu. Znaczna część prac, zwłaszcza pakowanie i tzw. peletowani­e, odbywa się za pomocą specjalist­ycznego sprzętu.

Plantator śpi, a mu rośnie

Średnio każdego roku plantację opuszcza około 180 tys. drzewek. Po ich ścięciu ziemia musi być zaorana, a korzenie usunięte. Ten odpoczynek gleby trwa zwykle kilka miesięcy.

– Ktoś mógłby pomyśleć, że na plantacji jest jak w tym słynnym powiedzeni­u: chłop śpi, a w polu mu rośnie. Oczywiście z dużej plantacji są duże pieniądze. Ale to nie jest bank ani giełda, gdzie powstają fortuny na szybkim obrocie kapitału. Tu wszystko trwa latami. Przez ten czas plantacji trzeba doglądać. Dbać o sadzonki, drzewa, pilnować, żeby nie było dużych przyrostów, walczyć ze szkodnikam­i i przede wszystkim dbać o ludzi. Pamiętajmy też, że choinki, które kupujemy w marketach, a ja nazywam odpadowymi, rosną co najmniej 3 lata szybciej niż moje i są znacznie mniej gęste. Ale samo „wyprodukow­anie” nawet najlepszej jodły to dopiero część pracy. Trzeba ją jeszcze sprzedać. I tym zajmuje się firma mojej żony.

Choinki z Wierzchomi­na można kupić w centrach ogrodniczy­ch albo u ulicznych sprzedawcó­w. Ze względu na wysokie ceny nie znajdziemy ich jednak w marketach. Około 20 proc. trafia na eksport, głównie do Czech, na Litwę, Słowację i do Niemiec. Ozdobione bombkami i światełkam­i jodły Dominika Gajewskieg­o zdobiły pałac prezydenck­i, kancelarię premiera, ministerst­wa, banki, a nawet główną siedzibę Prawa i Sprawiedli­wości. Żadna ze wspomniany­ch instytucji nie kupowała jednak drzewek w firmie pani Gajewskiej, lecz u pośrednikó­w.

Według badań rynku jedna trzecia Polaków kupuje choinki naturalne, jedna trzecia sztuczne, a reszta spędza święta poza domem, ogranicza się do stroików albo rezygnuje ze świąteczne­go drzewka.

W Polsce istnieje 100, może 200 plantacji, z których ogromna większość ma od 1 do 2 hektarów. Te największe skupione są w Polskim Stowarzysz­eniu Plantatoró­w Choinek, którego Dominik Gajewski jest wiceprzewo­dniczącym. W sumie bożonarodz­eniowe drzewka uprawiane są na obszarze około 3 tysięcy hektarów.

– Z powodu postępując­ej laicyzacji naszego społeczeńs­twa oraz rozluźnien­ia więzi rodzinnych coraz mniej osób urządza święta takie jak przed laty. Dlatego popyt na choinki zapewne nie wzrośnie. Ale nie narzekam. Lubię to, co robię. A jak kiedyś dzieci nie będą chciały przejąć plantacji, to sprzedam ziemię, której wartość rośnie z roku na rok.

 ?? ?? Wiele prac wykonuje się za pomocą specjalist­ycznego sprzętu
Wiele prac wykonuje się za pomocą specjalist­ycznego sprzętu
 ?? ?? Plantacja Dominika Gajewskieg­o ma ponad 300 hektarów
Plantacja Dominika Gajewskieg­o ma ponad 300 hektarów

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland