Taśmy na papieża?!
Wojna przy Tronie Piotrowym: były „wicepremier” Watykanu kontra Franciszek
Kardynał Becciu, podejrzewany o działalność w grupie przestępczej i przegrany w dwóch sprawach o zniesławienie, jakie wytoczył wpływowemu monsignore i włoskiej gazecie, w 2021 roku pisał na czacie do rodziny i przyjaciół, że papież chce jego śmierci, a także, bez zgody i wiedzy Franciszka, nagrał z nim swoją rozmowę.
W jakim celu rejestrował? Zemsta na Ojcu Świętym, ustawka, zlecenie, odbudowa utraconej wiarygodności w oczach opinii publicznej, skonfigurowanie linii obrony przed promotorem sprawiedliwości, zmuszenie Franciszka do potwierdzenia okoliczności, które mogłyby zmienić bieg procesu, to jedynie niektóre możliwe powody. Szokujące audio, którym dysponuje policja finansowa oraz watykański trybunał karny i którego transkrypcję upubliczniła włoska agencja prasowa, to mina, która wybuchnie, gdy media mocniej na nią nadepną. Jeden z wątków dotyczy domniemanej papieskiej aprobaty, by zapłacić terrorystom za porwaną zakonnicę kilkaset tysięcy euro.
Gdyby podstępne nagrywanie papieża, głowy państwa, nie było sprzeczne z prawem, można by ironizować, że Giovanni Angelo Becciu, nie dalej niż dwa lata temu prefekt kongregacji zajmującej się świętymi i błogosławionymi, dopuścił się tego, by zdobyć materiał do ewentualnej kanonizacji Franciszka. Jednak włoski duchowny – na kolejnych szczeblach watykańskiej drabiny nuncjusz, arcybiskup, substytut do spraw ogólnych Sekretariatu Stanu Stolicy Apostolskiej, czyli kościelny odpowiednik zastępcy premiera, delegat przy Zakonie Maltańskim i kapelan Wielkiego Krzyża Konwentualnego ad honorem – dzwonił w trudnym dla Franciszka okresie rekonwalescencji po operacji, przejęty wyłącznie własnymi racjami, chcąc uzyskać deklarację, że działał z papieskiego upoważnienia, a także badając grunt, czy dałoby się anulować pewien kłopotliwy dla niego dokument.
W trakcie pięcioipółminutowej konwersacji kardynał usiłował urobić sobie zwierzchnika i „wdrukować” w niego fragmenty rozmów, jakie rzekomo odbyli. Tak kierował wymianą zdań, by wynikało z niej, że biskup Rzymu o wielu szczegółach zapomniał, podczas gdy on, skrupulatny współpracownik, informował na bieżąco. Ta narracja stała się szczególnie wyjaskrawiona, gdy dialog zatrzymał się na kazusie kolumbijskiej franciszkanki Glorii Cecilii Narváez Argoti, porwanej w 2017 roku w Karangasso na Mali przez Al-Kaidę:
Rozmawialiśmy, że potrzebne było 350 tysięcy euro na wydatki tej agencji, dla tych, którzy mieli się tym zająć, a potem na okup ustaliliśmy 500 tysięcy, mówiliśmy nie więcej, bo wydawało mi się niemoralne dawanie więcej pieniędzy dla... aaa... do kieszeni terrorystów... otóż zdaje mi się, że poinformowałem Cię o tym wszystkim... pamiętasz (Ojcze Święty)? Co ciekawe, „The European Times” pisał, że Becciu (który do zorganizowania akcji odbicia zatrudnił swoją włoską damę, bizneswoman i szpiega Cecilię Marognę) twierdził, iż papież w tajemnicy zgodził się na wpłatę nie pół, lecz całego miliona euro za uwolnienie kolumbijskiej zakonnicy.
Dlaczego ten motyw jest tak kontrowersyjny? Otóż spełnianie żądań terrorystów to opcja bardzo śliska dla rządów, a już tym bardziej w Watykanie, od którego oczekuje się etyki i oporu wobec ekonomicznego wspierania terroryzmu. Gdy w 2018 roku ukazał się filmik, na którym misjonarka prosiła Franciszka o pomoc w jej uwolnieniu, nie od razu uruchomiła się machina płatności okupu. Zakonnic, które – jak porwana siostra Gloria Cecilia – prowadzą ośrodki zdrowia, sierocińce, centra katechezy dla kobiet i dzieci, jest ciągle sporo, dlatego przekazanie dżihadystom wykupnego oznacza poważne konsekwencje dla bezpieczeństwa placówek misyjnych, Watykanu i Kościoła, bo jest zachętą dla islamskich ekstremistów do kontynuowania krwawej działalności.
Następny frapujący fragment potajemnego nagrania, do którego realizacji przyłożyła się Maria Luisa Zambrano, córka Giovanny Pani z rodziny Becciu (na celowniku śledczych w związku z przekrętami w Caritasie), odnosi się do stanowiska Franciszka w sprawie kardynała, który dobitnie klarował: Zawsze mi mówiłeś (Ojcze Święty), że jesteś ponad i nie chcesz się wtrącać. Czy chodzi tylko o zarzuty stawiane kardynałowi, czy też szerzej o rozliczenia finansowe, unie personalne, postępowania sądowe? Niewykluczone, że hierarcha, z którego inicjatywy nagrywana jest rozmowa, z premedytacją tak ją konstruuje, by później wykorzystać niejasności na swoją korzyść. Mogło mu zależeć na pogrążeniu następcy Benedykta XVI, bo planował zająć jego miejsce. Co do tego zamiaru nie ma wątpliwości, zwłaszcza w świetle jego żądań względem tygodnika „L’Espresso”: za publikację serii artykułów śledczych o zakupie trefnej nieruchomości w Londynie i szemranych inwestycjach dokonywanych z funduszy Stolicy Apostolskiej, w tym z datków na świętopietrze... 10 milionów euro odszkodowania. Na tyle wyliczył wraz z prawnikami zaprzepaszczenie swojej szansy na wybór po Franciszku. Ponieważ jednak sędziowie z Sassari nie dali zakneblować ust dziennikarzom, teraz były zastępca sekretarza stanu, zamiast dołożyć do portfela 10 milionów, sam musi płacić 40 tysięcy euro autorom tekstów i grupie wydawniczej Gedi tytułem zwrotu kosztów sądowych. To nie pierwsza porażka w 2022 roku, również sąd w Como stanął po stronie pozwanego przez Becciu monsignore Alberta Perlasca, kluczowego świadka w watykańskim postępowaniu odnośnie do zarządzania funduszami kościelnymi.
Zahipnotyzowany mamoną i zatrzymany w aspiracjach Becciu próbował zatamować wizerunkową agonię wszystkimi metodami. Nie cofnął się przed nagrywaniem papieża, sterując rozmową tak, by wypaść niewinnie. Na czacie w komórce pozwalał rodzinie na obrażanie Jego Świątobliwości epitetami „zły” i „straszny tchórz”, sam także publikował budzące kontrowersje wpisy, jakoby Franciszek czekał na jego śmierć i że się nie spodziewał, iż Bergoglio jako pontyfik i człowiek jest do tego zdolny. Należy przypuszczać, że na przyszłych rozprawach pojawią się jeszcze bardziej sensacyjne materiały, ale już to, co do tej pory zostało ujawnione, wystarcza, by zorientować się, że w Wiecznym Mieście za fasadą postępowego pontyfikatu toczy się tradycyjnie bezwzględna wojna, którą może wygrać tylko jeden przeciwnik.
Ta wojna jest tym bardziej na serio, że na początku relacji idealistycznego kapłana z Buenos Aires z dyplomatą starej gwardii było mnóstwo sympatii i zaufania. Dziś Franciszek raczej żałuje, że osobiście przyczynił się do wypromowania swojego jawnego wroga, czyniąc go kardynałem z kościołem tytularnym Świętego Linusa w Rzymie. Linus był pierwszym sukcesorem Świętego Piotra i świeży kardynał Becciu chyba tak właśnie się poczuł, drugi po Piotrze. Robił zawrotną karierę do września 2020 roku, do chwili, gdy wszedł na spotkanie z papieżem jako prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, a wyszedł już bez aureoli, funkcji i przywilejów godności, bez prawa udziału w konklawe. To był czas, kiedy media zaczęły zaglądać pod pokrywkę transakcji londyńskiej i jednocześnie w kocioł finansowy klanu Becciu na Sardynii, analizując przepływ dotacji do zaangażowanej w działalność dobroczynną firmy brata Becciu i wykrywając nieprawidłowości.
Obecnie kardynał pozostaje uwikłany w szereg pobocznych nurtów śledztwa sprzężonego z postępowaniem karnym w Watykanie, dotyczącym kupna-sprzedaży nieruchomości przy Sloane Avenue. Ponadto kleszcze sprawiedliwości zaciskają się też nad jego rodziną. Są zarzuty, że wspólnie zrobili sobie z diecezji Ozieri na Sardynii rodowy folwark, że tworzyli zorganizowaną grupę przestępczą. Rozmowę z papieżem telefonem komórkowym też nagrywała osoba z klanu, rozżalonego, że ich lider stracił dojścia. Nic się nie zmieniło, odkąd Judasz sprzedał Jezusa za 30 srebrników: pieniądze w Kościele to nadal problem i zarzewie wojen. (ANS)