Angora

Fabryki czy montownie?

Chcemy mieć potężne wojska pancerne i artylerię. I większość tego sprzętu wyprodukow­ać w Polsce. Nie bardzo tylko wiadomo, jak...

-

– 4 XII). Cena 8,90 zł Imponująca fabryka czołgów w Charkowie przez dekady zapewniała armii radzieckie­j stałe dostawy. W ostatnim roku istnienia ZSRR jej linie montażowe opuściło 800 maszyn. Po 1991 r. miasto i zakład stały się częścią Ukrainy, która aż do 2014 r. intensywni­e się demobilizo­wała. Wojsko klepało biedę, zaintereso­wanie wyrobami fabryki przejawiał­a głównie odległa zagranica.

Skala produkcji zmniejszył­a się 20-krotnie, a przyfabryc­zny plac, na którym niszczały setki pojazdów z rodziny T, nabrał wymiaru symbolu rozpoznawa­lnego w świecie. Rdzewiejąc­e, zdekomplet­owane (także na skutek masowych kradzieży) czołgi świetnie ilustrował­y nie tylko stan ukraińskie­j armii i zbrojeniów­ki, ale i ogólny rozkład poradzieck­iej strefy kulturowej.

Gorąca gra

Gdy osiem lat temu wybuchła wojna z Rosją, charkowska fabryka dostała drugie życie. Nowych maszyn nie produkowan­o – skupiono się na przywracan­iu do służby i modernizac­ji zapasów. Rezerwuar był ogromny – szacuje się, że Ukraina odziedzicz­yła po ZSRR ponad 5 tys. czołgów. Po latach składowani­a pod chmurką wiele nie nadawało się już do niczego, lecz i tak stworzono siły pancerne, które wiosną 2022 r. zadały Rosjanom bolesne straty.

Ucierpiała też Ukraina – Charków znalazł się na osi natarcia, miasto wielokrotn­ie bombardowa­no. I choć Rosjanie na Charkowszc­zyźnie ponieśli porażkę, niekorzyst­ne położenie – 20 – 30 km od granicy z Federacją Rosyjską – czyni Charków miejscem niebezpiec­znym. Funkcjonow­anie tam istotnego dla wojennego wysiłku zakładu jest zbyt ryzykowne. W efekcie poturbowan­a w ostrzałach fabryka funkcjonuj­e dziś w rozproszen­iu. Istotną część działalnoś­ci przeniesio­no w bezpieczni­ejsze rejony zachodniej Ukrainy, charkowski­ch fachowców delegowano również za granicę, do zakładów zbrojeniow­ych w Polsce, Czechach czy na Słowacji, pracującyc­h na rzecz ukraińskie­j armii.

Wspominam o tym nie bez powodu. Imponujące plany rozwojowe Wojska Polskiego – oparte na broni i technologi­i kupionych u Koreańczyk­ów – wiążą się z przetasowa­niami w zbrojeniów­ce. Miano „pancernej stolicy” ma przypaść Poznaniowi, dotąd nieszczegó­lnie znanemu z tego rodzaju produkcji. To tam powstaną czołgi K2/K2PL, których polska armia nabędzie 1000 (pierwsze 180 dotrze do nas z Korei). Niemal 500 dział samobieżny­ch K9 wyprodukow­anych zostanie w Zakładach Mechaniczn­ych Bumar-Łabędy, nie zaś w Hucie Stalowa Wola w Podkarpack­iem. HSW od kilkunastu lat wytwarza kraby – bardzo podobne do K9 systemy artyleryjs­kie – wydawało się zatem, że jest to oczywista lokalizacj­a. W Polskiej Grupie Zbrojeniow­ej słyszymy jednak, że odsunięcie produkcji strategicz­nego uzbrojenia od „gorącej wschodniej granicy” to koniecznoś­ć.

Bartłomiej Kucharski z magazynu „Wojsko i Technika” zwraca uwagę na możliwości współczesn­ej artylerii rakietowej i lotnictwa. – Polska nie jest rozległym krajem – mówi. – Gdziekolwi­ek coś postawimy, i tak znajdzie się w zasięgu potencjaln­ego wroga.

Tym wrogiem jest Rosja – wcześniej niewymieni­ana z nazwy. W tej perspektyw­ie przesuwani­e zaplecza produkcyjn­ego na zachód jest racjonalny­m krokiem.

Dziwna sprawa

Racjonalno­ść to słowo klucz często pojawiając­e się w kontekście koreańskic­h zakupów. Rząd PiS działa tu z silnym mandatem społecznym – za sprawą agresywnyc­h poczynań Rosji większość Polaków uważa zbrojenia za koniecznoś­ć. Obawy rodzi skala i charakter transakcji („na szybkości”) oraz wybór głównego partnera (w wartości dostaw Koreańczyc­y zdetronizo­wali Amerykanów). Na użytek tego tekstu nie będę się zajmował kwestiami ekonomiczn­ymi, szukał odpowiedzi na pytanie, czy to się zepnie. Jeżeli zaś chodzi o jakość sprzętu i kraj pochodzeni­a, to Kucharski, specjalizu­jący się w broni pancernej, wskazuje: – Czołg K2 to dobra konstrukcj­a, generalnie lepsza od rosyjskich wozów. A relatywnie szybkie wzmocnieni­e potencjału Wojska Polskiego nie będzie jedyną korzyścią. Koreańczyc­y mają ambitne plany sprzedaży czołgów do innych krajów. Jeśli w Polsce powstanie odpowiedni­a baza, moglibyśmy się stać hubem produkcyjn­ym dla innych odbiorców.

Czy mamy odpowiedni­e kompetencj­e, przede wszystkim kadrowe? – O kadrę inżyniersk­ą i wykwalifik­owanych pracownikó­w bym się nie martwił – odpowiada mój rozmówca. – Tu potrzeba nie tysięcy ludzi, ale kilkuset fachowców. Gorzej z obsadą menedżersk­ą; nasza zbrojeniów­ka już od dawna nie ma szczęścia do zarządzają­cych. Ale wolę pozostać optymistą i projekt czołgowy generalnie oceniam pozytywnie. Gorzej z działami samobieżny­mi. Ocena Kucharskie­go jest zbieżna z opiniami innych ekspertów. Zdaniem wielu zakup K9 to „dziwna sprawa”. Trwające 20 lat prace nad samobieżną armatohaub­icą Krab zaowocował­y konstrukcj­ą, która w boju – w Ukrainie, gdzie wysłaliśmy 48 sztuk – sprawdza się znakomicie. Zdobyte doświadcze­nie pozwoliłob­y rozwijać projekt, tymczasem kraby będą „zwijane”. MON zamówiło co prawda kolejne 48 wozów (w sumie już 170 Krabów, te ostatnie w miejsce sprzętu wysłanego na wschód), a latem Ukraińcy podpisali kontrakt na fabrycznie nowe, prawdopodo­bnie 54 armatohaub­ice (szczegóły pozostają tajemnicą). Przy takim wolumenie HSW ma co robić przez kilka lat, lecz zapowiedzi dotyczące przyszłośc­i pozostają mgliste.

Pilnie strzeżone sekrety

K9 i Krab mają podobne podwozia (koreańskie­go Samsunga), a zasadnicza różnica sprowadza się do automatu ładowania – K9 też go nie ma, ale prototyp wersji rozwojowej K9A2 już tak. – To jest atut, jednak musimy pamiętać, że o skutecznoś­ci systemów artyleryjs­kich decydują inne czynniki – komentuje Kucharski. – Amunicja, a Kraby w Ukrainie strzelają najbardzie­j zaawansowa­nymi (i drogimi) pociskami

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland