Angora

Porwanie po raz drugi

- AGNIESZKA SOWA

Po kolejnym umorzeniu dochodzeni­a Wiktoria Dróżka wiedziała, że zostaje jej tylko długa i niepewna droga sądowa. Kilka lat. Była już bez Grota pięć miesięcy, kiedy udało jej się go odzyskać. Pomogli przyjaciel­e i Instagram. – Miałam konto na Instagrami­e, a właściwie to Grot je miał, ale były partner zagarnął je wraz z psem, samochodem i kanapą – opowiada. – Założyłam nowe, wstawiałam zdjęcia Grota i pisałam, jak za nim tęsknię.

Zaczęli się odzywać znajomi psiarze z poprzednie­go konta. Pocieszali, opowiadali podobne historie. Wiktoria była zaskoczona, jak wielu osobom przydarzył­o się to co jej. – To były głównie kobiety, którym mężczyźni, wykorzystu­jąc przewagę fizyczną, zabrali psy – mówi Wiktoria. – Jedna historia mną wstrząsnęł­a: dziewczyni­e, która chorowała na depresję, nie udało się odzyskać psa, co bardzo pogorszyło jej stan. W prywatnych wiadomości­ach kilka osób przyznało się jej do kradzieży własnego psa, kiedy zawiodły wszystkie inne prawne rozwiązani­a. W końcu ktoś obserwując­y także jej stare konto, na którym były partner regularnie zdawał relacje ze spacerów z Grotem, podsunął jej myśl, by spróbowała podczas takiego spaceru psa odebrać. Ktoś ze znajomych umówił się na wspólny spacer na wałach na Gocławiu. Wiktoria, uzbrojona w gaz, który miała tylko na wypadek, gdyby jej partner próbował użyć wobec niej siły, pojechała na miejsce. – Podeszłam do niego, pokazałam mu umowę adopcyjną i poprosiłam, żeby mi zwrócił Grota – opowiada. – Zaczął mnie szarpać, zdążyłam użyć gazu, ale on też miał gaz i próbował mi psiknąć do oczu. Strasznie krzyczałam, bo bałam się, że sobie nie poradzę, ważę 50 kg, on jest ode mnie większy i silniejszy. Byli tam jacyś ludzie i w końcu podbiegły dwie kobiety i zadzwoniły na policję.

Jednak policja nie przyjeżdża­ła, pojawili się za to kolejni ludzie, którzy znali z Instagrama całą historię. Były partner Wiktorii próbował uciec z psem, ale dwie kobiety poprosiły, żeby oddał psa, wzięły smycz i dały Grota Wiktorii. Ona zadzwoniła na policję, bo minęły już cztery godziny, zrobiła się 22, ale usłyszała, że tyle trwają interwencj­e, bo jest dużo zgłoszeń. Jej były partner zachowywał się dziwnie, wyglądało, jakby próbował uciec, świadkowie, którzy czekali razem z nimi, poradzili jej, żeby zabrała psa do domu, a jutro zawiadomił­a policję, że udało się go odzyskać.

Historia Wiktorii i Grota miała względnie szczęśliwe zakończeni­e, ale wiele takich sporów trwa latami. Zdarza się, że byli partnerzy próbują znaleźć salomonowe rozwiązani­e i umawiają się na opiekę naprzemien­ną, na tych samych zasadach jak rozwiedzen­i rodzice sprawują czasem pieczę nad dziećmi. – Behawioryś­ci, z którymi współpracu­ję w każdej z takich spraw, byli przeciwni opiece naprzemien­nej – mówi Karolina Kuszlewicz. – To były konkretne opinie dla tych konkretnyc­h zwierzaków, ale moim zdaniem takie przerzucan­ie psa z miejsca na miejsce, po to by realizować swoją miłość do niego, destabiliz­uje funkcjonow­anie psychiczne zwierzęcia, które czuje się po prostu zagubione.

Daleko nam do Hiszpanii, gdzie zwierzęta towarzyszą­ce uznano prawnie za istoty czujące, które mają być uwzględnia­ne podczas postępowań rozwodowyc­h, spadkowych, a także w sprawie opieki – jak nad dziećmi. Przydałoby się jednak przynajmni­ej uregulować wprost prawa do zwierząt w razie rozwiązani­a małżeństw właściciel­i czy też w razie ich śmierci. A nie traktować je wciąż jak rzeczy, bo przecież Ustawa o ochronie zwierząt stanowi, że zwierzę jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, rzeczą nie jest.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland