Sam ma na sumieniu
– Czy są w tym kręgu kulturowym państwa, które lepiej radzą sobie z cywilizowaniem rynku pracy?
– Muszę panią zmartwić. Trudno znaleźć państwo w regionie, które lepiej radzi sobie z problemami rynku pracy. Ta zmasowana krytyka Kataru, której jesteśmy świadkami w przededniu mundialu, jest w jakimś sensie krzywdząca dla emiratu, gdyż jest on jedynym państwem regionu, które dokonało zmian instytucjonalnych w zakresie funkcjonowania rynku pracy, próbując go ucywilizować. Słuszną krytykę emirat przyjął z pokorą i podjął działania, jakich od niego oczekiwano. Wysiłki te powinny być przez społeczność międzynarodową docenione, a jednak rzadko lub niemal w ogóle nie przedostają się one do opinii publicznej.
– Spore grono kibiców podczas mundialu będzie zakwaterowane w Dubaju. Emiraty dobrze czują się w roli faktycznego współorganizatora mistrzostw świata?
– Strona katarska twierdzi, że źródłem czarnego PR-u nasilonego szczególnie teraz jest opłacona przez Zjednoczone Emiraty Arabskie agencja marketingowa. To brzmi może śmiesznie, ale znając ten region, wcale się nie dziwię. Obecna władza ZEA niesłychanie ciężko znosi sukcesy Kataru. Uważa, że Katar gra w nie swojej lidze, jest malutkim państwem i nie powinien w ogóle równać do Emiratów czy Arabii Saudyjskiej. Tymczasem Katar sprawdził się jako wielki donator szczepionek, współpracuje ze Stanami Zjednoczonymi (w przeszłości umożliwiając im np. negocjacje z talibami na swoim, neutralnym terenie) i z całego regionu jest najbardziej skłonny, by dostarczyć gaz Zachodowi. Ogromny sukces Kataru w postaci przyznania temu państwu przez FIFA praw do organizacji mundialu był dla Emiratów nie do przełknięcia. Dlatego od razu zaczęli mówić, że Katar na pewno sobie nie poradzi. Propozycja zakwaterowania kibiców w Dubaju, a tym samym odstąpienie ogromnego kawałka dochodowego tortu, była manewrem pojednawczym ze strony Kataru. Jak się okazuje, niewystarczającym.
– Niektórym zarzutom Katar nie może jednak tak po prostu zaprzeczyć. W 2020 roku Departament Sprawiedliwości USA stwierdził, że by ściągnąć do siebie MŚ, jego władze wręczyły łapówki.
– Mnie, jako badacza, obowiązuje opieranie się na twardych faktach, a nie na ogólnych wrażeniach. A faktem jest, że dwuletnie dochodzenie przeprowadzone przez komisję etyki FIFA nie wykazało żadnych istotnych dowodów na korupcję. Ale nie miejmy złudzeń, od szeregu lat decyzje FIFA budzą wiele kontrowersji i oskarżeń o podłoże korupcyjne przy ich podejmowaniu. Może w przyszłości znajdą się twarde dowody na korupcję przy wyborze organizatora mundialu w Katarze, dzisiaj jednak nie jesteśmy w stanie stwierdzić tego jednoznacznie.
– Wielu komentatorów podkreśla, że tegoroczny mundial jest najdroższy w historii. Kwotę 220 miliardów dolarów podaje się jako przykład szaleństwa i marnotrawstwa.
– Osoba mówiąca, że to marnotrawstwo, nic nie wie o Katarze. Mundial ma być jedynie jednym z narzędzi przyspieszających rozwój tego de facto państwa-miasta. Władze mają już plany biznesowe np. na wykorzystanie stadionów – jeden z nich ma być zresztą rozebrany i przekazany biedniejszym krajom. Zbudowano także dzielnicę Lusail, w której po mistrzostwach zamieszkają młodzi Katarczycy. Zbudowano metro, autostrady, drogi szybkiego ruchu, port, muzea i parki. Oni są dumni, że budują swoje państwo, i tak na tę kwotę trzeba patrzeć. Gdy byłam w Dosze, rozmawiałam z władzami katarskimi i oglądałam projekty budowy miasta. Wtedy wszędzie stały dźwigi, trwały budowy. Założenie władz Kataru jest jednak takie, że po mundialu zostanie im tylko kilka projektów do skończenia i wszystko będzie gotowe. Zamierzają odpoczywać i cieszyć się swoim krajem. Oczywiście oznacza to koniec pracy dla emigrantów zarobkowych.
– Czyli koniec wyzysku?
– Gdyby faktycznie Katarczycy zakończyli inwestycje, to nie będzie wyzysku, ale nie będzie też zarobku. Przeciwko warunkom pracy w Katarze protestują organizacje zajmujące się prawami człowieka, dziennikarze, zachodni politycy, ale proszę zauważyć – czy Bangladesz, Pakistan, Nepal są w tym gronie? Ze strony ambasad tych krajów nie wpłynął do Kataru ani jeden tego typu wniosek. Co więcej, państwa te nie ingerują w ogóle w pracę pośredników, nie prowadzą akcji edukacyjnej, a ich obywatele nie mogą liczyć na żadną ochronę. Można zapytać: dlaczego? Najpewniej jest to związane ze skalą napływu środków pochodzących z pracy najemnej swych obywateli i ich znaczenia dla tych państw. Przekazy pieniężne od pracowników zatrudnionych w Zatoce stanowią 24 proc. PKB Bangladeszu i po ok. 10 proc. Pakistanu, Filipin i Nepalu. Dla gospodarek tych państw to są ogromne pieniądze. Po wtóre – wynagrodzenia za niewątpliwie strasznie ciężką pracę tych ludzi są podstawowym (a często jedynym) dochodem ich rodzin. Odcięcie oznacza dla nich ruinę finansową. Dlatego to jest tak złożony problem. Biorąc powyższe pod uwagę, dobrze jest, że społeczeństwa Zachodu bronią praw najsłabszych w Katarze, nagłaśniają wszelkie naruszenia w tej materii, ale trzeba mieć na uwadze, że aby faktycznie zwalczyć proceder wyzysku i cokolwiek zmienić na lepsze, muszą mocno protestować sami zainteresowani. W tym przypadku nie robotnicy, a ich władze. Cisza ze strony państw wysyłających i ich obojętność na losy swych obywateli daje niejako carte blanche do popełniania nadużyć (...).