Rysa na Narodowym
Rozmowa z MARIUSZEM RUTZEM – architektem, projektantem stadionu w Warszawie
– Dlaczego od kilku tygodni zamknięty jest Stadion Narodowy w Warszawie?
– Iglica, do której zamocowane są telebimy stadionowe, zawieszona jest na stalowych linach biegnących od jej dolnej części do każdego z czterech narożników przykrywającego boisko ruchomego dachu. W każdym z narożników znajduje się wykonany ze staliwa łącznik mocujący liny. Na jednym z nich 25 października, podczas rutynowego przeglądu, dostrzeżono rysę. Dla uniknięcia potencjalnego zagrożenia zapadła decyzja o czasowym wstrzymaniu użytkowania stadionu oraz podjęte zostały prace zabezpieczające. Specjalny by-pass przechwyci obciążenie osłabionego miejsca i ryzyko zostanie zneutralizowane. Dzięki temu będziemy mieli możliwość prowadzenia szczegółowych badań przyczyn powstania rysy.
– Z czego wykonane są te elementy?
– Ze staliwa o bardzo wysokiej wytrzymałości, czyli wyjątkowej jakości stali odlewanej w specjalnych formach. Przyczyny, które spowodowały zarysowanie, nie są jasne. Takie same obciążenia spływają przecież w kierunku każdego z czterech narożników, a rysa pojawiła się tylko na jednym z nich. Rozstrzygną to konstruktorzy, naukowcy i producent tego materiału – włoska firma, która stworzyła elementy całej konstrukcji dachowej. Wiele wskazuje na ukrytą wadę materiału, która ujawniła się po dziesięciu latach. Materia bywa kapryśna.
– Stadion to „dziecko” pana biura – JSK Architekci.
– Zawsze będziemy się martwić, jeśli to „dziecko” będzie miało kłopoty i coś złego będzie mu się działo. Nasi konstruktorzy podjęli natychmiastowe działania w celu wsparcia operatora stadionu. Zamknięcie było jedyną racjonalną decyzją. Dopóki nie wiemy, jakie jest ryzyko, to trzeba „zaciągnąć ręczny hamulec” i możliwie najszybciej usunąć zagrożenie dla ludzi.
– Iglica mogłaby spaść na murawę?
– Nie chciałbym snuć katastroficznych scenariuszy. Nie wydaje mi się, by takie zagrożenie występowało.
– Jak długo stadion będzie nieczynny?
– Zależy od przeprowadzonych na nim badań. Nie możemy błądzić, po omacku stawiać diagnozy. Pozostałe narożniki są przecież nietknięte. Potrzeba przeprowadzenia więcej specjalnych prób materiałowych. Ponownie sprawdzony zostanie skład chemiczny materiału, dokonane zostaną precyzyjne ultradźwiękowe prześwietlenia.
– To potrwa miesiące?
– Według mnie to chyba jednak kwestia tygodni. Jeśli przywrócona zostanie pewność konstrukcyjna, to nie będzie przeszkód, by stadion szybko został otwarty. Jestem przekonany, że nadal będzie naszą chlubą i jeszcze wiele różnorodnych imprez odbędzie się na nim. Nie widzę żadnego powodu, by nie udało się dokonać naprawy. Na podobnych zasadach wiszącej konstrukcji zbudowany jest most Brookliński w Nowym Jorku. Służy już prawie sto czterdzieści lat. Stadionem Narodowym również będziemy cieszyli się długo. Obiekt wyposażony jest w konstrukcyjny monitoring i operator nigdy dotąd nie zaobserwował stanu, w którym przekroczono by poziom ostrożności, nie mówiąc o alarmowym.
– Stadion mógł być niewłaściwie wykorzystywany?
– Tego w tym momencie nie wiemy. Nie mamy żadnych podejrzeń odnośnie do niewłaściwego użytkowania. Musimy ponownie dokładnie sprawdzić, jakiej jakości jest materiał. On był wnikliwie badany przed zamontowaniem, bo tego wymaga procedura technologiczna, ale w transporcie czy podczas montażu mogło się wiele wydarzyć, a ujawnić dopiero po jakimś czasie. Producent właściwie zareagował, natychmiast włączył się do procesu naprawy.
– Co się zmieniło przez dziesięć lat przy projektowaniu stadionów?
– Nie tylko przy projektowaniu obiektów sportowych zmienia się sposób myślenia, jeśli chodzi o właściwe wykorzystanie materiałów i pozostawiany ślad węglowy. Inne jest również podejście co do koncepcji energetycznych projektowania, budowania i wykorzystywania budynków. Wszyscy dostrzegamy efekty kryzysu. Należy dążyć do tego, by powstające nowe obiekty były wręcz neutralne, zużywały jak najmniej energii, a nawet w pewnym sensie ją produkowały. Na trwających w Katarze piłkarskich mistrzostwach świata stadiony są klimatyzowane. To jest jednak antyprzykład przyjaznego dla środowiska budowania. W naszych szerokościach geograficznych takie rozwiązanie jest zbędne.
– W Katarze jeden ze stadionów zbudowany jest z kontenerów.
– To ciekawy pomysł obiektów tymczasowych, budowanych na jedną imprezę. Stadion „974” będzie rozebrany. Zdradzę, że ubiegaliśmy się o zrealizowanie naszego projektu w tym miejscu. Jeździłem dość często do Kataru i starałem się przekonać do ciekawej koncepcji.
– Jakiej?
– Zachęcaliśmy Katarczyków do zbudowania zdecydowanie bardziej innowacyjnego stadionu. Nie trzeba by go rozbierać, bo sam... by się poruszał. Chcieliśmy zbudować stadion barkę. Mógłby być wynajmowany innym krajom, służyć w dowolnej części świata. Jest takie powiedzenie: „Jak chcesz się napić piwa, to niekoniecznie musisz kupować cały browar”. Podobnie jeśli chodzi o organizację dużej imprezy sportowej. Nie trzeba budować nowego obiektu, a można go wynająć.
Nasz stadion niczym lotniskowiec mógłby podpłynąć w dowolne miejsce. Wielkie imprezy nie wywoływałyby ogromnej dziury budżetowej, przecież często powstają obiekty, które po danej imprezie tracą potrzebę istnienia. Wynajęcie stadionu na dwa, trzy miesiące, zgodnie z zasadą zrównoważonego rozwoju, jest rozwiązaniem bardzo przyjaznym dla środowiska. Nie marnotrawiono by środków finansowych i materiałów na chwilowe zbytki.
– Znakomita idea.
– Takie pomysły pojawiały się od jakiegoś czasu na rynku, ale nikt nie poszedł tak daleko jak my. Nasze biuro we współpracy z inżynierami ze Stoczni w Gdyni przygotowało koncepcję konstrukcji pływającej barki, która byłaby stadionem. Bardzo realistyczne rozwiązanie podobne do instalowania platform wiertniczych. Przedstawialiśmy je Katarczykom, bo jesteśmy przekonani, że w dłuższej perspektywie to tańsze rozwiązanie od budowania stadionów, następnie ich rozbierania, przewożenia konstrukcji w inne miejsce. Koszty budowy, rozbiórki, przygotowania infrastruktury w nowym miejscu, kolejnej instalacji – są ogromne. Rachunek ekonomiczny przemawia za naszym pomysłem.
– Dlaczego stadionu barki nie ma jednak w Katarze?
– Katarczycy nie zdecydowali się na odważne rozwiązanie. Szkoda, bo przecież organizacją piłkarskich mistrzostw chcieli zaistnieć w świecie nie tylko jako eksporter ropy i gazu. Może przestraszyli się aż tak nowoczesnego pomysłu? Żałuję, że nie zdecydowali się na realizację tego projektu. Przecież w kolejnych latach stadion z flagą Kataru mógłby wpływać do Nowego Jorku, Londynu czy dowolnego portu świata. Byłaby to świetna promocja Kataru przez lata.
– Pomysł jest już nieaktualny?
– Jeśli tylko ktoś będzie zainteresowany, to naszą ideę zawsze chętnie przedstawimy. Stadion składałby się z trzech połączonych barek. Na dużej platformie powstałyby trybuny, boisko, zaplecze, oczywiście elementy napędowe, cała siłownia energetyczna jak na statkach. Funkcjonowałby jak duże okręty o niewielkim zanurzeniu.
– Czy stadiony wybudowane w Polsce na piłkarskie mistrzostwa Europy mogą konkurować z tymi katarskimi?
– Na Euro 2012 powstały piękne, nowoczesne obiekty. Mamy sportowe obiekty dużej klasy, o świetnej jakości, dużych walorach estetycznych i użytkowych. Nasze stadiony mogą spokojnie konkurować z każdym innym powstającym w świecie obiektem sportowym.
– Nad czym pan obecnie pracuje?
– Przed Bożym Narodzeniem zostanie otwarty zaprojektowany przez nas stadion Zagłębia Sosnowiec. To umiejscowione w parku właściwie trzy obiekty, bo jeszcze hala sportowa i stadion lodowy na potrzeby hokeja na lodzie. Jesteśmy jednak biurem o szerokim profilu zainteresowań architektonicznych i pracujemy nie tylko nad koncepcjami obiektów sportowych.
– Warszawa ciągle nie ma nowoczesnej hali sportowej?
– Nie mogę wiele zdradzić, ale pracujemy nad jedną z koncepcji dużej hali widowiskowej w stolicy. Niezależnie od tego w Warszawie warto jednak przywrócić blask znakomicie położonemu lekkoatletycznemu obiektowi Skry. Dla architekta byłoby to jednocześnie wyzwanie i wielka przyjemność.