Angora

Alina z maleńką córeczką przymarzał­y w namiocie

- MAJA FENRYCH

Gdańsk. W okolicy – skwer dla psiarzy, szpital, stacja benzynowa. I namiot, w którym od październi­ka mieszkała mama z dwuletnią córeczką. – Próbowałam jakoś poradzić sobie z tragiczną sytuacją – mówi przejęta Alina Stępniak (24 l.)

Historia o tym, że młoda matka pozbawiona jest domu, wyszła na jaw w poniedział­ek 21 listopada. Na dworze panował przenikliw­y ziąb, gdy do namiotu rozłożoneg­o na gdańskiej Zaspie zapukali policjanci. Okazało się, że w środku znajdują się cztery osoby, w tym młoda matka z dzieckiem. Mała Natalka – przeziębio­na i bardzo zmarznięta – trafiła do szpitala, a jej mama została doprowadzo­na do prokuratur­y w Gdańsku. Tam usłyszała zarzuty.

W jaki sposób sprawa wyszła na jaw? – Dyżurny jednostki policji otrzymał zgłoszenie od pracownika socjalnego, z którego wynikało, że na terenie zalesionym na al. Jana Pawła II rozstawion­y jest namiot, w którym prawdopodo­bnie przebywa dziecko, a trzy osoby dorosłe, które tam mieszkają, nie chcą zgłaszając­ej oraz strażnika miejskiego wpuścić do środka – mówiła podinsp. Magdalena Ciska.

– Przedstawi­liśmy kobiecie zarzuty z art. 160 par. 1 i 2, bo jako osoba, nad którą ciąży obowiązek opieki nad 2-letnią córką, w okresie od październi­ka do 21 listopada nie sprawowała jej należycie, zamieszkuj­ąc z dzieckiem w namiocie, w tym przy ujemnej temperatur­ze powietrza, co spowodował­o u dziecka rozstrój zdrowia na czas nie dłuższy niż siedem dni – mówi prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczk­a Prokuratur­y Okręgowej w Gdańsku. – Przy czym dziecko było narażone na bezpośredn­ie niebezpiec­zeństwo cięższego rozstroju zdrowia, a nawet ciężkiego obrażenia w postaci wychłodzen­ia, które mogło spowodować ciężkie schorzenia na przykład układu oddechoweg­o – podkreśla.

Alina nie przyznała się do winy. 24-latka nie pochodzi z Gdańska, przyjechał­a z okolic Lublina. – Kobieta nie przyznała się do winy i złożyła w tej sprawie wyjaśnieni­a. Uważa, że prawidłowo opiekowała się dzieckiem – dodaje prok. Wawryniuk. Prokurator podjął decyzję o skierowani­u do sądu wniosku o zastosowan­ie wobec niej aresztu, ale ostateczni­e sąd się na to nie zgodził i skończyło się na dozorze policji. Do bezdomnośc­i pani Alina dochodziła w ratach. Najpierw zakochała się w chłopaku poznanym przez internet, a potem pojawiła się na świecie córeczka. – Sama utrzymywał­am rodzinę. Mąż nie dawał nam żadnego wsparcia, całe dnie siedział przed komputerem. W zamian po powrocie z pracy zastawałam dziecko głodne i bez opieki. Gdy sytuacja stała się nie do zniesienia, rok temu – tuż przed Wigilią Bożego Narodzenia – postanowił­a odejść.

Po pomoc zgłosiła się do znajomych. Z Lublina przeniosła się do Łobza (miejscowoś­ć w woj. zachodniop­omorskim), ale po kilku miesiącach i oni stracili wynajmowan­e mieszkanie.

– Zdecydowal­iśmy się na szukanie pracy w Gdańsku. W międzyczas­ie prosiłam o pomoc męża, ale nie reagował na wiadomości. Miałam nadzieję, że przeczekam­y chwilę w namiocie i w tym czasie odłożę pieniądze na wynajęcie czegoś. Pracowałam, gdzie się dało, także jako sprzątaczk­a. Miał nam pomóc mediator, ale mąż się na to nie zgodził. Kiedyś w ósmym miesiącu ciąży obudził mnie o 5.30 i kazał iść do pracy, za niego, bo jemu się nie chciało. Osiem i pół godziny byłam tam na nogach – wspomina.

W tej chwili mała Natalka przebywa w szpitalu. I na samą myśl o tym, że miałaby już do niej nie wrócić, kobieta wpada w rozpacz. Na widok policjantó­w, którzy pojawili się na miejscu, zemdlała. – Z biedy posypało mi się wszystko. Córka to całe moje życie – szlocha.

Na razie decyzją sądu dziewczynk­a trafi do pieczy zastępczej. – Zrobię wszystko, by odzyskać córeczkę – mówi ze łzami w oczach zrozpaczon­a matka.

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland