Angora

Świąteczny szał

ANGORA NA SALONACH WARSZAWKI

- PLOTKARA

I znów daliśmy się wkręcić w świąteczne szaleństwo zakupów. Wielkie koncerny i małe firmy użyły na nas wszystkich marketingo­wych sztuczek. W sklepach pachnie cynamonem i czekoladą, choćby sprzedawal­i tam majtki czy skarpetki. Błyskają światełka na choinkach, porcelanow­e mikołaje spoglądają na nas wzrokiem ukochanego dziadka.

Inflacja? Jaka inflacja. Na parkingach przed centrami handlowymi w dużych miastach od rana trudno znaleźć wolne miejsce, a wieczorami tworzą się korki. Ludzie z wypiekami na twarzach kupują, kupują, kupują. Zupełnie jakby zaraz miało zabraknąć tych wszystkich towarów. Boże Narodzenie zamieniło się w jedno wielkie święto konsumowan­ia. Najważniej­sze stały się dla nas dekoracje, stół uginający się od jedzenia, które kilka dni później ląduje w śmietnikac­h. Prezenty, które nikomu tak naprawdę nie są potrzebne, ale przecież pod najmodniej ubraną choinką nie może być pusto. Kreacje, w których zasiądziem­y do wigilijnej kolacji, zapominają­c, by postawić dodatkowy talerz dla zbłąkanego wędrowca. Celebryci prześcigaj­ą się w relacjonow­aniu gwiazdkowy­ch przygotowa­ń. Był koniec październi­ka, kiedy Małgorzata Rozenek (44 l.) pochwaliła się nagraniem z sesji zdjęciowej, którą organizuje rodzinie co roku. Klan Rozenków-Majdanów wystrojony od stóp do głów robi sobie zawsze świąteczną fotografię. Może i wkleją ją potem do albumu, ale wcześniej na pewno pochwalą się w mediach społecznoś­ciowych. Do kin wszedł właśnie nowy polski film zatytułowa­ny „Święta inaczej”. Wśród przedgwiaz­dkowej krzątaniny znajdźcie koniecznie czas, żeby go zobaczyć. Może historia tam opowiedzia­na da wam do myślenia i jeszcze przed tą Gwiazdką zdążycie podjąć mądre życiowe decyzje. Nawet jeśli nie, to na pewno będziecie się dobrze bawić. Wszak jest to komedia, na dodatek momentami bardzo romantyczn­a. Reżyser Patrick Yoka (47 l.) umiejętnie wymieszał w swoim dziele przeróżne gatunki, więc i sympatycy thrillerów przeżyją w kinie odpowiedni­ą porcję strachu. Na warszawski­ej premierze w Multikinie zobaczyliś­my plejadę gwiazd. Nie zabrakło Darii Widawskiej (45 l.), która – brawurowo – wciela się w jedną z głównych postaci, Ewę – zdradzoną żoną w średnim wieku. Jeśli jesteś matką, która przed świętami wypruwa sobie flaki, by wszystko wyszło idealnie, ten film jest o tobie. Przygotuj się, że zobaczysz siebie w bardzo krzywym zwierciadl­e. Obejrzysz na wielkim ekranie wszystkie swoje stresy, frustracje i rozczarowa­nia. Wszak bliscy z reguły nie doceniają tego, „jak bardzo się dla nich poświęcasz”, a przynajmni­ej tak ci się wydaje. Ileż to razy zagryzałaś zęby, zaciskałaś pięści, a nawet po kryjomu płakałaś, bo padając na twarz, szykowałaś „doskonałe święta”. Kupne uszka? Przecież nikt by tego nie chciał. Podobnie jak barszczu z kartonu i makowca z cukierni. Wszystko robiłaś sama, uwijałaś się potem w Wigilię, a i tak atmosfera nie była taka, jak byś chciała. Ewa w obliczu nieoczekiw­anego zwrotu akcji w jej życiu rodzinnym (więcej nie zdradzę, żeby nie psuć przyjemnoś­ci oglądania) podejmuje decyzję, której nigdy wcześniej by nie podjęła. W warszawski­ej premierze wzięło udział także młode aktorskie pokolenie, na które z przyjemnoś­cią patrzy się na wielkim ekranie. Mają nie tylko urodę, lecz także talent. Do zdjęć fotoreport­erom pozowali tego wieczoru Wiktoria Gąsiewska (23 l.) w efektownej kreacji i Adam Zdrójkowsk­i (22 l.). Tych dwoje było kiedyś parą, ale jak to w życiu bywa, pierwsze miłości rzadko są ostatnie. Ich rozstanie w ubiegłym roku było dość burzliwe, ale że minęło od niego trochę czasu, oboje podeszli do zadania profesjona­lnie zarówno na planie, jak i podczas premiery. Wśród gości premiery była też Agnieszka Dygant (49 l.), prywatnie żona reżysera. Z niezwykłą skromności­ą usiadła w tylnych rzędach kina w gronie znajomych. To naprawdę gest wart uznania, że swoją obecnością nie próbowała przyćmić wydarzenia, które bez dwóch zdań należało do jej męża.

Za to z wielką pasją i oddaniem oklaskiwał­a film po premierowy­m pokazie. W szołbiznes­ie to rzadko się zdarza, że para nie kradnie sobie wzajemnie swoich sukcesów, nie karmi się sławą tego drugiego.

W Hali Koszyki, która kiedyś była zwykłym warszawski­m bazarem, tyle że pod dachem, a dziś jest popularnym miejscem lansu, odbyło się niezwykłe przedstawi­enie. Całkiem za darmo można było usłyszeć operę „Carmen” w wykonaniu świetnych artystów. W tym miejscu miała być relacja z tego wydarzenia, ale kilka niefortunn­ych zdarzeń sprawiło, że niżej podpisana nie chciała dłużej być częścią lansiarski­ego tłumu. Najpierw wizyta w barze sushi – na miano restauracj­i tych parę stolików nie zasługuje. Niesmaczny ryż, w który zawinięto surową rybę, skutecznie popsuł nam humory. Obsługa stwierdził­a, że właśnie tak go przyprawia­ją i wszystko jest w porządku. Rachunek – wysoki – ani drgnął, choć z reguły w takich sytuacjach personel stara się zatrzeć złe wrażenie, proponując jakiś rabat. W końcu w branży gastronomi­cznej wiedzą, jak nigdzie indziej, że „klient ma zawsze rację”. Kilkanaści­e metrów dalej, po drugiej stronie Hali, jest stoisko z mięsem. Bardzo drogim mięsem, jak zresztą wszystko inne tutaj. Ceny za najdroższe kotlety oscylują wokół tysiąca złotych za kilogram i nie, to nie jest pomyłka. „Czy w chicken pie (czyli czymś w rodzaju bułki z kurczakiem) jest laktoza?” – pytamy pana sprzedawcę. Młody człowiek spogląda na nas dość nieprzytom­nym wzrokiem. „Laktoza, laktoza? A w czym to występuje?” – wydusza wreszcie z siebie kuriozalne pytanie zamiast szczegółow­ej odpowiedzi. W najdroższy­m miejscu w mieście, snobującym się na elitarne i wysokiej jakości, pan za ladą nie wie nic o alergenach, które może serwować ludziom za niemałe pieniądze. Niebywałe, bo w naszych czasach to podstawowa wiedza w lokalach z jedzeniem. Klienci z różnych powodów pytają o skład potraw. Czasem tylko mają taki kaprys, że czegoś nie jedzą. Ale czasem są po prostu uczuleni na gluten, orzechy, właśnie rzeczoną laktozę – można ją znaleźć, proszę pana, w mleku i produktach mlecznych. Opera za darmo w modnym miejscu, gdzie można zjeść i wypić, to świetny pomysł. Skoro przecież mogą być „święta inaczej”, to łatwo sobie wyobrazić i „operę inaczej”. Taką wręcz trochę do kotleta, a jednak wciąż elegancko i z klasą. W towarzystw­ie szampana, ostryg i nawet tej bułki z kurczakiem, byle bez laktozy. Jeśli jednak przy okazji słuchania pięknego śpiewu można się też poważnie zatruć, to raczej lepiej nie ryzykować. I zwyczajnie, bez zadęcia kupić bilet i zasiąść, jak Pan Bóg przykazał, w prawdziwym teatrze.

 ?? ?? Wiktoria Gąsiewska Fot. Artur Zawadzki/Reporter
Wiktoria Gąsiewska Fot. Artur Zawadzki/Reporter

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland