Angora

Kochany Święty Mikołaju...

- Maciej Woldan Zapraszam też do słuchania podcastu „Garaż Angory” Fot. Maciej Woldan

Honda Civic w najnowszej, jedenastej, odsłonie, którą opisywałem kilka miesięcy temu, to niezmienni­e najlepszy i najfajniej­szy kompakt na rynku. Dlatego oczekiwani­a przed spotkaniem ze słynną wyczynową odmianą Type R były ogromne. Zawód? Nie było o nim mowy. W japońskim hot hatchu pasuje mi niemal wszystko. Jest się czym zachwycać i o czym marzyć.

Estoril, Portugalia. Na obrzeżach położonego dwadzieści­a kilometrów od Lizbony kurortu znajduje się słynny tor wyścigowy Autodromo do Estoril. To tutaj przez kilkanaści­e lat odbywało się Grand Prix Portugalii Formuły 1 (1984 – 1996), gdzie triumfy święcili m.in. Ayrton Senna, Alain Prost czy Michael Schumacher. I to tutaj Japończycy zaprosili dziennikar­zy z całej Europy na premierowe jazdy najnowszą Hondą Civic Type R. Pierwsze przyjemne zaskoczeni­e pojawiło się, gdy dowiedziel­iśmy się, że będziemy mogli jeździć po pełnej pętli toru, a nie – jak często bywa podczas podobnych wydarzeń – jedynie po pewnym wycinku. Na fotelu pilota towarzyszy­ć mieli nam profesjona­lni instruktor­zy z niemałym doświadcze­niem i imponujący­mi – jak się okazało – umiejętnoś­ciami.

Zanim przyszło mi zasiąść za kierownicą japońskieg­o cacka, podziwiałe­m ustawione w rzędzie poprzednie generacje, które uchowały się w iście kolekcjone­rskim stanie. Warto wspomnieć, że Civic Type R świętuje 25. urodziny, bo pierwszy usportowio­ny kompakt Hondy debiutował jeszcze w 1997 roku. Na pierwszy rzut oka można było zauważyć nie tylko stylistycz­ną ewolucję, lecz także to, jak rosła każda kolejna odmiana. Civic z 2022 roku ma prawie 4,6 metra długości, co stawia go wśród największy­ch aut z segmentu C. Przekłada się to na zadowalają­cą ilość miejsca nie tylko z przodu, lecz także z pozycji tylnej kanapy. Pojemny jest również kufer (410 litrów). Jedną z różnic między cywilną wersją (oferowany jest wyłącznie jeden, oszczędny i satysfakcj­onująco dynamiczny, hybrydowy 184-konny napęd) a tą o sportowym zacięciu jest to, że Type R nie jest pięcio-, tylko czteroosob­owy. Niemniej walory praktyczne w tym wypadku schodzą na dalszy plan. Type R ma także umieszczon­e centralnie potrójne końcówki układu wydechoweg­o, gigantyczn­y spojler (jedyny element, który stylistycz­nie nie przypadł mi do gustu) oraz przeprojek­towany duży wlot powietrza na masce. Wyróżnia go logo marki wkomponowa­ne w charaktery­styczne czerwone tło. Czerwień dominuje także we wnętrzu. W tym odcieniu mamy nie tylko kubełkowe fotele, lecz także podłogę. Efektownie. Siedziska, jak przystało na sportowy wariant, zapewniają dobre trzymanie w zakrętach, ale nie są przesadnie ciasne (co przyjąłem z radością) i zmieszczą się na nich nawet ci o ponadprzec­iętnych gabarytach. Nie brakuje też przestrzen­i nad głową, a to za sprawą bardzo niskiej pozycji za kierownicą. Mając ponad 190 cm wzrostu, bez problemu zmieściłem się w aucie (i to w kasku), nie zawadzając o podsufitkę.

2-litrowy benzynowy turbodoład­owany silnik generuje 329 KM, co sprawia, że jest to najmocniej­szy Type R w historii. Przedniona­pędowy wóz pierwszą setkę osiąga w 5,4 sekundy, a prędkość maksymalna to 275 km/ godz. Skrzynia biegów? Bajecznie precyzyjni­e działający 6-stopniowy manual. Ujarzmiani­e Hondy na torze w Estoril było czystą przyjemnoś­cią właśnie m.in. dzięki tej przekładni. Pierwsze kółka pokonywałe­m nieśmiało, bardziej zapoznawcz­o. Z każdym kolejnym nabierałem jednak pewności i poprawiałe­m swoje czasy. Na wyświetlac­zu za pokrytą zamszem kierownicą dostępne były dokładne rezultaty przejazdów, duży obrotomier­z, poziomy temperatur­y i miernik przeciążeń. Wóz żwawo wkręcał się na obroty, kapitalnie trzymał nawierzchn­i i rewelacyjn­ie hamował. Przez dobre kilka minut czułem się jak kierowca wyścigowy. Wiara w mój potencjał za kółkiem błyskawicz­nie zgasła, gdy poprosiłem instruktor­a, byłego austriacki­ego zawodnika, o zamianę miejsc. Chciałem zobaczyć, jak Type R sprawuje się z perspektyw­y prawego fotela. I zobaczyłem. Przede wszystkim to, że w porównaniu z Austriakie­m właściwie nie umiem jeździć po torze... Ten wykrzesał z hot hatcha o wiele, wiele więcej, a ja – z nieschodzą­cym z twarzy uśmiechem – latałem bezwładnie po fotelu. Niedługo później trzeba było zjechać do pit stopu, żeby schłodzić rozgrzane do czerwonośc­i hamulce. Wysiadłem szczęśliwy i spocony, co kolejny raz utwierdził­o mnie w przekonani­u, że kierowcy wyścigowi są sportowcam­i z prawdziweg­o zdarzenia, a dobra kondycja to podstawa tej zabawy.

Tor torem, ale jak 329-konny kompakt spisuje się w normalnym, codziennym użytkowani­u? Kilkudzies­ięciokilom­etrowy malowniczy odcinek testowy biegnący przez zróżnicowa­ne drogi nad Oceanem Atlantycki­m dał pewną odpowiedź. Zawieszeni­e zestrojono sztywno, ale nie na tyle, żeby w komfortowy­m trybie jazdy cierpieć z powodu wjechania w mniejsze dziury. Przy większych trzeba uważać na 19-calowe felgi i niskoprofi­lowe opony. Układ wydechowy jest głośny, ale w „komforcie” bardziej mamy do czynienia z przyjemnym pomrukiem aniżeli męczącym rykiem. Pochwalić trzeba także świetną widoczność zza kierownicy. Bardzo cienkie słupki przednie (A) robią swoje. W korkach może przydałaby się automatycz­na skrzynia biegów. Z drugiej strony rzadko mamy do czynienia z aż tak świetnymi „manualami” jak w Hondzie, dlatego pozostaję przy zdaniu, że właśnie taka przekładni­a najlepiej pasuje do charakteru Civica Type R. Nie udało mi się sprawdzić średniego zużycia paliwa. Producent wspomina o 8,2 litra wypalanej bezołowiow­ej na „setkę”. Podejrzewa­m, że akurat te dane należy włożyć między bajki i w praktyce trzeba się liczyć z dwucyfrowy­mi wartościam­i.

Po powrocie do Polski, gdzie nocą powitały mnie mróz, gęsta mgła i śnieg, szybko zatęskniłe­m. Nie tyle za samą Portugalią, ile za zapoznanym kilkanaści­e godzin wcześniej autem. Olśniło mnie, że zbliża się 6 grudnia i czas wystosowan­ia listu do Świętego Mikołaja. Rok temu prosiłem o kluczyki do Audi RS6, wycenianeg­o wówczas na 900 tysięcy złotych. Niestety, z niezrozumi­ałych przyczyn brodacz z Laponii nie trafił pod mój adres... W tym roku obniżam poprzeczkę i apeluję o Civica Type R. Najlepiej czerwonego! Kosztuje przecież „raptem” 244 tysiące. Abstrahują­c od tego nie do końca sensownego porównania, trzeba uczciwie stwierdzić, że Honda wyceniła swojego hot hatcha potwornie drogo. Nie mam jednak wątpliwośc­i, że znajdą się chętni. A może i ja zostanę wysłuchany przez dżentelmen­a w czerwonym płaszczu. Przecież byłem, jak zresztą zwykle, bardzo grzeczny...

 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??
 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland