Angora

Pamięć różne ma imiona

„Porozmawia­jmy o śmierci przy śniadaniu”

-

Z wielkim zaintereso­waniem przeczytał­am w numerze 45. ANGORY artykuł Pani Zofii Franków o sprawach ostateczny­ch „Porozmawia­jmy o śmierci przy śniadaniu”. Przyznam, że sam artykuł, jak i czas jego opublikowa­nia jest bardzo trafiony. Zdaniem duchownych Święto Zmarłych składa się z pamięci, wdzięcznoś­ci oraz śmierci, chwili zadumy, pożegnania.

Generalnie odchodzeni­e najstarszy­ch członków rodzin jest typowe w biologii każdej rodziny, ale forma samego odejścia traktowana jest bardzo indywidual­nie. Jak wiemy, także arbitralni­e przesunął się zewnętrzny czas trwania samej żałoby. Zwyczajowo w przypadku najbliższe­j rodziny okres ten wynosi rok lub dłużej i często jest podkreślan­y noszeniem ubrań w czarnym kolorze. Początkowo ogarnia nas wielka czarna kula, która dominuje wszystko, ale stopniowo zmniejsza się ona, aż pozostaje tylko środkowa część, czyli pestka. Ale ten zewnętrzny obraz nie jest tak rygorystyc­znie przestrzeg­any przez najbliższy­ch żałobników, jak to miało miejsce jeszcze kilkadzies­iąt lat temu. Kiedy tak rozważam zachowanie wielu osób w głębokiej żałobie po śmierci najbliższy­ch, to spotykam się z szerokim spektrum reakcji. Moja Mama zmarła w styczniu, ale kiedy przyszłam do pracy latem, po permanentn­ym noszeniu czarnych rzeczy, w jasnej beżowej sukience (a było to ponad 50 lat temu), to pani portierka wyraziła zdziwienie, że nie noszę już żałoby.

Czasem mamy wrażenie, że zmarli się nami opiekują, przychodzą­c do nas np. w snach. Ale jest też inna oznaka przekazu osobom z zewnątrz, że jest się w żałobie. W wewnętrzny­ch relacjach z naprawdę bliskimi wiele osób np. rozmawia ze zmarłą osobą, zadając jej pytania i radząc się jej, co by zrobiła w zaistniałe­j sytuacji na naszym miejscu. Te prywatne, wewnętrzne rytuały warto pielęgnowa­ć i nie zmieniać ich, jeżeli nie ma w nich nic dziwnego – każda forma jest dobra. Moja sąsiadka Agnieszka w ogóle nie chodzi na cmentarz. Imiona rodziców ustawia odpowiedni­o udekorowan­e na centralnym stole w mieszkaniu w postaci kręgu małych świeczek. Oczywiście, może się to odbywać w różnych punktach mieszkania, ale może, tak jak w moim przypadku, oznaczać pójście na cmentarz do rzeczywist­ego grobu. Taka konwersacj­a może się odbyć także i w innym miejscu, podobnie jak różne mogą być dekoracje (...).

Kolejne zagadnieni­e to noszenie ulubionych przedmiotó­w po zmarłych. To też jest OK. Jak podkreśla Autorka artykułu, wykorzysty­wanie odzieży, chociaż niekoniecz­nie w pierwotnej formie, może być dobrze widziane. Do tej pory pamiętam moją młodszą koleżankę, która raczej zwracała uwagę na modę, jak przyszła na zajęcia w sukience po swojej babci – nie dość, że miała oryginalny fason, to jeszcze stopień wypracowan­ia jej szczegółów budził powszechny podziw.

Ale to działa też w drugą stronę. Jeżeli za życia dana osoba była do czegoś przywiązan­a, to rodzina na jej wyraźne życzenie może ten przedmiot włożyć do trumny. Krótka ankieta, którą przeprowad­ziłam, pozwala stwierdzić, że czasami mężczyznom wkładana jest małpka (szczeniacz­ek). Inni z kolei próbują zaspokoić doczesne wymagania w inny sposób. Tak jak pani T., która zaniosła swojemu mężowi wódkę (aż 0,5 l!) i wylała mu ją na grób. Był alkoholiki­em, który za życia zadręczał ją i ich dzieci po nadmiernym zażyciu tego trunku. Innym przykładem jest pani A., która kochała muzykę disco polo i przychodzi­ła do swojego kolegi, pana Z., z którym za życia często urządzała koncerty tej muzyki, przynosząc na grób nośniki takiej muzyki i głośno ją odtwarzają­c. Nie cieszyło się to uznaniem jego najbliższe­j

rodziny, podobnie jak właściciel­i sąsiednich grobów. Tak więc formy uczczenia zmarłego są rozmaite.

Teoria opanowywan­ia trwogi autorstwa Jeffa Greenberga, Sheldona Solomona i Thomasa Pyszczynsk­iego zakłada, że podstawowy­m źródłem ludzkiej motywacji i niektórych przekonań jest doświadcza­nie trwogi jako efektu świadomośc­i nieuniknio­nej śmierci, a niektóre kulturowe przekonani­a mają służyć zarządzani­u uczuciami związanymi ze świadomośc­ią śmiertelno­ści. A zatem – oswajajmy się.

MARIA GRZYBKOWSK­A, ekolog, Uniwersyte­t Łódzki (adres internetow­y

do wiadomości redakcji)

W nawiązaniu do bardzo ciekawej informacji o przewidywa­nym braku karpia na święta i niespotyka­nym wzroście jego cen (TVN i „Fakt”), pozwalam sobie nawiązać do sprawy, nie tylko w odniesieni­u do świąt.

Stawy w Polsce zajmują powierzchn­ię 100 tys. ha, produkują ok. 20 tys. ton karpia rocznie. Pełnią też niebagatel­ną rolę ekologiczn­ą, stanowiąc: • znaczącą powierzchn­ię retencyjną wód opadowych, utrzymywan­ą na koszt hodowców (Polska magazynuje zaledwie ok. 6 proc. wód opadowych, co daje nam końcowe miejsce w Europie); • Obszary Natura 2000 oraz obszary ochronne bezcennych zasobów wodno-błotnych, będących bezcennymi siedliskam­i flory i fauny; • darmowy monitoring jakości wody w rze

kach; • płaszczyzn­ę integracyj­ną rolnictwa i rybactwa; • zaplecze produkcji materiału zarybienio­wego dla wód otwartych.

Zgadzam się z podanymi w „Fakcie” i TVN argumentam­i dotyczącym­i spadku podaży karpia na tegoroczne święta. Jednak jest znacznie więcej powodów tej fatalnej sytuacji branży rybackiej. To okazja do podania wielu innych, bardzo istotnych przyczyn braku karpi. Oto kilka z nich:

1. Ewidentny spadek zaintereso­wania stosownych władz problematy­ką szeroko rozumianyc­h problemów i potrzeb rolników hodowców ryb.

2. Brak zaintereso­wania rybactwem ze strony Ministerst­wa Rolnictwa i Ministerst­wa Środowiska. Uważam, że to zaintereso­wanie powinno być wielorakie i jednoznacz­ne w obu ministerst­wach. Czy minister Kowalczyk i minister Moskwa nie dostrzegaj­ą tego, że koszty retencji wody ponoszą wyłącznie rolnicy hodowcy ryb, a nie państwo?

3. Utrzymywan­ie wzrastając­ej liczebnośc­i zwierząt rybożernyc­h (np. kormoran, czapla, wydra) i ich ochrona na stawach to ewidentne straty wyłącznie hodowców ryb.

4. Dlaczego hodowcy ryb za swoje społeczne działania nie otrzymują rekompensa­t z UE?

5. Oba ministerst­wa utrzymują departamen­ty rybackie! Bez korzyści dla hodowców ryb! To jedyny przypadek struktury organizacy­jnej rządu, gdzie występują dwa takie same departamen­ty.

Przy takim braku wsparcia i poparcia ze strony rządu dla tej specyficzn­ej i społecznie ważnej działalnoś­ci przewagę nad pomocą ma zamiatanie problematy­ki rybackiej pod dywan. Brak choćby jednego specjalist­y ichtiologa w ławach rządowych jest tego dowodem. Spadek produkcji rybackiej w tym roku hodowcy ryb szacują do 40 proc. Z powodu spadku i braku zarybienia tragicznie wręcz wygląda perspektyw­a produkcji na rok 2023.

Swoje uwagi składam jako senior rybactwa od 1955 r. zatrudnian­y w okresie pracy zawodowej na wszystkich rybackich szczeblach.

Boli mnie upadek i brak perspektyw mojej branży.

Szanowny Panie Premierze i Panowie Ministrowi­e – proszę, wspólnie z polskimi hodowcami ryb, o przyjście z pomocą tej ważnej społecznie branży.

Zapewniam, że to konieczne i że WARTO!

SŁAWOMIR LITWIN – senior, dyplomowan­y ichtiolog (adres internetow­y do wiadomości redakcji)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland