Trudne porównania
Czytając pytania, naiwnie stawiane przez Pana Roberta Karabina („Reparacje”, ANGORA nr 46), poczułem się wywołany do tablicy, jako że też jestem z urodzenia warszawiakiem, tylko że tej całej wojennej i powojennej biedy i niedoli życiowej, którą Pan Robert zna z opowiadań jego dziadków, ja miałem okazję doświadczyć osobiście. W mojej rodzinie też okupant niemiecki zamordował parę osób, a nasz dom rodzinny zamienił w kupę popiołu. Myślę, że wszystko to upoważnia mnie do odpowiedzi Panu Robertowi, któremu, sądząc po tym, co pisze, nie brak wiedzy historycznej, ale jak to często w naszym narodzie bywa, odzywa się w nim mentalność Kalego.
Czy nie sądzi Pan, że śmierć człowieka powinniśmy „wyceniać” jednakowo, bez względu na narodowość?
Oczywiste jest też, że bilans ofiar śmiertelnych okresu drugiej wojny światowej jest dla nas tragiczny, bo te 6 milionów, z czego notabene 5 milionów to Polacy pochodzenia żydowskiego, stanowiło 1/6 całej naszej populacji i stawia nas na 1. miejscu w Europie w takim zestawieniu statystycznym. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę podobny bilans polsko-rosyjski, poczynając od 1920 r., do którego Pan nawiązał, to sprawa Katynia nie jest tak prosta i jednoznaczna, jak nam historycy, a przede wszystkim nasi politycy, serwują. I tu się kłania mentalność Kalego.
Bo, po pierwsze, to najpierw Piłsudski wyprawił się do Kijowa, lecz miał za mało wojska, żeby się tam utrzymać. Spowodował za to rewizytę Tuchaczewskiego, który doszedł pod Warszawę i też nieco dalej pod Włocławek. Skutkiem tych odwiedzin był epilog w Rydze, o czym Pan też wspomina, nie mówiąc nic o tym, kto dał zdarzeniom początek.
Po drugie, to prawie nikt w Polsce nie chce pamiętać tego, że mord katyński Stalina to jego niemalże osobista zemsta za tamtą porażkę i stratę około 60 tysięcy rosyjskich jeńców wojennych, którzy na zawsze leżą gdzieś w polskiej ziemi.
Co prawda nikt ich nie zamordował strzałem w tył głowy, tak jak tych 22 tysięcy w Katyniu, Starobielsku i innych miejscach w Rosji, ale oni po prostu zmarli z powodu zagłodzenia, chorób i złego traktowania. Jednak czy śmierć śmierci nie jest równa? Byli to przecież jeńcy wojenni, którym należało się odpowiednie traktowanie.
Po trzecie, chyba najważniejsze jest to, że gdyby nie 600 tysięcy Rosjan poległych na naszej ziemi w czasie drugiej wojny światowej (zanim doszliby alianci z Zachodu), to nie miałby kto Pana urodzić, a ja nie napisałbym tego listu. A wdzięczny za to nasz naród rękami IPN skrzętnie usuwa pomniki postawione poległym Rosjanom.
Na zakończenie znowu retorycznie zapytam, czy nie uważa Pan, że strata Grodna, Lwowa, bagnistego Polesia i ukraińskich dzikich pól, a pozyskanie w zamian zagospodarowanych ziem zachodnich i północnych z Olsztynem, Gdańskiem, Szczecinem, Wrocławiem wyszło Polsce na dobre? A to tylko dzięki Stalinowi (sic!), bo nasz niby-przyjaciel Churchill bardzo się temu sprzeciwiał, stwierdziwszy: „Czy aby ta polska gęś się tym nie udławi”. I to są te reparacje od Niemiec.
Co do Rosji i reparacji od niej, to czy słyszał Pan, żeby ten kraj kiedykolwiek oddał innemu krajowi to, co mu był winien lub zagrabił? Bo ja nie.
Więc dajmy sobie spokój z reparacjami i przestańmy wreszcie wcielać się w Sienkiewiczowskiego Kalego, uważając się za naród wybrany, szlachetny, co to żadnemu sąsiadowi nic złego nigdy nie uczynił, ale tylko doznawał od nich niezawinionych krzywd. Pozdrawiam
ANDRZEJ DĄBROWSKI (adres internetowy do wiadomości redakcji)