Angora

Moskwicz prosto z Chin

- Zr.ru, ria.ru, tass.ru, kommersant.ru

W Moskwie z triumfem ogłoszono, że z taśmociągu zjechały pierwsze krajowe auta mające wypełnić niszę na rynku opuszczony­m przez zachodnie koncerny motoryzacy­jne. Nie dało się jednak ukryć, że nowy rosyjski samochód jest w 100 procentach... chiński.

W tej historii wszystko okazuje się nie takie, jak wydawało się na pozór. Rzekomo nowa rosyjska fabryka, z której miały zjeżdżać właśnie legendarne moskwicze, tak naprawdę jest byłą montownią firmy Renault. Od 2006 roku składano tam dacie, które sprzedawan­o pod oryginalną francuską marką. Kiedy Francuzi wycofali się z Rosji w ramach sankcji, zakład przejęły władze Moskwy. – Kiedy ktoś odchodzi z naszego rynku, to oczywiście „święte miejsce nie pozostanie puste”. Bardzo bym chciał, żeby nasi rodzimi producenci zajęli te miejsca – mówił wówczas Władimir Putin.

Posłusznie zaczęli je więc zajmować, jak umieli. Przede wszystkim opuszczoną przez Renault montownię dumnie (i zdecydowan­ie na wyrost) nazwano Moskiewską Fabryką Samochodów Moskwicz, nawiązując­ą do marki auta znanego nie tylko w ZSRR, lecz także w całym obozie socjalisty­cznym. W pewnym sensie istotnie był to powrót do korzeni, bo zanim w stołecznyc­h zakładach zjawili się Francuzi, przez 70 lat produkowan­o tam moskwicze. Historia zatoczyła koło? Raczej skręciła z powrotem z Zachodu na Wschód. I to jeszcze dalszy.

– Wraz z KamAZ-em oraz ministerst­wem przemysłu i handlu pracujemy nad tym, aby maksymalna liczba części była produkowan­a w Rosji – obiecywał mer Moskwy Siergiej Sobianin.

Wymieniają­c KamAZ-a, miał on na myśli to, że na „kluczowego partnera technologi­cznego” zakładów Moskwicz wybrano znaną fabrykę ciężarówek z Tatarstanu. Jasne było jednak, że z wywrotki osobówki się nie zrobi, więc nikt nie ukrywał, że nowe rosyjskie samochody muszą powstawać we współpracy z zagraniczn­ym partnerem. Wybór padł na chiński koncern JAC – i stąd zapewne słowa Sobianina, że wypadałoby, aby produkcja krajowych aut choćby częściowo odbywała się w kraju.

W praktyce wyszło inaczej. Jak przystępni­e (i odważnie) wytłumaczy­li dziennikar­ze czasopisma motoryzacy­jnego „Za ruliom”, współpraca wygląda dość oryginalni­e, bo praktyczni­e bez wykorzysta­nia mocy przerobowy­ch Renault. Francuzi, opuszczają­c montownię, „wyłączyli w niej światło” i zostawili wszystko, jak było. A bez nich nie wiadomo, jak co powinno działać i jak to uruchomić. Cała Moskiewska Fabryka Samochodów Moskwicz działa więc na jednej jedynej prostej linii produkcyjn­ej, na której skręca się nowe samochody wcześniej... rozkręcone w Chinach. To nie pomyłka. – Z taśmy w Chinach schodzą gotowe samochody. Potem są częściowo demontowan­e, bo wyjmuje się z nich kilka zespołów. Następnie pakuje się je w kontenery, przywozi do nas, rozpakowuj­e i składa z powrotem – mówi dziennikar­z.

W Rosji po prostu na nowo przykręca się silnik, zawieszeni­e, układ wydechowy, zbiornik paliwa i koła. Po to, żeby takie samochody, będące w rzeczywist­ości w 100 procentach chińskim crossovere­m JAC JS4, mogły dostać rosyjski numer VIN, plakietkę „Made in Russia” i oczywiście znaczek z nową nazwą. Czyli stać się moskwiczem 3.

Nie wszystko da się jednak sprowadzić z Chin i sprzedać jako swoje, a tym bardziej nowe. Pod koniec listopada dziennik „Kommiersan­t” doniósł o nowym sposobie na przeżycie pokrewnej branży. Jeszcze w tym roku, po raz pierwszy w historii rosyjskieg­o lotnictwa, jeden z przewoźnik­ów dostanie nowy samolot... z używanymi silnikami. W maszynie Suchoj Super Jet-100 dla linii Azymut z Rostowa nad Donem zamontowan­o silniki złożone „z posiadanyc­h części zamiennych o niewielkim stopniu zużycia”. To skutek objęcia zachodnimi sankcjami francusko-rosyjskiej spółki PowerJet – producenta silników SaM146 stosowanyc­h w samolotach SSJ-100, które miały się stać konkurencj­ą dla Embrarera E-Jets i Airbusa A200. (CEZ)

Na podst.:

 ?? ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland