Chiny przyszłości – przyszłość Chin
Wyspa Tajwan była i kolonią, i wielkim mocarstwem. Dziś jest gospodarczą potęgą i politycznym karłem. Jako kolonia japońska ucierpiała od bombardowań amerykańskich w czasie drugiej wojny światowej. Jako wielkie mocarstwo, na początku ONZ, głosiła swą zwierzchność nad Chinami kontynentalnymi. Jako mocarstwo regionalne jest siódmym najbogatszym państwem azjatyckim po Chinach, Japonii, Indiach, Korei Południowej, Indonezji i Arabii Saudyjskiej. Jeśli Tajwan połączy się z ChRL i skoryguje mapę chińskich wód terytorialnych – klękajcie narody!
O Tajwanie zaczęło być głośno z powodu napaści Rosji na Ukrainę. Że niby Xi Jinping pójdzie za przykładem Putina, a Chiny – za przykładem Rosji. Podobieństwo polityczne nasuwa niebezpieczne skojarzenia. W roku 1941 prezydent Roosevelt w rozmowach z Churchillem określił państwa walczące z Hitlerem i Japonią Narodami Zjednoczonymi. Wymienił cztery: USA, Chiny (które miały być komunistyczne dopiero za osiem lat), Związek Radziecki i Wielką Brytanię. Churchill zaproponował zmianę kolejności wartościującej i wtedy na drugim miejscu znaleźli się Anglicy, a na czwartym, ostatnim – Chińczycy. W ten sposób na konferencji ustanawiającej Organizację Narodów Zjednoczonych Republika Chińska znalazła się w gronie stałych członków Rady Bezpieczeństwa NZ. Z kolei Związek Radziecki zażądał dla równowagi członkostwa ONZ dla Ukrainy i Białorusi. Państw założycielskich było 26. Chiny wchodziły do gry o nowy porządek świata jako wielkie mocarstwo. Terminu „supermocarstwo” wtedy nie używano, bo świat nie był jeszcze dobrze rozwinięty. Potęgę Chin doceniano głównie w gabinetach historyków. Chiny w wieku XVIII dawały 70 proc. światowego produktu brutto, a pod koniec XIX wieku leżały w gruzach jako państwo znarkotyzowane i całkowicie zależne od opium. Narkotyk pełnił w Chinach tę samą rolę, co wódka w Rosji.
Przywódcą Chin pod koniec drugiej wojny był generalissimus Czang Kaj-szek. Bronił się przed Mao Zedongiem. Partia Czanga, Kuomintang, ustępowała w krwawej wojnie domowej komunistom Mao. Spychana do morza znalazła schronienie na wyspie Tajwan, prowincji zaludnionej przez etnie polinezyjsko-filipińskie dzielące wyspę z napływowymi Chińczykami. Rząd Czang Kaj-szeka usadowił się na Tajwanie. Uważał się za obrońcę ciągłości władzy Republiki Chińskiej i w tej roli utrzymywał przedstawicielstwo w ONZ.
Tymczasem świat układał się po nowemu. Zawisła w Europie żelazna kurtyna, wymyślona przez Churchilla. Bomby zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki przypieczętowały koniec wojny w Azji i na Pacyfiku. Stalin naciskał na uczonych radzieckich, w tym Andrieja Sacharowa, żeby pospieszyli się z odpowiedzią na amerykańską dominację militarną. Zarazem sterował „budową” komunizmu w Chinach (kontynentalnych), wyzywając Czang Kaj-szeka od sługusów imperializmu.
Utrzymanie niezależności wyspy od komunistycznego państwa chińskiego było możliwe tylko w sojuszu z USA. Niezatapialny lotniskowiec bardzo był tam Amerykanom potrzebny, a przynajmniej przydatny. Od tej pory, to znaczy od początku lat 50. XX wieku, można śledzić równoległy rozwój obu organizmów polityczno-gospodarczych. Tajwan był uznawany za państwo jedynie przez skromną liczbę mało znaczących państw. Większość świata, w tym USA, uznawała ChRL (Chińską Republikę Ludową). Oba państwa pałały do siebie nienawiścią, a Chiny kilkaset razy publikowały ostrzeżenia militarne. Tak było do prezydentury Nixona, którego wysłał z wizytą do Chin Henry Kissinger. Zanim to się stało, Chinami kontynentalnymi rządził dyktator komunistyczny, prosowiecki, a Chinami wyspiarskimi – dyktator azjatycki, proamerykański. Terror czerwony niewiele różnił się od terroru stanu wojennego, który trwał na Tajwanie 30 lat. Chiny maoistowskie rządzone były według przepisów doktryny marksizmu-leninizmu-stalinizmu-maoizmu.
Kuomintang, partia Czang Kaj-szeka, zdemoralizowana i skorumpowana do szpiku kości, skonstruowała i ogłosiła konstytucję, która do europejskiego trójpodziału władz: legislatywa, egzekutywa i sądownictwo dodała dwie inne – władzę egzaminującą (według systemu konfucjańskiego) i władzę kontrolną. Komunizm maoistowski trwał w Chinach pół wieku i w pewnym sensie trwa do dziś, gdyż ChRL po reformie Deng
Xiaopinga stała się komunistycznym państwem bez komunistycznej gospodarki. Na Tajwanie zaś utrwalił się system, który nazywano niewiele mówiącą metaforą „azjatyckie tygrysy”. Te „tygrysy” korzystały z osiągnięć Japonii, której gospodarką zarządzał w dyktatorski sposób gubernator amerykańskiego Banku Detroit. Ale prawdziwym impulsem był skok japoński wywołany niezadowoleniem młodego pokolenia w 1968 roku, które inaczej niż w USA i Europie Zachodniej zmieniło sposób rządzenia i zarządzania, a także nakreśliło perspektywy rozwoju i potrafiło realizacji planów na przyszłość dopilnować. W Japonii poziom życia wzrósł niepomiernie i siła robocza zdrożała. Kapitał inwestycyjny przeniósł się do Tajwanu. Tam powtórzył się wariant japoński. Kapitał przeniósł się do Korei Południowej. Korea jednak podniosła poziom życia niepomiernie i inwestycje przenoszą się do Chin. Dlatego w Pekinie mówi się, że Tajwan to jedynie prowincja chińska. Tajwan się tym nie przejmuje, bo na Tajwanie działa nawet partia niepodległości wyspy. Formalnie realizacja tych celów jest niemożliwa. Pekin zagroził wojną, gdyby Tajpej zamierzało przekształcić Tajwan w „tygrysa” samodzielnego. Kapitał tajwański płynie tymczasem do Chin strumieniem, a biznes wyspiarski tak samo mało stara się o niepodległość jak Hongkong.
Co znaczą bunty i demonstracje, które wstrząsają Szanghajem, Pekinem i stolicą Sinciang Urumczi pod koniec roku 2022? Pozornie to protesty przeciwko rygorom polityki antycovidowej rządu, ale w istocie wyglądają one na powtórkę studenckich protestów z placu Niebiańskiego Spokoju. Wtedy demonstranci domagali się demokracji i wolności wypowiedzi. Dziś żądają ustąpienia Xi Jinpinga i jego kamaryli. Innymi słowy – chcą na kontynencie drugiego Tajwanu. Nie skończy się to inaczej jak rozlewem krwi.