Naprawdę jaka jesteś?
Uprzedzając Dzień Kobiet, zagłębiłem się w lekturze, którą warto rekomendować. „Lady sapiens” to książka napisana przez Francuzów Thomasa Cirotteau, Jennifer Kerner i Erica Pincasa, a wydana właśnie przez krakowski Znak (Koncept). Chwytliwy tytuł nęci, a wnioski badaczy nie tyle przybliżają prehistorię, co dopełniają współczesne rozumienie roli kobiety. Bez genderowych pierdół, poprawiania samopoczucia na siłę i feministycznej przesady. Bo pytanie Jonasza Kofty wyśpiewane przez Bogusława Meca jest ciągle aktualne...
Niewiele różni się współczesna kobieta od swej pramatki sprzed 30 tysięcy lat. I niech nas nie zwiodą symboliczne figurki kobiet w rodzaju Wenus z Willendorfu czy podobnych: z wielkimi piersiami, potężnymi udami, zaznaczonym łonem i obfitymi pośladkami. To raczej kultowe wyobrażenia bóstw płodności i niewiele maj wspólnego z prehistoryczną rzeczywistością. Podobnie jak malarstwo XIX wieku, którego wizja początków ludzkości utrwaliła jego fałszywy obraz, albo poezja romantyczna aberracyjnie postrzegająca kobiecość jako puch marny...
Lady sapiens – podobnie jak współczesne kobiety – nosiła... makijaż. Na wielu figurkach znaleziono ślady ochry, co dowodzi malowania rzeźb, zabiegu zapożyczonego z ówczesnych zwyczajów. Znaleziono też na nich ślady naszyjników, pasków, bransolet... Znamiona luksusu? Damska elegancja, jak widać, wcale nie urodziła się nad Sekwaną...
Faktem jest, że długo obowiązywała koncepcja, iż kobieta miała od początku poślednie miejsce w społeczności. Na interpretacji prehistorii zaważył zapewne przekaz biblijny prezentujący kobietę jako istotę niedojrzałą, zależną od mężczyzny. Do dziś to pokutuje w wielu społeczeństwach jakoby nowoczesnych. Kobieta miała rodzić, strzec (domowego) ogniska i zajmować się dziećmi.
Tymczasem antropolodzy dowiedli, że w społeczeństwach zbieracko-łowieckich „kobiety miały mnóstwo zajęć, nie siedziały przy palenisku, karmiąc niemowlę i czekając, aż ktoś im przyniesie pożywienie”. Badacze dowiedli też, że skrajnie fałszywy był stereotyp „mózgocentryczny”, który jeszcze niedawno przywoływał polski parlamentarzysta, przekonując, że mniejszy mózg kobiety deprecjonuje ją i słusznie wywyższa mężczyznę. Bzdura, orzekli naukowcy, którzy dowodzą, że czaszka jest proporcjonalna do szkieletu i nie przesądza o inteligencji. Co zresztą na własnym przykładzie dowiódł niewydarzony poseł.
Europejska Lady sapiens była muskularną atletką, przekonują autorzy. Była aktywna fizycznie i wytrzymała. Swymi warunkami biła na głowę współczesną kobietę. Nie miała cellulitu, bo jadła dziczyznę. Była czarnoskórą pięknością o kędzierzawych włosach i niebieskich oczach. Ceniła biżuterię i potrafiła ją wytwarzać, a jak wszyscy ludzie prehistoryczni uwielbiała rzadkie i delikatne ozdoby. Była świetnie zorganizowana i bardziej mobilna, niż chciał Verdi w arii „La donna e mobile”... Starając się o własną przydatność dla gromady, wymyśliła nosidełko dla dziecka, co uwolniło jej ręce i przywróciło na rynek pracy...
Inaczej niż w ludowym katolicyzmie – ludzie z paleolitu nie łączyli seksu z prokreacją. Jak się zdaje, początek traktowania seksu jako świadomej przyjemności wykreował człowieczeństwo. Stosowano aborcję podpatrzoną u zwierząt i pilnowano, żeby gromada, która musiała być mobilna i samowystarczalna, by przeżyć, nie była zbyt liczna. Zdaniem antropologów kobiety nie czekały na współczesne metody regulacji urodzeń, by zachować kontrolę nad własnym ciałem. Badacze znają planowanie ciąż w populacjach, którym się przyglądali: kobiety wiedzą, że kiedy zatrzymuje im się miesiączka, to znaczy, że noszą dziecko. Znają swój cykl menstruacyjny i płodność. Zachowują wstrzemięźliwość, gdy nie chcą rodzić. Do takich konkluzji doprowadziły obserwacje odosobnionych plemion o wielowiekowych tradycjach. Można założyć, że podobnie mogli się zachowywać ludzie pierwotni, mając klauzule sumienia pewnie mniej jaskiniowe niż dzisiejsze. W prehistorii matka miała zwykle wysoką pozycję, ale czy większą niż babka? Jakież to nowoczesne! Wysoka wartość dojrzałych kobiet, już po menopauzie, dowodzi, że poprzez starania o przetrwanie dzieci oraz ich wychowanie dała nam bezcenną korzyść ewolucyjną! Niezastąpioną babcię!
Choć to mężczyźni polowali na mamuty, to jednak większość żywności pozyskiwały... kobiety. Polowały na drobną zwierzynę, łowiły ryby, zbierały owoce i skorupiaki. Wykopaliska dowodzą, że znały się na roślinach, także na ziarnach dzikich zbóż, co czyni je pionierami rolnictwa. Znajomość roślin otwierała im wykonywanie różnych rzemiosł, a skoro znały właściwości roślin, być może stanęły u początków medycyny. Tkaczki, krawcowe, jubilerki... Wygląda na to, że w prehistorii tylko nieliczne zajęcia były niedostępne dla kobiet. A bywało, że przewodziły swym społecznościom, na co wskazują cenne przedmioty, także broń, składane w ich grobach.
„Lady sapiens” to mądra książka, zagłuszająca kościelno-feministyczny szum i otwierająca normalne umysły dla wiedzy lub jej prawdopodobnej rekonstrukcji. Intrygująca bardziej niż to, co otumania i przestrasza. Zbliżająca nas do prawdy. Poeta Kofta miał rację: tego nie wiesz nawet sama Ty”...