TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Za tak zwanej komuny Polacy byli strasznie chorowici. Zwolnienia lekarskie niemal bez przerwy lądowały na biurkach kierowników zakładów, dyrektorów przedsiębiorstw. Szczególnie dużo ich było po świętach wszelakich i popularnych imieninach. Ale to dawne już czasy, niewarte dłuższych dywagacji. Obecnie nawet faktycznie chorzy rodacy chodzą do pracy, gdyż nie chcą podpaść swoim szefom. Robota jest dla nich ważniejsza, cenniejsza od zdrowia. Na chorowanie, machanie lekarskim zwolnieniem mogą sobie pozwolić krezusy, biznesmeni, którym grozi seria bolesnych przesłuchań w prokuraturze! Efektem spotkań ludzi interesu z przedstawicielami prawa może być tymczasowe zatrzymanie w miejscu odosobnienia dalekim od domu wczasowego czy sanatorium, toteż unikają oni jak ognia owych przesłuchań. Od wielu lat przyglądam się temu interesującemu zjawisku. Majętni Polacy, ci z pierwszych stron gazet, mający do swojej dyspozycji najlepszych lekarzy, na co dzień są pogodni, uśmiechnięci – wprost tryskają zdrowiem! W momencie gdy pojawią się wobec nich jakiekolwiek zarzuty natury prawnej, natychmiast znika im radosny wyraz twarzy i tracą gwałtownie zdrówko! Serce człowiekowi się kraje, gdy widzi, jak te zadbane, wysportowane chłopy ledwo powłóczą nogami, są bliscy wylewu lub zawału! Nie dziwota, iż nie stawiają się na przesłuchaniach, tylko lądują w najlepszych klinikach zagranicznych na oddziałach intensywnej terapii. Tam oczywiście są pod opieką znakomitych lekarzy i terapeutów. Podupadli na zdrowiu przez wytoczone im zarzuty ludzie sukcesu przechodzą szczegółowe, drobiazgowe, wszystkie możliwe badania. Jakżeby inaczej, wszak ich wolność... tfu, życie wisi na włosku! Pozytywne w tym horrorze jest to, że ludzie wymiaru sprawiedliwości są osobami wrażliwymi i z empatią, wyrozumiałością podchodzą do owych schorowanych, prominentnych przedstawicieli naszego państwa. Dzięki temu mają więcej czasu na ściganie i osadzanie w areszcie drobnych oszustów, malwersantów, złodziejaszków – prawdziwej zakały społeczeństwa!