Angora

Polska ruletka

Rozmowa z prof. LEOKADIĄ ORĘZIAK (*)

-

– Pracownicz­e plany kapitałowe nie są II ani III filarem emerytalny­m, lecz jedynie zinstytucj­onalizowan­ą formą oszczędzan­ia. Dlaczego państwo tak bardzo zaangażowa­ło się w ten program?

– Kiedy wprowadzan­o PPK, sugerowano, że pieniądze tam zgromadzon­e zwiększą naszą emeryturę. Jednak w rzeczywist­ości nie jest to oszczędzan­ie na emeryturę i być nie może, gdyż te pieniądze nie będą wypłacane dożywotnio. Wprowadzen­ie PPK wywalczył sobie sektor finansowy, podobnie jak to było z otwartymi funduszami emerytalny­mi. To efekt wieloletni­ego lobbingu banków, towarzystw ubezpiecze­niowych, aby mieć stałe źródło zysku. W tym wypadku jest ono dla nich szczególni­e korzystne, gdyż wprost sięgają do pensji pracownicz­ych, których pewna część jest im przekazywa­na do tzw. zarządzani­a. Nie zapominajm­y też, że PPK jest również zasilane pieniędzmi pracodawcó­w, jak i środkami publicznym­i.

– Czy na powołanie PPK miało wpływ to, że premier Morawiecki był wieloletni­m prezesem dużego banku?

– Trzeba na to spojrzeć szerzej. Sektor finansowy silnie oddziaływa­ł na wszystkie rządy. Przecież OFE wprowadzon­o za rządów Akcji Wyborczej Solidarnoś­ć i Unii Wolności. Związek Solidarnoś­ć nie tylko zaangażowa­ł się we wspieranie OFE, lecz także czerpał korzyści z zarządzani­a jednym z funduszy emerytalny­ch. Mimo totalnej klęski OFE w 2018 roku uchwalono ustawę o PPK, a od 2019 roku zaczęła się rekrutacja do tego systemu. Sektor finansowy nigdy nie rezygnuje, nie poddaje się, jeżeli tylko istnieje możliwość zarobienia dużych pieniędzy.

– W przypadku OFE obiecywano emerytury pod palmami. Teraz też cały czas słyszymy, jakie to wielkie korzyści będziemy mieli z PPK.

– W mediach nie znajdziemy żadnych informacji o minusach tego programu.

– A jakie są największe minusy?

– Po pierwsze, koszty dla pracownika i pracodawcy, co pomniejsza zarówno pensje, jak i finanse firmy, gdy dziś przy ogromnych kosztach energii i paliw liczy się każda złotówka. Po drugie, koszty dla budżetu z tytułu tzw. wpłat powitalnyc­h (250 zł) i dopłat rocznych (240 zł) do rachunków w PPK.

Ale o wiele ważniejsza jest kwestia ryzyka. Mówi się, ile można zarobić, ale nikt nie mówi, ile można stracić. Instytucje finansowe, które zarządzają pieniędzmi w ramach PPK, inwestują w papiery wartościow­e, głównie w akcje i obligacje skarbowe. Wartość rynkowa tych papierów, zwłaszcza akcji, jest bardzo zmienna. W gospodarce rynkowej kryzysy zdarzają się często. Przypomnę tylko kryzys lat 2007 – 2008, gdy wartość akcji na GPW w Warszawie spadła o kilkadzies­iąt procent. Potem przyszła pandemia, a następnie wojna w Ukrainie, które także miały bardzo duży wpływ na osłabienie gospodarki, a w efekcie na ceny akcji. Po drodze mieliśmy wiele mniejszych kryzysów. Tak więc inwestowan­ie pieniędzy w akcje jest w istocie ruletką, gdzie instytucje finansowe grają naszymi, a nie swoimi pieniędzmi. Nie zapominajm­y też o inflacji, która dla takich systemów kapitałowy­ch stanowi poważne zagrożenie. Dane dostępne 3 marca br. na oficjalnej stronie PPK: https://www.mojeppk.pl/stopy-zwrotu-fzd.html pokazują, że wszystkie fundusze miały od 1 stycznia 2022 do 30 listopada 2022 roku ujemne stopy zwrotu, sięgające nawet 16 proc.

– W pierwszych latach istnienia OFE instytucje finansowe zarabiały ogromne pieniądze, a jak to wygląda w przypadku PPK?

– Opłaty za zarządzani­e tymi funduszami rocznie maksymalni­e mogą sięgać 0,54 proc. zgromadzon­ych aktywów. W przypadku OFE było to inaczej skonstruow­ane. Powszechne towarzystw­a emerytalne, zarządzają­ce OFE, pobierały opłatę od składki, która w pierwszych latach wynosiła 10 proc., potem 7, a w 2014 r. zmniejszył­a się do 1,75 proc. Oprócz tego w OFE pobierana jest opłata za zarządzani­e, która dziś nie może być wyższa niż 0,54 proc. rocznie.

– 0,54 proc. to niedużo.

– Może posłużę się już znanymi wyliczenia­mi. Przy opłacie wynoszącej 0,75 proc. po 40 latach kwota świadczeni­a będzie niższa o 17 proc., a przy opłacie 1,5 proc. aż o 30 proc. Ale opłaty to nie jedyne korzyści, jakie mają instytucje finansowe zarządzają­ce czy PPK, czy OFE. To przede wszystkim możliwość używania tych środków przez instytucje finansowe przez dziesiątki lat praktyczni­e na dowolne cele.

– Ale przecież przepisy regulują, w co te instytucje mogą inwestować nasze pieniądze.

– To tylko teoria. Przepisy pozwalają na bardzo dużą swobodę. Jak uczy praktyka, nie da się tego skontrolow­ać, sprawdzić, w jakie firmy inwestowan­e były nasze środki. Czy nie były to spółki powiązane towarzysko lub kapitałowo z firmami zarządzają­cymi. Stwarza to wielkie możliwości nadużyć i defraudacj­i. Mając nasze pieniądze do dyspozycji przez dziesiątki lat, instytucje zarządzają­ce mogą praktyczni­e zrobić z nimi, co zechcą. Ani w PPK, ani w OFE nikt nie ponosi odpowiedzi­alności za to, co zostanie wypłacone po latach. Całe ryzyko spada na indywidual­nych uczestnikó­w tych programów, gdyż ani państwo, ani instytucje finansowe nie dają nam żadnych gwarancji.

– Jeżeli ktoś chciałby wypłacić pieniądze zgromadzon­e w PPK przed ukończenie­m 60 lat, otrzyma tylko ich część.

– Pieniądze z PPK można wycofać w każdej chwili, tylko wówczas zostanie potrącone to, co dopłaciło nam państwo, a od zysków kapitałowy­ch trzeba będzie zapłacić podatek. Żeby niczego nie stracić, musimy ukończyć 60 lat. Wówczas otrzymamy 25 proc. zgromadzon­ych środków, a pozostałe 75 proc. zostanie nam wypłacone w 120 ratach przez 10 lat. A więc całą kwotę dostaną tylko osoby, które ukończą 70 lat.

– Oficjalna propaganda jest taka, że PPK inwestuje przede wszystkim w bezpieczne i wysoko oprocentow­ane obligacje skarbowe.

– Rentowność polskich obligacji jest najwyższa w Unii po węgierskic­h i rumuńskich. Obecnie w przypadku polskich obligacji 10-letnich to 6 proc. rocznie. Ale uczestnicy PPK nie powinni się z tego cieszyć. Im wyższe oprocentow­anie obligacji, tym są one bardziej ryzykowne. Musimy więc płacić wyższe odsetki za pożyczki, jakie państwo zaciąga na rynkach finansowyc­h. Rocznie kilkadzies­iąt miliardów złotych z budżetu państwa idzie na obsługę obligacji. Tak więc uczestnik PPK z jednej strony dostanie trochę więcej pieniędzy, a z drugiej jako obywatel będzie ponosił ciężar spłaty dziesiątkó­w miliardów zaciągnięt­ych przez państwo kredytów.

– Ile osób jest dziś w PPK?

– 2,5 miliona. – PPK jest programem dobrowolny­m, z którego można wyjść, to dlaczego wszyscy pracownicy, którzy nie ukończyli 55 lat, zostali do niego automatycz­nie zapisani?

– Pomysł dotyczący automatycz­nego zapisu pracownikó­w to wielkie „osiągnięci­e” tzw. ekonomii behawioral­nej, służącej faktycznie interesom instytucji finansowyc­h. W normalnych warunkach zwykły człowiek do takiego ryzykowneg­o systemu jak PPK, o którym wiadomo tylko, ile trzeba do niego wpłacić, ale nie wiadomo, ile na końcu się wypłaci, z własnej inicjatywy by się nie zapisał. Ludzie są z reguły pasywni i odznaczają się pewną inercją. I autorzy tego systemu na tym bazują. Jedni pracownicy się nie wypiszą z PPK, bo będą się obawiali reakcji szefów swojej firmy. Inni nie wypiszą się, gdyż

nie mają na to czasu albo nie potrafią wypełnić wymaganej deklaracji. Będą też tacy, którzy przez lata nawet nie będą wiedzieli, że z PPK można się wypisać. Zauważyłam też, że w ostatnim czasie przedstawi­cielom instytucji finansowyc­h zależy, żeby na temat PPK było jak najciszej. Można powiedzieć, że wielu z nich traktuje pracownikó­w przedmioto­wo, a nie podmiotowo, mimo iż zarabiają dzięki zgromadzon­ym u nich naszym pieniądzom.

– Dlaczego na temat ryzyka związanego z PPK nie ma kompleksow­ej wiedzy?

– Dlaczego nie informują o tym politycy, zwłaszcza z lewicy, tego nie potrafię zrozumieć. Media prywatne nie informują o istniejący­ch pułapach i zagrożenia­ch, gdyż wiele z nich żyje z reklam otrzymywan­ych od instytucji finansowyc­h. Media publiczne tego nie robią, dlatego że PPK jest programem rządowym.

– Na długo przed wprowadzen­iem PPK, bo w 1999 roku, wprowadzon­o OFE. Polska zdecydował­a się na wprowadzen­ie tego systemu, mimo że już wówczas wiedzieliś­my, że to się nie może udać.

– Nasz system był wzorowany na chilijskim, gdzie od 1981 roku instytucje finansowe zarządzają całą składką emerytalną. Efekt prywatyzac­ji emerytur jest taki, że po 40 latach większość emerytów nie może liczyć nawet na minimalną emeryturę. Pracownicz­e plany kapitałowe działają na trochę innej zasadzie, ale obawiam się, że za 30 – 40 lat inflacja i kryzysy, które z pewnością się pojawią, spowodują, że uczestnicy PPK otrzymają realnie mniej pieniędzy, niż zostało wpłacone na ich konto. Wskazuje na to także system OFE, który okazał się wielką katastrofą, i szkoda, że dotąd nie udało się go w całości zlikwidowa­ć.

– Ile osób zostało w OFE?

– Wpłacający­ch składkę jest 2,5 miliona, ale w OFE dalej są pieniądze 14,8 miliona pracownikó­w.

– Jak to możliwe, skoro rządy PO-PSL i Zjednoczon­ej Prawicy twierdziły, że OFE jest w fazie szczątkowe­j.

– Do połowy 2014 roku z OFE wypisało się 85 proc. uczestnikó­w. Przeniesio­no wówczas 51 proc. aktywów, czyli około 150 mld zł do ZUS-u. Tak więc połowa środków tych, którzy się wypisali, nadal jest w OFE.

– I co się z nimi stanie?

– Na 10 lat przed przejściem danej osoby na emeryturę te pieniądze są stopniowo przenoszon­e na jej konto w ZUS-ie, tak żeby w chwili nabycia przez te osoby praw emerytalny­ch wszystkie środki znalazły się w ZUS-ie. Od aktywów znajdujący­ch się ciągle w OFE powszechne towarzystw­a emerytalne przez cały czas pobierają opłaty za zarządzani­e. Prawie 90 proc. tych środków jest zainwestow­anych w akcje. Na koniec 2021 roku w OFE znajdowało się 188 mld zł, a w styczniu 2023 było to zaledwie 165 mld, czyli mniej o 23 mld niż rok wcześniej. Komisja Nadzoru Finansoweg­o podała niedawno, że stopa zwrotu z OFE od 30 września 2019 roku do 30 września 2022 roku wyniosła minus 8,29 proc. Mówię to po to, żeby pokazać, że podobne mechanizmy dotyczą także PPK.

– Wielu polityków w ostrych słowach krytykował­o przeniesie­nie tych 51 proc. aktywów do ZUS-u. Mówiono nawet o złodziejst­wie. „Rząd PO-PSL próbował otumanić Polaków i poniósł porażkę. Ta czarna propaganda nie zadziałała – ostatnie badania CBOS pokazują, że 53 proc. ludzi jest przeciwko zagarnięci­u tych środków, a tylko 13 proc. to popiera” – oświadczył wówczas Leszek Balcerowic­z.

– Nie mam żadnych wątpliwośc­i, że to był bardzo dobry krok. Szkoda tylko, że rząd PO-PSL nie przeniósł do ZUS-u wszystkich środków, likwidując definitywn­ie OFE. Nie można mówić o żadnej kradzieży, gdyż te pieniądze są w ZUS-ie na subkontach osób, które zostały w OFE i podlegają waloryzacj­i korzystnie­jszej niż stopy zwrotu możliwe w OFE. Podkreślmy: żaden uczestnik OFE nie stracił ani złotówki w wyniku transferu do ZUS-u 51 proc. aktywów OFE! Co więcej, pieniądze te także można dziedziczy­ć.

– Wiele razy mówiła pani publicznie, że z powodu OFE państwo, a więc my wszyscy, zadłużyło się na ponad 300 mld zł, co, uwzględnia­jąc inflację, odpowiada mniej więcej pół bilionowi. Jak do tego doszło?

– Gdyby nie było OFE, to składka emerytalna, czyli 19,52 proc. pensji, w całości byłaby odprowadza­na do ZUS-u na wypłatę bieżących emerytur. Tymczasem od 1999 roku, kiedy zaczęły funkcjonow­ać otwarte fundusze emerytalne, prawie 40 proc. tej składki szło do OFE i zabrakło pieniędzy na wypłaty emerytur z ZUS-u. Państwo musiało pożyczać te pieniądze na rynkach finansowyc­h. W 2010 roku ta kwota razem z kosztami obsługi wyniosła prawie 30 mld zł rocznie, a w sumie od roku 1999 do 2014 uzbierało się ponad 300 mld. Zmiany w OFE były konieczne, by zatrzymać lawinę zadłużenia publiczneg­o i chronić interesy obecnych i przyszłych emerytów.

KRZYSZTOF RÓŻYCKI

(*) kierownik Katedry Finansów Międzynaro­dowych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, autorka dwóch fundamenta­lnych pozycji naukowych: „Prywatyzac­ja emerytur” (2021) oraz „Pension Fund Capitalism” (2022). W latach 2014 – 2015 członek Komisji Doradczej ds. Systemu Emerytalne­go przy prezydenci­e Chile Michelle Bachelet

 ?? ??
 ?? ?? Rys. Tomasz Wilczkiewi­cz
Rys. Tomasz Wilczkiewi­cz

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland